Elektroniczny SEKS, czyli szczytowanie na żądanie

2015-03-12 21:30

Jeszcze nie tak dawno mogliśmy takie cuda oglądać jedynie na filmach z gatunku science fiction - urządzenia, które wywołują orgazm na żądanie czy też, jak kto woli, na życzenie. Dziś nie jest to już fantazja.

"Szczytownica" ze starego telefonu

Taki aparat pojawił się m.in. w jednym z odcinków polskiego serialu "Daleko od noszy". Pacjent Nowak skonstruował w nim "szczytownicę", która podłączona elektrodami do dłoni miała wywoływać orgazmy. A do skonstruowania tego urządzenia wykorzystał. części ze starego telefonu.

To oczywiście jak najbardziej była fikcja. Natomiast to, co kilka lat temu przypadkiem odkrył dr Stuart Meloy, amerykański anestezjolog, działo się już naprawdę. Opracował on metodę uśmierzania bólu przez wszczepianie do rdzenia kręgowego implantów - stymulatorów. Pewnego razu popełnił jednak błąd i umieścił implant nie tam, gdzie powinien. I jakież było jego zdumienie, kiedy pacjentka nagle krzyknęła. Bynajmniej nie z bólu.

"Niech pan tego nauczy mojego męża"

Takie właśnie były jej słowa rzucane między licznymi westchnieniami i pojękiwaniami. Bo kobieta niewątpliwie przeżywała intensywne orgazmy. I choć w tym przypadku implant został wyjęty, by ponownie trafić już we właściwe miejsce, to dr Meloy zaczął ze stymulatorami eksperymentować. Tak powstał jego orgazmotron, urządzenie do wywoływania orgazmów, wszczepiane do odcinka lędźwiowego kręgosłupa.

Dr Meloy przekonuje, że z takiego orgazmotronu mogliby korzystać także mężczyźni, mający problemy z erekcją. Czyli, nie tylko orgazm, ale też wzwód za naciśnięciem guzika.

Wynalazek amerykańskiego lekarza wciąż jeszcze jest w fazie eksperymentów, gdyż nadal szuka on tej najbardziej idealnej wersji. Może jednak byłoby lepiej, gdyby jej nie znalazł.

Sprawdź: Orgazm trwający 15 minut? To możliwe! Rozkosz przedłuży lubrykant z... MARIHUANĄ

Rozkosz bez wspomagaczy

Przeciwni takim urządzeniom są eksperci od miłosnej sztuki. I chyba słusznie. - Seks traci swoją moc, gdy staje się mechaniczny, przedobrzany, kiedy przeobraża się w mechaniczną obsesję. Nie można oddzielać seksu od uczuć, osobistych więzi, pragnień, które zmieniają jego barwę, smak, zapach i rytm. Sztuczne wywoływanie orgazmów pozbawia seks piękna, z jakim powinien się kojarzyć - uważa Susan Crain Bakos, czołowy amerykański autorytet w dziedzinie seksu.

Orgazm wywołany naciśnięciem przycisku to przecież nie jest to samo, co orgazm poprzedzony rosnącym pożądaniem, czułym dotykiem, namiętnymi pocałunkami i całą zmysłową otoczką - atmosferą w sypialni, kolacją przy świecach, wspólnym prysznicem czy erotycznym masażem. Z definicji orgazm, czyli szczytowanie, stanowi kulminację rozkoszy, to kulminacyjna fala podniecenia seksualnego. Orgazm sztucznie wywołany zubaża więc seks, pozbawia wielu doznań. - I to kobiety, ponieważ z natury są bardziej wrażliwe i bardziej zmysłowe, mogą stać się ofiarami wynalazków zwanych orgazmotronami - przestrzega Susan Bakos.

Szczęście bez orgazmu

W pewnych okolicznościach urządzenia tego typu mogłyby jednak okazać się przydatne, np. gdy kobieta cierpi na anorgazmię, czyli w ogóle nie jest zdolna do przeżywania orgazmów. - Jeśli jednak kobiecie to nie przeszkadza i nie odbija się to niekorzystnie na jej związku, nie ma konieczności leczenia tego stanu rzeczy - uważa seksuolog prof. Lew-Starowicz. Ponadto wiele kobiet niedoznających orgazmu potrafi odczuwać tyle radości we współżyciu, że daje im to poczucie szczęścia. Świadomość zjednoczenia, przyjemność płynąca z pieszczot partnera, przekonanie o jego miłości wynagradza im brak orgazmu.

Zapisz się: Codziennie wiadomości Super Expressu na e-mail

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki