Gdyby ktoś przypadkowo zjawił się na stadionie w Kielcach, to mógłby sądzić, że ogląda mecz Premiership lub Bundesligi. Walka od pierwszej do ostatniej minuty, szalone tempo, nieustępliwość. A na deser pięć goli po pięknych akcjach.
Wygrał w Kielcach i Lidze Mistrzów
W tym sezonie Korona w sześciu spotkaniach u siebie zdobyła komplet punktów. Piękna seria skończyła się w sobotę za sprawą piłkarzy Zagłębia i ich młodego trenera. Choć Rafał Ulatowski dopiero zaczyna szkoleniową karierę, to każdym meczem zapisuje przy swoim nazwisku kolejny plus. W Kielcach pokazał, że ma "trenerskiego nosa". Na ostatni kwadrans wpuścił Dawida Plizgę (22 l.), a ten odwdzięczył mu się strzeleniem dwóch goli.
- Wejście Dawida to był strzał w dziesiątkę - podsumował Ulatowski. - Chłopak wraca po długiej kontuzji, a ten tydzień miał niesamowity. W meczu Młodej Ekstraklasy z Wisłą Kraków zagrał tylko przez 24 minuty, ale mimo to zdążył zdobyć cztery gole - przypomniał, a po chwili dodał:
- Gdy pracowałem w Islandii, w wolnych chwilach grałem w "Championship Manager". Tam po takich zmianach i wygranych meczach wyskakiwał komunikat "Magic by manager" - podsumował z uśmiechem Ulatowski, który przyznał, że w wirtualnym piłkarskim świecie prowadził zespoły z Islandii i cieszył się z triumfu w Lidze Mistrzów.
Zagłębie w Kielcach popełniło tylko jeden błąd. W 13. minucie piłkarze Korony dosłownie "rozklepali" obronę gości, a do siatki trafił niezawodny Brazylijczyk Edi.
- Przez pierwszy kwadrans Korona zdominowała spotkanie - twierdzi Ulatowski. - Wiedzieliśmy, że z przodu jest Edi i trzeba go pilnować. Tymczasem on jednym genialnym zagraniem zmylił trzech naszych obrońców, ale to była tylko jedna nasza wpadka.
- Gdy na początku drugiej połowy Maciek Iwański przepięknie uderzył z rzutu wolnego, to poczułem się jak trener Beenhakker w meczu z Belgią. Prowadziliśmy 2:1, do końca zostało ponad 40 minut, a dla trenera ten czas to piekło. Ale udało się nie tylko utrzymać ten wynik, a jeszcze dorzucić dwie bramki - cieszył się szkoleniowiec Zagłębia.
Panie sędzio Siejewicz, czas odpocząć
Dobry nastrój Ulatowskiego starał się ostudzić trener Korony Jacek Zieliński.
- Trener Zagłębia posłodził sobie i piłkarzom - rzucił uszczypliwie Zieliński w kierunku Ulatowskiego, a następnie skrytykował pracę arbitra. - Muszę "podziękować" sędziemu Siejewiczowi za to, że ponownie rozdaje prezenty, tak jak ostatnio w Grodzisku. Drzymont wyprzedza zawodnika, trafia w piłkę, ten go trafia w stopę - i rzut wolny, nie wiadomo z czego. Lubin ma zawodników, którzy wolne z takiej odległości wykonują znakomicie, jak Iwański czy Golański...przepraszam, Goliński, ale jestem bardzo zdenerwowany. Siejewiczowi powinno się dać odpocząć od sędziowania naszych meczów - podsumował zirytowany Zieliński.
To była paranoja!
Maciej Iwański (26 l., Zagłębie Lubin), najlepszy zawodnik meczu:
- Widzieliście, co wyprawiali Brazylijczycy? Brak umiejętności wyładowywali na nas. Taki Hermes dużo wcześniej powinien wylecieć z boiska. Gdy faulował Darka Jackiewicza, to nawet nie patrzył, gdzie jest piłka. Ten mecz to paranoja. Grajmy w piłkę, a nie skupiajmy się na tym, żeby komuś zrobić krzywdę.