Super Fokus: Rosyjska ruletka z kosmosem

2014-08-21 4:00

Skatalogowano tysiące obiektów krążących w Układzie Słonecznym. Pewność, że nie grozi nam kolizja, dotyczy tylko wielkich kosmicznych kamieni, średnicy setek kilometrów. Rozkładów jazdy tysięcy mniejszych, w tym wielkości kilkudziesięciu kilometrów, nie znamy. Zderzenie z nimi mogłoby wywołać kataklizm większy od tego, który zabił kiedyś dinozaury.

Co sto milionów lat o Ziemię rozbija się asteroida o promieniu ok. 10 km. Właśnie taka 65 milionów lat temu spowodowała zagładę wielkich gadów. Ale im mniejszy obiekt, tym szanse na kolizję rosną. Zderzenie z kilkukilometrową kosmiczną skałą grozi nam co 10 milionów lat. Kolizja z asteroidami kilometrowej średnicy następuje statystycznie co 500 tys. do miliona lat, a z jeszcze mniejszymi, wielkości od stu do kilkuset metrów, raz na kilkadziesiąt tysięcy. Zagrożenie zderzeniem z obiektem kosmicznym ocenia się według 11-stopniowej skali Torino opracowanej przez NASA. Pierwszy stopień, niewielkie zagrożenie kolizją, oznacza, że asteroidę należy obserwować. Trzy ostatnie stopnie to pewne zderzenie.

Zobacz: Super Fokus: Tajemnica krzywego lasu

Na podstawie oceny potencjalnych zagrożeń ze strony obiektów kosmicznych, tych znanych i tych jeszcze nieodkrytych, oszacowano, że w XXI wieku prawdopodobieństwo ich zderzenia z Ziemią wynosi 1:5000. Najbardziej jesteśmy narażeni na kolizje z asteroidami - kosmicznym gruzem pozostałym po budowie Układu Słonecznego zakończonej ponad 4,6 miliarda lat temu. Pas planetoid między orbitą Marsa i Jowisza zawiera blisko 700 tys. asteroid. W każdej chwili zderzenie na ich zatłoczonych trasach może sprawić, że wytrącona z toru wielka skała popędzi w stronę Ziemi. Obiekty mogące zagrozić naszej planecie, poruszające się po orbitach znajdujących się w odległości nie mniejszej niż 45 mln km, określa się mianem NEO (skrót od Near-Earth Objects - obiekty bliskie Ziemi). Szacuje się, że NEO średnicy ponadkilometrowej, grożących unicestwieniem życia, jest około tysiąca. Tych mniejszych, zdolnych "zdmuchnąć" miasto w niespodziewanym nalocie, mogą być nawet miliony.

Wszystkie znane obiekty o średnicy ponad 140 metrów, mogące przelecieć w odległości nie większej niż 7,5 miliona km od Ziemi, a jest ich 1400, nie wybierają się do nas wcześniej niż za sto lat. Ale każda kolejna noc może przynieść odkrycie intruza, któremu Ziemia stoi na drodze. Z takim kosmicznym gościem, odkrytym zbyt późno, to znaczy np. kilkanaście miesięcy przed zderzeniem, nic nie moglibyśmy zrobić.

 

Goście bez zapowiedzi

Wszystkie pomysły na unieszkodliwienie pędzących w naszą stronę asteroid wymagają czasu - na obliczenia toru lotu, rozpoznanie i przygotowanie misji. Jeśli chodzi o odleglejszą przyszłość, spośród 900 znanych dużych obiektów w Układzie Słonecznym aż 200 może kiedyś przeciąć orbitę Ziemi. Według szacunków, zdołaliśmy odkryć zaledwie mniej niż dwudziestą piątą część potencjalnie groźnych kosmicznych brył. Zagrożeniem są nie tylko asteroidy, ale i komety. Aż 20 brył zamrożonego kosmicznego błota rocznie kieruje się z obszaru leżącego daleko za Plutonem w kierunku Słońca. Dopóki przelatując blisko niego nie rozpuszczą gazowego warkocza, są niewidzialne, nie do wykrycia, a mogą prostym kursem lecieć w kierunku Ziemi. Na takich nagłych gości nie ma sposobu. Asteroidy pochodzą zwykle z obszarów bliższych Słońcu, co ułatwia ich odnalezienie na niebie. Okazuje się jednak, że wielki latający kawał skały można zwyczajnie "zgubić". Tak było z asteroidą Alberta odkrytą w 1911 roku, która przepadła i odnalazła się po stu latach.

Uzbrojeni w mrzonki

Plan jest taki. Przeszukiwać bliski kosmos, wykrywać obiekty zagrażające Ziemi i śledzić ich kursy. Po trafieniu na potencjalnego "zabijakę" życia, pozostaje nadzieja na "międzynarodową solidarność" oraz na to, że "wspólnymi siłami się uda". Żaden system obrony przed zagrożeniem z kosmosu nie funkcjonuje. Są tylko futurystyczne, czasem fantastyczne, pomysły. Na przykład idea Strategicznej Obrony Ziemi, zakładająca, że członkowie NATO wspólnie z Federacją Rosyjską stworzą system unieszkodliwiania nadlatujących asteroid lub komet. W razie zagrożenia mówi się o wysłaniu statku-zwiadowcy i załatwieniu sprawy z użyciem ładunku atomowego. W naukowej dyskusji o metodach ratowania Ziemi przed intruzami z kosmosu pojawia się też idea sprowadzenia obiektu z kolizyjnego kursu przez długotrwałe ostrzelanie z towarzyszącego mu statku. Rozważa się też użycie w tym celu silnej wiązki laserowej. Inną metodą jest wykorzystanie roju mikrosatelitów lub "grawitacyjnego ciągnika" - sondy, która sprowadziłaby obiekt ze złej drogi. Tyle w kwestii rozważań. A co robimy, żeby w razie czego nie podzielić losu dinozaurów? Obserwujemy niebo. I doskonalimy technikę. Ale prawda jest taka, że nie jesteśmy gotowi na żaden upadek. Ani planetoidy średnicy ponad kilometra, która spowodowałaby eksplozję o sile kilkuset milionów bomb atomowych, ani kosmicznego kamienia średnicy 300 m, który byłby w stanie spalić piątą część Polski, ani 50-metrowego meteoru mogącego zmieść z powierzchni Ziemi metropolię. A w rosyjską ruletkę nie wygrywa się bez końca.

Fatalne rozkłady jazdy asteroid

* 1997ZF11, o średnicy 1,6 km, w 2028 roku przeleci bardzo blisko Ziemi

* 2013TV135 może uderzyć w Ziemię z siłą 150 tys. bomb wodorowych 26 sierpnia 2032 roku

* 2004MN4, zwana Apophis, o średnicy 270 m, 13 kwietnia 2036 roku minie Ziemię zaledwie w odległości 40 tys. km, o ile nie zmieni kursu na kolizyjny

* 2002NT7, o średnicy 2 km, zdolna zabić czwartą część ludzkości, może zderzyć się z Ziemią 1 lutego 2060 roku

ZAPISZ SIĘ: Codziennie wiadomości Super Expressu na e-mail

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki