Zabójczo sympatyczni

2008-02-24 17:31

Czy w powiedzeniu "dziesięć lat bez wyroku", nasuwającym się na widok niektórych ludzi, tkwi ziarno prawdy?

Ponad sto lat temu "urodzeni mordercy" straszyli studentów prawa z wypiekami zgłębiających naukowe dzieło "Człowiek - zbrodniarz". Dziś wiemy, że ta książka włoskiego psychiatry Cesare Lombroso, ze zdjęciami przedstawiającymi typy morderców, podpalaczy, złodziei, gwałcicieli itd. ma niewiele wspólnego z przestępczą rzeczywistością. Mordercą nie zostaje się dlatego, że wygląda się jak morderca. Rysy twarzy i sylwetka nie ujawniają cech czających się głębiej, w genach. Jest jednak faktem, że autor "Człowieka - zbrodniarza" był jednym z pierwszych, którzy zwrócili uwagę na związek przestępczych skłonności z biologią człowieka.

Szubieniczne geny

Czy mordercą można się urodzić? Ten problem od lat nurtuje kryminologów. Idealnymi kandydatami do badań i rozważań są zabójcy seryjni. W ich przypadku nie może być mowy ani o działaniu w afekcie, ani o zbrodni popełnionej na skutek fatalnego zbiegu okoliczności. Oni z pewnością mają defekt. Tylko jaki?

Dowiedziono naukowo, że nadmierna impulsywność i brak samokontroli może być skutkiem wadliwej budowy przednich płatów mózgu. To jednak nie znaczy, że tę wadliwość można rozpoznać po kształcie czoła.

Mroczny potencjał

W "Nature" opublikowano wyniki badań, mówiące, że psychopatyczni mordercy mają defekt mózgu, przez który przemoc odbierają pozytywnie. Amerykańskie pismo "Violence and Victims" (przemoc i ofiary) zwróciło uwagę, że mordercze skłonności mogą pojawić się już w młodym wieku i to wcale nie na skutek predyspozycji genetycznych, ale wpływu środowiska. Z badań przeprowadzonych na grupie wyjątkowo brutalnych zabójców odsiadujących wyroki wynika, że ci najokrutniejsi sami byli w dzieciństwie ofiarami przemocy. Z drugiej strony większość z nich przyznała się do halucynacji, co z kolei kieruje uwagę ku wrodzonym zmianom w mózgu.

Seryjni jak z seriali

Większość seryjnych morderców to tak zwani ludzie z sąsiedztwa, wyglądający przeciętnie, niegroźnie, a nawet sympatycznie. Niektórzy ze słynnych zabójców mordujących wiele razy nigdy nie osiągnęliby tak przerażających wyników, gdyby nie mieli wyjątkowo miłej powierzchowności.

Seryjny morderca znany jako H.H. Holmes zabił co najmniej 27 osób, z których większość spalił w swoim gościnnym domu, pełnym kryjówek i zapadni. Żadna z żon ani konkubin Holmesa nie zorientowała się, że będzie mogła opuścić jego dom tylko z dymem. Zgodnie z zeznaniami sąsiadów "pan Holmes to był taki miły gość"É

Zabójca piętnaściorga dzieci, Amerykanin Albert Fish, mający na koncie eksperymenty kanibalistyczne, był przemiłym, ciepłym starszym panem. Budził zaufanie rodziców, a ofiary wręcz do niego lgnęły. Grace Budd, dziewczynka, którą zjadł, nazywała go "kochanym wujkiem".

Niania jak (senne) marzenie

Przypadkiem przeczącym poglądowi, jakoby psychopata zawsze wyglądał podejrzanie, jest seryjna dusicielka z Paryża, Jeanne Weber, mordująca na początku XX wieku. Jako opiekunka do dzieci wzbudzała takie zaufanie matek, że jedna z nich powierzyła jej pieczy kolejne dziecko, mimo że pierwsze pod opieką Jeanne zmarło na skutek tajemniczego ataku duszności. Zaufanie do niani morderczyni nie zmalało nawet wtedy, kiedy drugie dziecko spotkał identyczny los! Po śmierci trzeciego dziecka powierzonego pieczy panny Weber lekarz uwierzył w jej wyjaśnienia i uznał, że tym razem zabójcą był atak dyfterytu!

Nawet kiedy na "atak apopleksji" zmarł syn Jeanne Weber, otoczenie i policja uznały, że wszystkiemu winien jest "fatalny pech tej miłej kobiety". Tymczasem naprawdę fatalnego pecha mieli jej kolejni podopieczni.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki