Malgorzata Potocka WSPOMINA Grzegorza Ciechowskiego: Dopiero teraz wybaczyłam Grzegorzowi zdradę

2011-12-25 19:00

Małgorzata Maria Potocka (58 l.) aktorka serialu "Barwy szczęścia" i Grzegorz Ciechowski (+ 44 l.) byli małżeństwem przez 10 lat. Powodem ich rozstania był romans muzyka z gosposią. - Do dziś żałuję, że nie wybaczyłam mu wtedy tej zdrady. Chciał zostać. Prosił on, prosiła jego mama, nie zgodziłam się. W nocy kazałam mu wyjść z domu. Dziś zrobiłabym inaczej - mówi aktorka.

Pierwszy raz spotkali się w studiu nagraniowym na Wawrzyszewie. Ona potrzebowała muzyki do dyplomowego filmu, on był zdolnym wokalistą i muzykiem, a także kompozytorem. Zaciekawił ją. - Pamiętam, że była zima, przyjechałam do studia, a chłopcy właśnie kończyli próbę. Przedstawiono mnie Grzegorzowi, popatrzył na mnie i powiedział chłopcom żeby wrócili i zagrali jeszcze jedną piosenkę. Wiedziałam, że to była piosenka dla mnie - opowiada aktorka.

Po próbie obydwoje poszli do hotelu Polonia, przegadali cały wieczór, potem Ciechowski odprowadził ją na dworzec. - Staliśmy na zimnym peronie, on patrzył na mnie, a ja powiedziałam mu "Chłopcze musimy przerwać to co się tutaj dzieje. Ty masz zrobić tylko muzykę do mojego filmu. Ja mam męża. Ja nic w swoim życiu nie zmienię" - takimi słowami Małgorzata pożegnała Grzegorza i pojechała do Łodzi gdzie wtedy mieszkała. Muzyk nie dał za wygraną. Przez rok przyjeżdżał Z Torunia małym, czerwonym fiatem żeby zjeść z nią obiad, przynieść kwiaty. - Tuż po naszym spotkaniu wyjechałam do Nowego Jorku. Dziekowałam Bogu, że tak się stało, bo byłam pewna, że to chwilowe zauroczenie, które minie - wspomina Małgorzata - Jednak zachwiało to moim małżeństwem z Józkiem Robakowskim, wielkim polskim artystą. Mieliśmy od stanu wojennego począwszy nieustanny stres, ale wierzyłam, że przetrwamy. Jednak byłam za słaba.

- Nagle pojawił się kolorowy Grzegorz walczący o mnie. Poczułam się bardzo kobieco, zaimponowało mi to, że tak się o mnie stara, że przyjeżdża z uporem maniaka. Moja przyjaciółka śmiała sie, że to będzie III wojna światowa. I była...- przyznaje Małgorzata. Pewnego dnia znowu spotkała się z Grzegorzem w Warszawie, na zimnym peronie. - To był 1987 rok, zima stulecia. Los tak chciał, że w całej Polsce zatrzymały się pociągi. Grzegorz stał ze mna na tym dworcu. Powiedział mi, że świat się zatrzymał i nie ruszy dalej jeżeli my nie podejmiemy jakiejś decyzji. "Jeśli ty nie umiesz jej podjąć, to ja ją podejmę" powiedział i zabrał mnie do domu Andrzeja Ludewa i tak już zostało przez 10 lat - opowiada aktorka.

Wspólnie stworzyli otwarty, pełen ciepła dom, przez który przewijały się tabuny ludzi. - Grzegorz uwielbiał moje gotowanie, nie obarczałam go życiem codziennym, nie był "mężczyzną dowmowym" od wbijania gwoździ, czy wkręcania żarówek. Zostawiał odkręcona pastę do zębów, czy naczynia po śniadaniu. Taki był po prostu. To są urocze wady. To w czym się zawsze zgadzaliśmy to wychowywanie dzieci. Kochał Matyldę, dla której stworzył bajkę, którą opowiadał jej do snu. Kochał Weronikę, którą całe noce nosił na rękach jak płakała. Najważniejsze było dla nas spełnianie ich marzeń. Potrafił przerwać pracę i okrywać kocem misia - opowiada Małgorzata Potocka.

Po dziesięciu latach małżeństwo Małgorzaty i Grzegorza rozpadło się. - Banalna historia z harlequina - romans muzyka z gosposią, ale moja reakcja to eksplozja bomby atomowej. Byliśmy, a przede wszystkim ja byłam w tym bardzo zacietrzewiona, urażona. Byłam osobą, która przegrała, która musi wziąć na siebie ciężar codziennego życia, zająć się domem. Długo nie potrafiliśmy ze sobą rozmawiać, nie widywaliśmy się, choć wszyscy dookoła namawiali nas żebyśmy zostali razem, żebyśmy się pogodzili. Nie potrafiłam - wyznaje Małgorzata. Gdybym miała obok siebie przyjaciółkę, którą mam dzisiaj Grażynę, to wszystko byłoby uratowane. Przede wszystkim los Weroniki. Nowa żona Grzegorza zabrała jej wszystko - mówi aktorka.

Na dzień przed śmiercią Grzegorza aktorka odbyła z nim jedną z ważnych, jeśli nie najważniejszych rozmów w życiu. To było tuż przed świętami Bożego Narodzenia. - Powiedziałam mu wtedy, że rozstaliśmy się, ale nadal jesteśmy rodziną, że to co się stało jest nieważne, bo go bardzo kocham i Weronika nasza córka musi to wiedzieć. On też powiedział, że mnie kocha, że jak wyjdzie ze szpitala to wszystko sobie wyjaśnimy, że koniec głupich napięć. Wybaczyłam Grzegorzowi zdradę i to wszystko co się złego działo między nami. Dziś dziesięć lat od jego śmierci jeszcze bardziej nam go brakuje. Wiem, że inaczej bym nie postąpiła - mówi Małgorzata. Dlatego jedyne co mogę dla niego zrobić to budować jego pomnik niezapomnienia w młodych ludziach - podkreśla Małgorzata.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki