Chyba jednak nie. Pewni już awansu Holendrzy i Niemcy wiedzieli, że wygrać swoje spotkania im się zwyczajnie nie opłaca. Wszystko przez ustalony przez UEFA system podziału na koszyki przed losowaniem grup na EURO 2008 (2 grudnia w Lucernie).
Przed ostatnią serią meczów, najwyższy współczynnik miała Holandia, więc to jej groziło rozstawienie w pierwszym koszyku. Zaklepane miejsca w tym gronie mieli już obrońcy tytułu - Grecy oraz gospodarze EURO - Austria i Szwajcaria. Teoretycznie najsilniejszy koszyk jest więc faktycznie najsłabszy, a znalezienie się w nim osłabia szanse na awans do 1/4 finału ME. Wszystko dlatego, że do rozstawionych drużyn dolosowane zostaną zespoły z koszyków, z drugiego i trzeciego, w których są same potęgi.
- To rzeczywiście niezwykła sytuacja - przyznał rzecznik UEFA, William Gaillard, gdy pojawiły się plotki, że Niemcy i Holendrzy zrobią wszystko, żeby nie wygrać swych spotkań.
"Pomarańczowi", żeby spaść do drugiego koszyka, musieli przegrać z Białorusią i liczyć na to, że Walia ulegnie Niemcom - jedynemu zespołowi, który mógł ich wyprzedzić. Holendrzy polegli w Mińsku, ale nasi zachodni sąsiedzi nie dali się wystrychnąć na dudka. Zremisowali i cały chytry plan podopiecznych Marco Van Bastena nie wypalił...