Dziennikarka uratowała dziecko z nagrzanego auta

2015-07-10 4:00

Joanna Racewicz (42 l.) ratowała małego chłopca zamkniętego w nagrzanym aucie. Malec był przerażony, szczególnie że w samochodzie uruchomił się alarm.

- Trzeba nie mieć wyobraźni, żeby tak zostawić dziecko i iść na zakupy - grzmi na łamach "Super Expressu" dziennikarka. Niezbyt rozsądna matka zamiast podziękować, zwyzywała panią Joannę od idiotek.

To miały być spokojne zakupy w jednym z warszawskich centrów handlowych. Skończyły się koszmarną interwencją. Racewicz, idąc na zakupy, zwróciła uwagę na wyjący alarm w czarnym volkswagenie passacie zaparkowanym na piętrowym parkingu. To, co po chwili ujrzała, przerosło jej wyobrażenia. W samochodzie zamknięty był mały chłopiec! Dziecko rozpaczliwie krzyczało i waliło w szyby.

- Ten chłopczyk był w wieku mojego synka. Był przerażony. Nie wiem, jak można tak potraktować swoją ukochaną osobę, swój skarb. Ludzie traktują swoje dzieci i zwierzęta jak przedmioty. Mam nadzieję, że w końcu zostanie to jakoś uregulowane prawnie - mówi Racewicz w rozmowie z "Super Expressem". - Kto z odrobiną oleju w głowie zostawia dziecko w puszce? Co z tego, że to nie na słońcu? W samochodzie po wyłączeniu klimatyzacji temperatura rośnie momentalnie - dodaje zszokowana.

Dziennikarka stała przy samochodzie i uspokajała chłopca do czasu, aż przyszła jego matka. Zamiast podziękowań została zwyzywana.

- Usłyszałam, że jestem głupia, że jestem idiotką i żebym się pier... To był stek wyzwisk - smuci się roztrzęsiona Racewicz.

Zobacz: Anna Popek i jej boskie ciało w skąpym bikini

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki