Kulisy STANU WOJENNEGO: wojsko na placach i we snach

2014-05-25 19:19

W niedzielę 13 grudnia 1981 r. było mroźno i ślisko. Działacze Solidarności od świtu ukrywali związkową dokumentację. Wszyscy bali się wkroczenia Rosjan. Ale to polskie, a nie rosyjskie czołgi wyjechały na ulice. Rządzący od ponad roku nosili się z zamiarem wprowadzenia w kraju stanu wojennego

Niedziela 13 grudnia była datą idealną. W dwóch miejscach równolegle obradowali działacze "S" i wspierający ich intelektualiści. W Gdańsku podczas Komisji Krajowej (m.in. Lech Wałęsa, Zbigniew Bujak, Władysław Frasyniuk, Jacek Kuroń, Bogdan Borusewicz, Lech Kaczyński) i w Warszawie na Kongresie Kultury Polskiej (m.in. Andrzej Wajda, Krzysztof Penderecki, Aleksandra Śląska, Andrzej Szczypiorski, Władysław Hasior, Gustaw Holoubek i Władysław Bartoszewski).

Zobacz: Barbara Jaruzelska: "Chcę się rozwieść z generałem"!

Niedzielę 13 grudnia wybrano na dzień ogłoszenia stanu wojennego już w styczniu 1981 roku. Analiza kosztów interwencji radzieckiej sporządzona przez ministra Stanisława Cioska mówiła o 500 tys. ofiar i ponad 10-letniej okupacji. Dlatego m.in. rządzący zdecydowali się na załatwienie sprawy bez pomocy z zewnątrz.

CZYTAJ TEŻ: Jaruzelski knuł z Sowietami w puszczy w sprawie stanu wojennego

Nocą z 8 na 9 grudnia Wojciech Jaruzelski poinformował o szczegółach planowanych działań naczelnego dowódcę wojsk Układu Warszawskiego. Potem odbyło się posiedzenie Rady Wojskowej MON. Ostateczna decyzja o wprowadzeniu stanu wojennego 13 grudnia zapadła rankiem 11 grudnia.

Polskie władze dopracowywały szczegóły. Przygotowywano akty prawne. Czekało wydrukowane w ZSRR w 100 tys. egzemplarzy "Obwieszczenia o wprowadzeniu stanu wojennego". Liczące ponad 5 tys. nazwisk listy osób przeznaczonych do internowania, sukcesywnie uzupełniane, przygotowano już na początku 1981 roku. Na sygnał czekały pododdziały specjalne (rozpoznawcze), jednostki awangardowe (do akcji bezpośrednich), pododdziały fizylierów (do wsparcia czołgów), bataliony prewencyjne i manewrowe. Działali tajniacy.

Inny świat

Rankiem 13 grudnia Polacy obudzili się w innym świecie. Na ulice wjechały czołgi i transportery opancerzone. Żołnierze grzali się przy koksownikach. Krajem rządziła WRON (Wojskowa Rada Ocalenia Narodowego). Organizowało się państwo podziemne.

Zobacz: Wojciech Jaruzelski nie żyje. Generał zmarł około 15 w południe, 25 maja 2014 roku

Dekret o stanie wojennym zawieszał podstawowe prawa, jak np. nietykalność osobista, nienaruszalność mieszkania czy tajemnica korespondencji. Nie było już prawa do zgromadzeń. Ograniczono swobodę podróżowania po Polsce, paszporty straciły ważność. Wprowadzono cenzurę przesyłek pocztowych i kontrolę rozmów telefonicznych. Obowiązywała godzina policyjna. Między godziną 22 a 6 rano nie wolno było poruszać się po ulicach bez specjalnego zezwolenia. Zamknięto szkoły i uczelnie. Po wykręceniu numeru w słuchawce rozlegał się głos "rozmowa kontrolowana". Listy z życzeniami świątecznymi miały stemple "Ocenzurowano". Działał tylko jeden kanał telewizyjny, a spikerzy mieli na sobie mundury.

Wielkie ucieczki

Mimo perfekcyjnie zaplanowanej akcji niektórym ważnym działaczom udało się uniknąć zatrzymania. Zbigniew Bujak, przewodniczący Regionu Mazowsze, nie tylko nie dał się złapać 13 grudnia, ale ukrywał się przez pięć lat.

Polecamy: To nie w niej zakochał się Jaruzelski. Historia miłości Barbary i generała

Władysław Frasyniuk, szef Dolnośląskiej Solidarności, po pierwszych ostrzeżeniach postanowił opuścić obrady Komisji Krajowej w Gdańsku. Wraz z innymi działaczami z Dolnego Śląska wracał pociągiem do Wrocławia bez biletów - z obawy o rozpoznanie przy kasie. Na szczęście konduktor ostrzegł Frasyniuka i jego kolegów przed planowanym aresztowaniem na stacji docelowej. Opozycjoniści wyskoczyli ze zwalniającego pociągu tuż przed stacją Wrocław Główny. Maszynista przez okno wykonał gest, który miał oznaczać "trzymamy kciuki" i pokazał znak "V". Takie udane akcje były jednak wyjątkami. Zaczęły się zatrzymania - nocne łomoty do drzwi, brutalność ZOMO. W ciągu niespełna roku do obozów internowania trafiło ponad 9700 działaczy Solidarności i podziemia. Od kul i ciosów pałek zginęło około 150 osób. Dziewięciu spośród nich straciło życie już trzy dni po wprowadzeniu stanu wojennego, w trakcie pacyfikacji kopalni "Wujek".

Czytaj również: Wojciech Jaruzelski nie żyje – rodzina opłakuje zmarłego generała

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki