Irena Santor wyzjane: Jestem za młoda, by umierać

2017-04-12 7:00

Irena Santor (83 l.) nie miała łatwego życia - wcześnie straciła rodziców, przeżyła poważny wypadek samochodowy i pokonała nowotwór piersi. Dziś jest spełnioną artystką, która nie chce pogodzić się z tym, że kiedyś umrze. Jest za młoda, zbyt pełna energii... - Nie pozwalam Pani Śmierci rozmawiać ze mną. "A kysz, a won, precz!", tak mówię do niej - wyznała.  

Pierwsze złe myśli zaczęły pojawiać się przed 17 laty, kiedy walczyła z rakiem. - Choroba zbiła mnie z tropu. Myślałam: "Operacja, ale potem nie będę mogła pracować, stanę się bezsilna. Przyjdzie starość, a starość to jest taki przedpokój odchodzenia w ogóle". Nie przeraża mnie, że mam zmarszczki, że nie będę się podobała, ale ta starość musi być czynna. Żebym nie sflaczała, nie poszła na ugodę z bylejakością. Muszę się uczesać, zrobić paznokcie, kupić coś sobie, niekoniecznie drogiego i modnego - opowiada artystka znana m.in. z hitu "Już nie ma dzikich plaż".

- Z jednej strony zaczynam oswajać się z faktem, że umrę, ale to jest jedyna rzecz, której nie akceptuję. Ja nie pozwalam Pani Śmierci rozmawiać ze mną. "A kysz, a won, precz!", tak mówię do niej. Przyjdzie mój czas, trudno. Uczę się, żeby godnie ją przyjąć, gdy stanie przede mną - mówiła w "Dobrym Tygodniu".

Zobacz: Chodakowska o wieku metabolicznym: "Mam 35 lat, ale czuję się na...

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki