Dariusz K. od niemal trzech miesięcy siedzi w areszcie. Liczy, że wkrótce wyjdzie na wolność i będzie odpowiadał z wolnej stopy. Za jazdę pod wpływem kokainy i zabicie przechodzącej na pasach na zielonym świetle kobiety grozi mu nawet 12 lat więzienia. Muzyk już otrzeźwiał i zdaje sobie sprawę, że może nieprędko wyjść na wolność. Najwyraźniej listem próbuje oczyścić swoje sumienie. - Napisał list do rodziny, którą skrzywdził. W tym liście jeszcze raz szczerze przeprosił za wszystko - wyznała "Super Expressowi" matka Dariusza K., Wiesława. I rzeczywiście list dotarł. Ale Tadeusz J. wciąż przeżywa stratę. I nie jest w stanie wybaczyć zabójcy jego ukochanej żony. Został sam jak palec, czeka na szybki proces i wyrok sądu. - Napisał, że mnie przeprasza, że mu przykro... Każdemu byłoby przykro - wzrusza ramionami pan Tadeusz.
Zobacz też: SZOK! Dariusz K. były mąż Edyty Górniak w październiku wyjdzie na WOLNOŚĆ!
A po co mi to?
Treść wydała mu się bardzo infantylna. - Taki list to ja pisałem do mamy, gdy miałem 10 lat, na kolonii - stwierdza rozczarowany i dodaje, że nie życzy sobie wizyty Dariusza K. w domu: - A po co mi to? Muzyk zasugerował też wdowcowi pomoc. - W tym liście skierował mnie do jakiegoś pana. Że ten pan to mi może pomóc, gdybym miał problemy. Ale ja nie wiem, w czym miałby mi pomóc - denerwuje się pan Tadeusz. - Ja nawet ten list wyrzuciłem, po prostu nie zbieram takich rzeczy. Nie jest to dla mnie nic przyjemnego - dodaje. Dlaczego Dariusz K. zasugerował pomoc? Czyżby chciał w jakiś sposób wpłynąć na świadka, by potem przed sądem wykazać próbę naprawienia szkody? - Jest to dziwne, bo oni mają ewidentny konflikt interesów. Dla mnie to nie jest standardowe zachowanie - mówi o liście warszawski adwokat Artur Wdowczyk.
ZAPISZ SIĘ: Codziennie wiadomości Super Expressu na e-mail