Czuję, że nadal jestem w grze

2013-07-03 4:00

Niekwestionowana królowa piosenki dziecięcej. Ale ona sama nie lubi, gdy tak się o niej mówi. - Uprawiam muzykę familijną - protestuje. Kawaler Orderu Uśmiechu i Ambasador Dobrej Woli przy UNICEF. Na jej koncertach bawią się całe pokolenia fanów.

Od lat niesie radość maluchom. Każde dziecko zna piosenkę "A ja wolę moją mamę". Ale i dorośli nucili jej "Od rana mam dobry humor". Przez wiele lat była na topie jako kompozytorka i piosenkarka. W latach 70. ub. wieku związała się nieszczęśliwie ze znacznie od niej starszym muzykiem i kompozytorem Januszem Komanem, który okazał się tyranem. Po narodzinach syna w 1981 r. uciekła z koszmarnego związku do USA. Roczne dziecko oddała pod opiekę swoich rodziców. Zrobiła to, by ratować je przed ojcem. W Stanach poślubiła gitarzystę Toma Logana i osiadła w Chicago. Wróciła do Polski po 3 latach, by przez 12 kolejnych kursować między tym miastem a Polską. Zorganizowała kilka tysięcy własnych koncertów, różnego rodzaju imprez dla dzieci i rodzin. I nadal to robi.

- Lata mijają, wokół wiele zmian, a pani nadal świeża, radosna i tak aktywna jak kiedyś. Jak to możliwe?

- To pewnie sprawa mojego repertuaru. Nie śpiewam o miłości, seksie, czyli o tym, o czym się dziś śpiewa. Moje piosenki są o przyjaźni, tolerancji, szacunku dla człowieka, dla zwierząt. Mam wrażenie, że takich uniwersalnych treści nikt dziś nie porusza. A one są potrzebne. I mam potwierdzenie tego na swoich koncertach. Przychodzą na nie rodzice z dziećmi i wszyscy się dobrze bawią. I tak już od ponad 30 lat.

- Na koncerty przychodzą tłumy, ale nie ma pani w telewizji, w radiu też jest pani rzadkim gościem...

- Ano nie ma mnie tam. Nie zostałam też zaproszona na tegoroczny festiwal w Opolu, choć w latach 80. wygrałam go dwa razy. I w zasadzie nie było w tamtych czasach festiwalu, na którym bym nie śpiewała. Cóż, trochę to smutne. Ale nie mam czasu na smutki, za chwilę znów wyruszam w trasę. A poza tym, smutki to nie moja specjalność.

- Optymistka z natury czy ze względu na optymistyczną twórczość?

- Pewnie i jedno, i drugie. Oczywiście i ja mam gorsze dni, bo któż ich nie ma. Ale nie roztkliwiam się nad sobą. Nie poddaję się myślom, które mogą mnie ciągnąć w dół. W takich sytuacjach staram się "odkręcać", czyli zwracam swoje myśli w całkiem innym kierunku. I to pomaga. Podobnie jak kontakt z ludźmi. A komponowanie piosenek też z pewnością nieźle poprawia mi nastrój.

- Zaczęła pani od piosenki dla dzieci, skomponowanej do słów Agnieszki Osieckiej - "A ja wolę moją mamę". Dedykowała ją pani swojemu synowi Wojtkowi. To wtedy zaczęło się zainteresowanie tego typu twórczością?

- Być może, ale to nie jest do końca tak. To nie są piosenki tylko dla dzieci. Chcę, by łączyły pokolenia. Zresztą, przecież w swoim repertuarze mam też utwory dla dorosłych, np. "Od rana mam dobry humor" czy "Najpiękniejsza w klasie". Wszystkie mają zarażać optymizmem.

- I tak chyba jest. Zresztą wystarczy spojrzeć na tytuły tych utworów - "Na słodko", "Ogólnie jest okej", "Świat dla odważnych"... I "choćby deszcz z nieba lunął, to radości nie przysłoni żaden cień".

- Nawet gdy cieniem jest to, że nie ma mnie w mediach. Bo w gruncie rzeczy mogę się czuć dzieckiem szczęścia. Cały czas pracuję, robię to, co lubię, mam kontakt z wieloma ciekawymi ludźmi. Czuję, że jestem w grze. I mam nadzieję, że tak szybko z niej nie wypadnę. A najgorętszym okresem są letnie miesiące, kiedy dużo koncertuję.

- Nie doskwiera pani uczucie przemijania? Wielu artystów, nie może się z tym pogodzić...

- Generalnie kobiety mają z tym gorzej. Bo jeśli któraś nagle objawi się odmłodzona o kilkanaście lat, to od razu słyszy, że zrobiła sobie operację plastyczną i jak ona teraz wygląda! A gdy niczego sobie nie podciągnie, nie usunie, to może usłyszeć - jak ona się brzydko starzeje! Czyli i tak źle, i tak niedobrze. W ogóle więc się nad upływem czasu nie zastanawiam. Robię swoje i już.

- Czy syn Wojtek odziedziczył po pani takie radosne podejście do życia?

- Myślę, że tak. Pewnie dlatego też mamy ze sobą tak wspaniały kontakt.

- Pani imieniem nazywają przedszkola, szkoły, nawet w Kornwalii. To chyba najlepszy dowód, jak potrzebne są pani piosenki?

- Jasne, mam tego świadomość. Dlatego nie martwię się o przyszłość.

- Dziękuję za rozmowę.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki