- Łapicka szuka pracy. Pieniądze z książki "Łapa w łapę", którą napisała z mężem, już się skończyły. Jest jej ciężko - mówi nam człowiek z branży. Jakby tego było mało, Kamila właśnie straciła pracę w prestiżowym magazynie "Pani". Miała tu własną kolumnę.
- Pani Kamila jakby troszeczkę zaczęła odbiegać od tego, jak my chcieliśmy te strony zmodyfikować, zredagować. Trochę inaczej to widziała, więc nasze drogi się rozeszły - słyszymy w redakcji.
Kamila zwierzała się niegdyś, że chciałaby skończyć reżyserię. Kiedy żył jej mąż, pomagała w Teatrze Polskim, była asystentką reżysera. Ale i tu w tej chwili nie mają dla niej zajęcia. - Nie pracuje, a czy będzie - tego nie wiem - dowiadujemy się od Katarzyny Gaweł-Stańkowskiej.
Łapicki dla ludzi teatru był guru, przyjaźnił się z największymi. Jan Englert (70 l.), dyrektor Narodowego, twierdzi dziś, że nie wie o kłopotach Kamili.
- To są sprawy między ludźmi teatru - mówi jedynie.
Dyrektor innego dodaje: - U mnie nie znajdzie... W ogóle trudno jej będzie. Po tym jak się zachowała... - zawiesza głos i po chwili stwierdza, że nie ma na myśli tylko tego, że wdowa tuż po śmierci męża wyrzuciła jego rzeczy na śmietnik.
Łapickiej pozostał tygodnik "Sieci", pisze tu o wszystkim. Ostatnio ukazał się artykuł, w którym Kamila Łapicka - teatrolog (tak została przedstawiona) - radzi, jak ćwiczyć, odżywiać się, nakładać maseczki, być w formie cały rok.
Taki talent się marnuje.