Dariusz K., były mąż Edyty Górniak stanął w końcu przed sądem rejonowym dla Warszawy-Mokotów, gdzie wystrojony jak wielka gwiazda show-biznesu odpowiadał za spowodowanie śmiertelnego wypadku. Przypomnijmy, że 13 lipca 20014 roku zabił kobietę, która przechodziła przez pasy na zielonym świetle. Muzyk był pod wpływem kokainy i jechał z bardzo dużą prędkością. Dariusz K. przyznał się do spowodowania śmiertelnego wypadku, lecz zapewnił, że nie był naćpany. Jednak swoimi wyjaśnieniami zszokował wszystkich zgromadzonych na sali rozpraw. - Odkąd Edyta nas zostawiła, robiła wszystko, by popsuć moje relacje z synem. Miałem początki depresji, byłem na lekach uspokajających. Noc przed wypadkiem źle spałem, bo pokłóciłem się z byłą żoną... - powiedział drżącym głosem Dariusz K. i kontynuował: - Tamtego dnia czułem się źle, jadąc samochodem, miałem na liczniku około 40 km na godzinę. Ktoś jadący za mną popędzał mnie klaksonem, dlatego przyspieszyłem. Tu moja pamięć się urywa...
Do szokujących wyjaśnień swojego byłego męża odniosła się Edyta Górniak. Piosenkarka w specjalnym oświadczeniu napisała, że takie tlumaczenie nie zasługuje na żaden komentarz. - Próby zrzucania na mnie i na mojego jedenastoletniego syna odpowiedzialności za ten czyn nie zasługują na jakikolwiek komentarz - napisała. Górniak podkreśliła też, że nie zauważyła żadnego współczucia ze strony Dariusza K. dla rodziny zabitej przez niego kobiety. - Dla mnie, podobnie jak dla większości ludzi, najważniejsza w tej sprawie jest Ofiara i Jej Rodzina. Nie doszukałam się choćby odrobiny szczerego dla niej współczucia - dodała Górniak. Napisała także, że liczy na sprawiedliwy wyrok w tej sprawie. - W nawiązaniu do przyjętej przez Dariusza K. linii obrony za odebranie życia drugiemu człowiekowi pozwalam sobie przekazać: Wierzę, że wyrok w sprawie będzie sprawiedliwy.
Zapisz się: Codziennie wiadomości Super Expressu na e-mail