Bohdana Smolenia zabiły papierosy i depresja [ZDJĘCIA]

2016-12-16 5:00

Nie żyje Bohdan Smoleń (+69 l.). Aktor przegrał wieloletnią walkę z życiem. I choć jego rodzina modliła się o cud i walczyła o jego powrót do zdrowia, kabareciarz odszedł od nas w czwartek o godz. 4 w jednym z poznańskich szpitali. Lekarzom nie udało się go uratować. Bezpośrednim powodem była infekcja, która zaatakowała organizm. Nie jest tajemnicą jednak, że do jego stanu przyczyniła się depresja i papierosy, które palił nawet potajemnie w szpitalu.

Choć sam rozśmieszał ludzi do łez, w życiu prywatnym wcale nie było mu do śmiechu. W 1988 roku jego 14-letni syn Piotr popełnił samobójstwo. Żona aktora, Teresa, nie mogła pogodzić się z utratą syna. - Nie wytrzymała psychicznie i też popełniła samobójstwo - opowiadał Smoleń. Samotnie wychowywał dwóch synów: Macieja i Bartosza. Poświęcił dla nich karierę.

Każdy artysta pozbawiony sceny gaśnie. Tak było i z panem Bohdanem. Trudy codzienności zabierały mu radość życia. W latach 90. próbował jeszcze odbudować pozycję zawodową. Wrócił na kabaretową scenę z przyjacielem z kabaretu Tey, Zenonem Laskowikiem (71 l.). Współpraca zakończyła się awanturą.

Smoleń zagrał również kultową rolę w produkcji "Świat według Kiepskich" - listonosza Edzia. Wtedy zaczęły się jego problemy zdrowotne. - Na plan przyjeżdżał chory. Był już na wózku inwalidzkim, a potem siadał na jakimś stołeczku, tak było wymyślone, by mógł na siedząco grać - wspomina Zofia Czerwińska (83 l.), koleżanka z serialu.

W 2008 r. okazało się, że ma poważne problemy z płucami. Lekarze załamywali ręce. - Mówią, że nie mam płuc - śmiał się Smoleń i palił dalej. Przez moment udało mu się rzucić papierosy, ale wracał do nich równie szybko. Palił nawet potajemnie w szpitalu, kiedy dostał pierwszego udaru.

Potem regularnie lądował w szpitalach. Miał sparaliżowane ciało, tracił mowę. W marcu 2015 roku omal nie udusił się na śmierć. Miał zaawansowane zapalenie płuc.

- Prawdę mówiąc to zabiły go papierosy, bo nie wypuszczał ich z ust nawet w tamtym roku. Pod tym względem był nieprzejednany, bo nałogowcy nie są w stanie po prostu nie palić. A był po już drugim udarze, potem przyszedł trzeci... - wzdycha Czerwińska.

Smoleń wiele miesięcy spędził w szpitalu, a następnie dochodził do sił w jednym z ośrodków rehabilitacyjnych. Powoli także odzyskiwał mowę. Nic jednak nie wskazywało na to, że to jego ostatnie chwile. Jego opiekunka Joanna Kubisa z Fundacji "Stworzenia pana Smolenia" zapewniała, że czuje się dobrze, a przy życiu trzyma go ukochany szczeniak Lucky. Niestety, pan Bohdan dostał infekcji i od poniedziałku przebywał w jednym z poznańskich szpitali. Jego organizm był tak bardzo osłabiony, że już nie poradził sobie z chorobą.

ZOBACZ: Bohdan Smoleń NIE ŻYJE! Jego syn i żona popełnili SAMOBÓJSTWO

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki