Nie chcieli Shazzy w Playboyu! Znamy kulisy sesji

2015-10-16 13:11

Kiedy kilka dni temu pojawiła się ta wiadomość, wielu czytelników kultowego magazynu nie mogło w to uwierzyć. A razem z nimi rzesze gwiazd, które liczyły na propozycję ,,gorącej" i prestiżowej okładki. Mowa o Playboyu, którego wydawca zapowiedział, że rezygnuje z publikowania fotografii rozbieranych kobiet. Te ostatnie nadal będą głównymi bohaterkami zdjęć, jednak w nieco innym wydaniu – mają być ubrane. - To nie to samo! - powiedziało wielu, komentując kontrowersyjną decyzję szefów wydawnictwa, które jest właścicielem tego magazynu. Na szczęście polskich fanów gazety, przez ponad 250 numerów ,,Playboya" jakie zostały tutaj wydane, mieli oni okazję podziwiać ciała wielu znanych gwiazd i celebrytek. Wśród nich były m.in. Martyna Wojciechowska, Kasia Skrzynecka czy Kayah. Okładka w ,,Playboy'u" była nobilitująca...Swoją miała również Shazza – największa gwiazda wśród wokalistek disco polo. Jak udało się ustalić SE.PL do wydrukowania tej okładki oraz powstania sesji mogło jednak nie dojść! I to nie przez ,,gwiazdorzenie" bohaterki, co się często zdarza podczas sesji z celebrytami...

Marcowe wydanie „Playboya" z 2000 roku przeszło do historii z kilku powodów: na okładce po raz pierwszy i jak dotąd jedyny znalazła się gwiazda niedocenianej wtedy muzyki disco polo zdjęcia, które zdobiły łamy pisma nie były retuszowane, a gazeta z Shazzą na okładce sprzedała się w rekordowym nakładzie. O mały włos, a ta sesja mogła się nie odbyć. Ówczesna prezes magazynu długo nie pozwalała wystosować propozycji do artystki.

W marcu 2000 roku ukazał „Playboy" z pictorialem Shazzy. Gazeta sprzedała się w nakładzie 134 tysięcy egzemplarzy. Był to w tamtych czasach najlepiej sprzedający się numer. Prawdopodobnie do dziś ten rekord nie został pobity. Chociaż „Playboy" z Shazzą na okładce okazał się strzałem w dziesiątkę, nie wszyscy od początku wierzyli w ten sukces.

- Długo trzeba było namawiać ówczesną prezes „Playboya" Beatę Milewską, która nie do końca była przekonana, że wybór Shazzy jest dobrą decyzją. Wielokrotnie protestowała. Nie była przekonana do tego, że artystka disco polo może zapewnić gazecie sukces. Musiało minąć kilka kolegiów, zanim się zgodziła i mogliśmy wystosować naszą propozycję do Shazzy. Potem, kiedy sesja gwiazdy okazała się sukcesem, zarówno wydawniczym, jak i artystycznym, przyznała rację naszemu zespołowi - zdradza po latach szczegóły współpracy Marcin Szczygielski, który w 2000 roku pracował na stanowisku dyrektora artystycznego miesięcznika „Playboy".
Stanowisko redaktora naczelnego piastował wtedy Tomasz Raczek. Dziennikarz tak oto wypowiadał się o artystce.

- Od lat ,,Playboy" stosuje taką praktykę, że spośród ludzi polskiej estrady, tzw. celebrytach wybiera sobie najpiękniejsze dziewczyny i próbuje je namawiać do tego, by stały się również jego gwiazdami. Rozmowy na temat udziału Shazzy w sesji zdjęciowej trwały kilka miesięcy. Czekaliśmy na odpowiedni moment i uznaliśmy, że idealnym będzie właśnie marzec – opowiadała.
Sama Shazza była dumna z pięknych zdjęć. Zresztą do dziś żartuje, że to piękna pamiątka na stare lata.
- Moim zdaniem to duże wyróżnienie. Jestem zadowolona i dumna, że mogę dołączyć do grona najpiękniejszych Polek. Zdecydowałam się na tę sesję dla własnej przyjemności i dla chęci pokazania się z nieco innej strony. Na planie panowała cudowna atmosfera. Pracowałam z prawdziwymi profesjonalistami, którzy otoczyli mnie opieką. Z pewnością długo będę wspominać tę sesję - mówiła Shazza.

Ta sesja została doskonale zapamiętana zarówno przez fanów gwiazdy, a także przez Marcina Szczygielskiego, który do dziś wypowiada się o piosenkarce w samych superlatywach.

- To było jedno z najprzyjemniejszych wydarzeń, które miały miejsce, podczas mojej pracy dla magazynu „Playboy". Choć była wtedy wielką gwiazdą, pozostała skromną, miłą i fajną osobą. Nie miała żadnych roszczeń ani wymagań w kwestii retuszu zdjęć. Bez problemu zaakceptowała to, co po ukończonej sesji przedstawił fotograf. Do gazety poszły zdjęcia niemal od razu z planu. Naprawdę Shazzie nie trzeba było poprawiać urody - zapewnia Szczygielski.
Dzisiaj, były dyrektor artystyczny magazynu jest popularnym pisarzem i dramaturgiem. Jest autorem sztuk ,,Berek" i ,,Furie". Pierwsza zyskała wielką popularność dzięki kreacji Ewy Kasprzyk i od lat jest grana w warszawskim Teatrze Kwadrat. Szczygielski dodaje, że redakcja gazety nie kryła radości, kiedy było już wiadomo, że Shazza zgodziła się na odważną sesję.

- Zapamiętałem ją jako niezwykle piękną, zgrabną kobietę. Nie miała żadnych kompleksów. Jaj sylwetka była idealna. Zdjęcia były naprawdę subtelne i wyważone. Nagości nie było ani za dużo ani za mało. Wręcz idealnie. Okładka, na której Shazza wychyla się z kielicha tulipana, na której nie widać żadnej z intymnych części ciała, zachęcała do tego, by zajrzeć do środka. To była klasa sama w sobie - opowiada Szczygielski.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki