Rzucił aktorstwo, ale nie film

2009-11-07 15:48

Marek Bukowski (40 l.) w serialu "Przystań" gra Grzegorza. Nam mówi o powrocie na szklany ekran, byciu twardym facetem i reżyserem.

- Grzegorz to facet z charakterem. Prywatnie też pan taki jest?

- Myślę, że w jakiś sposób się z tą postacią identyfikuję. Nie jestem już szybki jak błyskawica, czuły jak za pierwszym razem, więc pozostaje mi ta twardość (śmiech). Prawda jest taka, że nic nie jest mnie w stanie złamać.

- Tą rolą powraca pan na szklany ekran...

- Tak, to na pewno jest powrót w roli aktora, ale nie do filmu w ogóle. Pisałem scenariusze, reżyserowałem. Rola Grzegorza w pewien sposób przyszła sama. Filip Zylber zadzwonił do mnie i mi ją zaproponował.

- Nie będzie łatwo wrócić...

- Z pewnością to niełatwe zadanie, ale proszę pamiętać, że mam też wiele innych zajęć związanych z kinem, z których nie zamierzam rezygnować. Praca w "Przystani" jest początkiem mojego powrotu do aktorstwa.

- U Filipa Zylbera zagrał pan już nieraz...

- Tak. Moje najlepsze role w filmach to role u Filipa Zylbera i Andrzeja Barańskiego. Zarówno film "Nad rzeką, której nie ma", jak i "Pożegnanie z Marią" to obrazy bardzo dobre i powoli doceniane. Ci reżyserzy to moi mistrzowie.

- Reżyseria, którą się pan zajmuje, to pasja czy ucieczka od aktorstwa?

- To chęć rozwijania się. Mam taką potrzebę, szukam różnych możliwości i form wypowiedzi.

- Spełnia się pan jako reżyser?

- Tak. Mój film "Blok.pl" był jednym z pierwszych niezależnych projektów w Polsce. Aktor, który sam reżyserował wzbudzał niechęć. Dziś już tak nie jest.

- A jak się pan czuje w "Przystani" wśród młodych aktorów?

- Uważam, że obecność młodych mało znanych aktorów jest dobra dla serialu. To zupełnie inne pokolenie. Fajni, zdyscyplinowani, mocni. Wiedzą, czego chcą.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki