- Kasia Górka, którą gra pani w "Barwach szczęścia", bardzo się zmieniła...
- Tak. Może ze względu na to, że umarła jej mama i nagle straciła kogoś bliskiego. Ma teraz w sobie mnóstwo empatii. Stała się pomocna, wspiera dosłownie wszystkich. To anioł! Mam nadzieję, że wkrótce wróci do korzeni i pokaże charakter, a na razie staram się ją wybronić, dać wiarygodność, pewność i przekonanie.
Patrz też: Tak się bawi Katarzyna Zielińska, gwiazda "Barw szczęścia". Zagra w teatrze Roma!
- Zbliży się także do Aliny, mamy Ksawerego, co jeszcze niedawno wydawało się niemożliwe.
- Nawet zacznie do niej mówić "mamo"! Alina (Hanna Dunowska - przyp. red.) wcześniej jej nie ufała, ale sytuacja się zmieniała, gdy dotknęła ją osobista tragedia. Mama Ksawerego będzie miała problemy z mężem i nagle dostrzeże, że Kasia nie jest taka zła. Że potrafi wyciągnąć do niej rękę, przyjść z pomocą. Smutne jest to, że moja bohaterka nie potrafi ułożyć sobie życia osobistego. Faceci przewijają się jeden za drugim, ale ciągle coś nie gra, nie pasuje.
- A Ksawery?
- Nic! Kasia daje mu sygnały, pokazuje zielone, czerwone i białe światło, a on tego nie widzi. Zobaczymy, może scenarzyści coś z tym zrobią?
- To może Tymon (Hubert Jarczak)?
- Nie wiem, jak to będzie. Niech chłopaki walczą (śmiech).
- Gdyby miała pani wpływ na scenariusze, co zmieniłaby pani w Kasi?
- Chciałabym, żeby znowu była bardziej drapieżna. Dobrze byłoby obudzić w niej na nowo ciekawość, przywrócić język, którym posługiwała się na początku serialu, bo teraz mówi zupełnie inaczej. Gdzieś rozpłynęło się też jej poczucie humoru, a bardzo mi odpowiadało. Postać musi się zmieniać, scenarzyści wiedzą to najlepiej. Niemniej bardzo tęsknię za tą Kasią z pazurem.