Laura Łącz w 10. rocznicę śmierci wspomina swojego męża Krzysztofa Chamca: Nikt nie dorówna Krzysztofowi

2011-11-02 3:00

Wiele osób myślało, że ta miłość przyszła w "Kamiennych tablicach", ale to nie tak. Zakochaliśmy się w sobie bez pamięci w Teatrze Polskim. Krzysztof był tam gwiazdą. Jeszcze będąc studentką, marzyłam, by dostać tu angaż. Nie miałam 22 lat, gdy marzenia się spełniły...

Pierwszy raz zwróciłam na niego uwagę podczas prób czytanych do "Cyrano de Bergerac". Siedział naprzeciwko mnie.

Krzysztof był dla mnie kimś najwspanialszym... Pamiętam, jak pomyślałam, że pierwszy raz w życiu na żywo widzę tak wspaniałego mężczyznę. Długo po premierze powiedzieliśmy sobie, dość nieśmiało, że podobamy się sobie. Przecież oboje byliśmy w związkach, ja byłam żoną Dominika, pierwszej mojej miłości, on był z piękną kobietą Joanną Sobieską.

Tak, ostrzegano mnie przed Krzysztofem, że miał już kilka żon, kilka związków, ale ostrzegano też jego. Że zostawi wszystko żonie i zostanie z niczym, a ja, młoda, ambitna, wkrótce odejdę. Ale my oboje czuliśmy, że taka miłość zdarza się tylko raz i że warto zrezygnować z poprzednich związków. Nie radziliśmy się rodzin, przyjaciół... Gdy ktoś się pyta, wątpi, to nie jest to miłość. Byliśmy pewni uczuć do ostatniego oddechu. Byłam dozgonnie wdzięczna Krzysztofowi, że się nie wahał, ja też nie miałam wątpliwości. Co mnie w Krzysztofie zauroczyło? Był silny, męski, w moim typie pod każdym względem. Był macho, ale w najlepszym tego słowa znaczeniu. Świetnie uzupełnialiśmy się, ja delikatna, kobieca, on tak silny. Byliśmy sobie najbliżsi na świecie, lojalni, zakochani. Była miłość, seks, przyjaźń i zaufanie. Nie trzymaliśmy siebie na smyczy. Na wszelkie plotki o jego romansach nie zwracałam uwagi, wiedziałam, że mnie kocha i nigdy się nie rozstaniemy. - Gdybym Laurę poznał wcześniej, to miałbym jedną żonę - Krzysztof powiedział mojej mamie.

Kiedy Krzysztof trafił do szpitala, dużo rozmawialiśmy, wspominaliśmy dobre i złe chwile. I ja wtedy zauważyłam, że moja miłość do Krzysztofa jest tak samo świeża, jak w pierwszym roku znajomości... Ale niestety, Krzysztof poddał się. Kiedy dowiedział się, że choruje na ten sam typ raka, na który zmarli dwaj jego bracia i ojciec, nie chciał walczyć, choć był osobą wierząca, codziennie przyjmował w szpitalu komunię, księdza. Krzysztof, tak niegdyś sprawny, silny, kochający sport, kochający życie, nie chciał być niedołężnym słabym mężczyzną. Ja to rozumiałam... Mówił mi, jesteś młoda, piękna, jeszcze kogoś znajdziesz. Ale ja wiedziałam, że po nim... będzie to szalenie trudne. Do tej pory nie znalazłam. Pogodziłam się, że nie mam męża, ale nigdy nie pogodziłam się, że syn nie

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki