NOWE FAKTY w procesie Dariusza K! ZWALIŁ WINĘ za wypadek na Górniak: Źle spałem, bo pokłóciłem się z byłą żoną

2015-03-14 3:00

Dariusz K. (39 l.), były mąż Edyty Górniak (43 l.), w końcu stanął przed sądem. Owszem, przyznał się jedynie do śmiertelnego potrącenia Ewy J. (63 l.), ale zapewnił, że nie był naćpany. O tragiczny wypadek muzyk obwinia głównie Edytę, która dzień wcześniej pokłóciła się z nim o opiekę nad ich synkiem Allankiem (11 l.). To przez nią zarwał noc, źle się czuł i nie był w stanie zapanować nad swoim sportowym wozem.

Dariusz K. wyglądał na ławie oskarżonych jak hollywoodzka gwiazda. Odstrojony w markowy garnitur i błyszczące pantofle tłumaczył się przed warszawskim sądem rejonowym z wydarzeń 13 lipca ubiegłego roku. Tego właśnie dnia zabił kobietę przechodzącą przez pasy na zielonym świetle. Był pod wpływem kokainy.

- Przyznaję się częściowo do zarzucanego mi czynu - powiedział po odczytaniu aktu oskarżenia, a wyjaśnieniami zszokował publiczność. - Odkąd Edyta nas zostawiła, robiła wszystko, by popsuć moje relacje z synem. Miałem początki depresji, byłem na lekach uspokajających. Noc przed wypadkiem źle spałem, bo pokłóciłem się z byłą żoną... - powiedział drżącym głosem Dariusz K. i kontynuował: - Tamtego dnia czułem się źle, jadąc samochodem, miałem na liczniku około 40 km na godzinę. Ktoś jadący za mną popędzał mnie klaksonem, dlatego przyspieszyłem. Tu moja pamięć się urywa...

Wspomnienia odświeżyli mu świadkowie. - Widziałem, że kierowca BMW jechał z bardzo dużą prędkością. Mogło to być nawet 100 km na godzinę. Uderzenie było tak silne, że potrącona zrobiła w powietrzu trzy salta i runęła na ziemię kilkanaście metrów od przejścia - zeznał Piotr S. (23 l.) i dodał, że Dariusz K. nawet nie zbliżył się do ofiary, by udzielić pomocy.

Zobacz: Durczoka zastąpi Werner czy Kajdanowicz? To FAWORYCI w redakcji Faktów

Wersji oskarżonego przeczą także ustalenia biegłych. Według specjalistów miał na liczniku co najmniej 82 km/h i zaczął hamować dopiero po uderzeniu w pieszą. Biegli ustalili też, że na krótko przed wypadkiem brał narkotyki. - Kokainę zażywałem na przyjęciu dzień wcześniej - twierdził uparcie.

- Ta śmierć wstrząsnęła moim życiem, nigdy tego nie zapomnę. Codziennie zastanawiam się, dlaczego to nie ja zginąłem. Proszę o szansę, bym mógł to naprawić, niech moja twórczość złagodzi ból rodziny zmarłej oraz mojej. Dobrymi uczynkami chcę zasłużyć na wybaczenie - wyjąkał ze łzami w oczach, ale nikt z rodziny Ewy J. nie był obecny na sali. W pierwszym rzędzie siedziała natomiast jego żona Izabela Adamczyk, która całą rozprawę szukała jego wzroku. Jednemu z policjantów próbowała nawet wepchnąć do kieszeni przesyłkę dla ukochanego.

Kolejna rozprawa w kwietniu.

Zapisz się: Codziennie wiadomości Super Expressu na e-mail

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki