Tadeusz Płużański: Nie musimy być pośmiewiskiem świata

2010-10-12 8:00

Pół roku temu w Smoleńsku rozbił się rządowy tupolew - rządowy, nie prezydencki, bo należał do rządu, a nie najwyższego reprezentanta państwa, który tylko z niego korzystał. Polska i świat zamarły w niedowierzaniu i przerażeniu. Jednak po 70 latach Katyń powrócił na pierwsze strony gazet. Powrócił do świadomości zbiorowej zachodniego świata.

Po pół roku część rodzin udała się do Smoleńska, aby oddać hołd zmarłym. W miejscu, w którym zginęli, przeżyć ich dramat, "dokończyć ich lot". Anna Komorowska spotkała się ze Swietłaną Miedwiediewą. Znów oczy świata spojrzały w kierunku Katynia. Miało być uroczyście i przejmująco, a wyszło... jak zawsze.

Rodziny nie mogły wrócić do kraju, bo nie miały czym. Najpierw rozkraczył się jeden samolot, potem - wezwany do Witebska - drugi, zapasowy. No, tego już naprawdę za wiele!

Przeczytaj koniecznie: Rodziny ofiar smoleńskiej katastrofy już w Polsce

Raz, bo można było oszczędzić rodzinom kolejnej traumy. Dwa - świat co prawda znów zobaczył Smoleńsk i Katyń, ale przede wszystkim niesprawne polskie samoloty. I nie pomyślał, że to miejsca naznaczone, przeklęte, ale że Polska to jakiś biedny kraik, parias Europy. Ale przecież aż takimi nędzarzami nie jesteśmy. Zamiast wydawać krociowe sumy na czarterowanie samolotów, rząd powinien (więcej - musi) kupić wreszcie kilka maszyn, którymi będą bezpiecznie latać oficjalne delegacje.

Przestańcie narażać życie ludzi, a Polskę na pośmiewisko.