Szkoła nas zrujnuje

2009-08-27 7:00

Początek roku szkolnego dla rodziców uczniów oznacza potworne wydatki! Najwięcej muszą wydać na nowe podręczniki. Bo co roku nauczyciele zmieniają obowiązkowy zestaw książek.

Przez to rodzice nie mogą kupować używanych podręczników. Ale na tym nie koniec. Wiele szkół żąda od swoich uczniów również odpowiednich butów na zmianę czy strojów na lekcje wychowania fizycznego. Rodzice się załamują i... płacą.

Za podręczniki rodzice muszą zapłacić kilkaset złotych, w młodszych klasach podstawówki komplet książek kosztuje 300--350 zł. Dawniej dzieci mogły przejąć podręczniki po starszym rodzeństwie, w tej chwili to niemożliwe, bo programy i książki wciąż się zmieniają.

Wśród książek bywają i takie, które wcale nie są wykorzystywane, są to głównie atlasy historyczne i zeszyty ćwiczeń do niektórych przedmiotów. - W szkole, do której chodzi moja córka, każda klasa korzystała z innych podręczników! - mówi Bożena Wąsik (40 l.), ekspedytor. - To naprawdę uciążliwe, bo nie ma szansy zaoszczędzić, kupując używane książki - martwi się.

Zmorą rodziców jest też strój sportowy. Wymagania wuefistów są często bezsensowne. Jedni chcą, aby uczeń miał dres, inni domagają się krótkich spodenek i koszulki w jednym kolorze dla całej klasy. A teraz wśród nauczycieli panuje moda na... getry! - Nie wiem, czy długie do kolana getry są naprawdę konieczne - dziwi się Joanna Bis (38 l.). - Za to wiem, że mając dwie córki w szkole, muszę na nie wydać dodatkową gotówkę! - złości się.

Rodzice narzekają także na obuwie, które muszą kupić dzieciom do szkoły. W szkołach wymagane są buty koniecznie na białej podeszwie. Tymczasem najpopularniejsze i najmodniejsze tenisówki Converse na białej gumie kosztują grubo ponad 100 zł!

Ale nie dość tego. W wielu szkołach nadal obowiązują mundurki, chociaż nie ma już ministerialnego nakazu ich noszenia. Często są to kamizelki czy koszulki, na które trzeba wydać nawet 50 złotych, a dzieci przecież szybko rosną! - Wrzesień to dla nas finansowa katastrofa! - mówi Joanna Bis.

Dariusz Ruskowiak (36 l.), technik mechanik, z synem Konradem (9 l.):

- Książki w młodszej klasie to wydatek co najmniej 200-300 zł. Co gorsza, podręczników jest tyle do każdego przedmiotu, a do tego jeszcze ćwiczenia, atlasy, że do tej pory to ja nosiłem plecak za synem.

Małgorzata Kasprowicz (33 l.), wychowuje dzieci, z córką Pauliną (6 l.) i synem Kubą (4 l.):

- Paulina idzie dopiero do zerówki, ale już mniej więcej wiem, co mnie czeka. Trzeba będzie kupić mnóstwo szkolnych przyborów. Jak się ma dwoje dzieci, to te wydatki naprawdę są spore!

Gabriela Lichaczewska (32 l.), technik rolnik, z córką Majką (9 l.) i synem Arkiem (12 l.):

- W naszym budżecie najbardziej odczuwamy zakup książek dla dzieci. Bardzo żałuję, że nie ma już możliwości odkupienia ich od starszych uczniów! Teraz podręczniki często się zmieniają albo są w nich już wypełnione ćwiczenia.

Beata Zagańczyk (26 l.), pracownik biurowy, z córką Elizą (8 l.):

- Dla córki oprócz podręczników muszę kupić jeszcze strój sportowy. Czyli spodenki, białą koszulkę oraz getry krótkie i getry długie. A one kosztują nawet 50 zł!

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki