Anna Przybylska NIE ŻYJE. Pożegnała się z dziećmi i odprawiła je, by nie widziały jak umiera

2014-10-07 18:44

Widmo śmierci krążyło nad Anną Przybylską (†36 l.) od ponad roku. Aktorka, choć do końca wierzyła w cud, że kolejna terapia wyleczy jej raka trzustki, wiedziała też, że przegrywa z chorobą. Powoli ze swoim odejściem oswajała najbliższych - matkę Krystynę, ukochanego Jarosława Bieniuka (35 l.) i trójkę cudownych dzieci. To z nimi - Oliwią (12 l.), Szymonem (9 l.) i Janem (3 l.) - najwcześniej się pożegnała. Nie chciała, by widziały, jak na zawsze zamyka powieki.

Już od kilku dni Ania czuła się wyjątkowo źle. Leki uśmierzające ból koiły tylko nieco cierpienia aktorki. Czasami jednak odbierały pełną świadomość. Ale cały czas był przy niej Jarek, była też mama. Oboje, choć pełni wiary w cud, czuli, że zbliża się moment pożegnania. Rodzina uznała, że lepiej będzie, aby w ostatnich chwilach życia Ani nie było przy niej trójki jej cudownych dzieci. Ani aktorka, ani jej najbliżsi nie chcieli, by widziały cierpienia ukochanej mamy. Ale zarówno Oliwka, jak i Szymek wiedzieli, co się dzieje w ich domu. Oboje bardzo płakali, gdy całowali ukochaną mamusię. Tylko mały Janek nie rozumiał, że po raz ostatni ją widzi. Dzieci zamieszkały z bliskimi Jarka.

Zobacz też: Anna Przybylska miała wielkie marzenia. Przed śmiercią chciała jeszcze zagrać starą kobietę

Jednocześnie miała wielkie marzenie

- Ania poprosiła Jarka, by kochał dzieci za ich dwoje - mówi znajoma aktorki. Potem był ksiądz z ostatnim namaszczeniem. Ania przygotowywała się na śmierć. Nie ukrywała, że pojednała się nawet z Bogiem. - Wyspowiadałam się pierwszy raz od 13 lat. Teraz znowu kumpluję się z Panem Bogiem, chodzimy co niedziela na kawę - mówiła w "Vivie!". Jednocześnie miała wielkie marzenie. - Jeszcze chcę trochę pożyć. Bardzo głęboko wierzę, że mi się uda! Niestety, nie udało się jej wygrać z chorobą. W niedzielę Ania odeszła. Zmarła około godziny 15 w swoim domu w Gdyni. Najtrudniej będzie to zrozumieć jej dzieciom, które tak bardzo ją kochały. Gdy leżała w szpitalu, rysowały jej laurki. Teraz jednak Jarek zadbał o to, aby w czasie załatwiania wszystkich formalności pogrzebowych dzieci były z dziadkami. - Na razie nie wiadomo jeszcze, kiedy odbędzie się pogrzeb. Rodzina jest w trakcie załatwiania formalności - mówi Małgorzata Rudowska, menedżerka aktorki.

Teraz na barkach Jarka spocznie obowiązek wychowywania dzieci i dbania o to, aby do końca życia zapamiętały swoją cudowną mamę uśmiechniętą, a nie walczącą z nieuleczalną chorobą.

Żegnaj, Aniu.

ZAPISZ SIĘ: Codziennie wiadomości Super Expressu na e-mail

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki