Opiekunka Elżbieta Budzyńska chciała WYKRAŚĆ ciało Violetty Villas!

2011-12-15 9:40

Dantejskie sceny rozegrały się we wtorkowe popołudnie pod prosektorium w Kłodzku (woj. dolnośląskie). Do budynku wtargnęła Elżbieta Budzyńska z zamiarem wywiezienia ciała zmarłej gwiazdy piosenki Violetty Villas (†73 l.). - Proszę wydać mi ciało Violetty! - krzyczała długoletnia opiekunka i menedżerka piosenkarki. Nikt jednak ciała nie chciał jej wydać.

Pojawienie się Budzyńskiej wywołało spore zamieszanie. Pracownicy prosektorium na szczęście dokładnie wiedzieli, jakie są wytyczne prokuratury i ciała Villas nie wydali.

- Prokurator rejonowy w Kłodzku podjął decyzję, aby ciało zmarłej Violetty Villas przekazać jej najbliższej rodzinie, czyli synowi - powiedziała nam Ewa Ścierzyńska, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Świdnicy.

Budzyńska, mimo awantury, ciała nie dostała. Syn gwiazdy Krzysztof Gospodarek (55 l.) mógł spokojnie zabrać mamę do Warszawy, gdzie w poniedziałek zostanie pochowana na Powązkach .

- Makabryczna sytuacja. Odetchnęłam z ulgą dopiero wtedy, kiedy Krzysztof zadzwonił do mnie i powiedział, że wraca z ciałem mamy do Warszawy - mówi nam jego żona Małgorzata i dodaje: - Elżbieta Budzyńska przestaje mieć jakiekolwiek znaczenie w naszym życiu, szkoda tylko, że spowodowała to dopiero śmierć Violetty...

Kim jest Budzyńska?

W latach 80. była jedną z fanek Villas. Przyjeżdżała pod Teatr Syrena z kwiatami, prosiła o autografy... Pewnego dnia diwa zaprosiła ją do swojej garderoby, żeby bliżej poznać. Tam usłyszała wzruszającą historię biednej dziewczyny, której trzeba pomóc. Villas zlitowała się nad nią i zatrudniła do opieki nad zwierzętami w swej willi w podwarszawskiej Magdalence.

- Na początku czuliśmy radość i ulgę, bo Budzyńska była bardzo pracowitą osobą. Ufaliśmy jej do tego stopnia, że kiedy w 1987 Violetta wzięła ślub z Tadeuszem Kowalczykiem i wyjechała do Chicago, powierzyliśmy jej prowadzenie domu - wspomina Gospodarek. Przypomina sobie także dziwną sytuację z tamtego czasu. - Był moment, w którym potrzebowaliśmy jej pomocy, ale nie mogliśmy jej znaleźć w Warszawie. Okazało się, że przebywa w areszcie śledczym w Częstochowie podejrzana o obrabowanie starszego człowieka. Zlekceważyliśmy wtedy ten sygnał i pomogliśmy wyjść z opresji - wspomina.

Kiedy Villas wróciła z USA, Budzyńska systematycznie zniechęcała starych znajomych gwiazdy i jej rodzinę. Wręcz blokowała kontakty z nią.

Wiosną 1989 r., w Wielką Sobotę, pan Krzysztof przyjechał do mamy z synkiem Maćkiem i święconką. Na powitanie wyszła mu Elżbieta... "Matka nie chce cię więcej widzieć. Wynoś się stąd" - usłyszał. W oknie dostrzegł Violettę, podglądającą tę sytuację zza firanki! Załamany wrócił do domu, bez sił do walki o matkę.

Wreszcie Villas wyprowadziła się do Lewina Kłodzkiego. Zamiast przyjaciół, przybywało jej psów i kotów. Na początku Budzyńska pojawiała się tylko wtedy, kiedy trzeba było zawieźć Violettę na koncert i załatwić honorarium. W 2007 r. wycieńczona gwiazda, pozostawiana sama sobie, trafiła do szpitala psychiatrycznego. Leżąc w łóżku, pogodziła się ze swoim jedynym synem, ale tylko na jeden dzień. Następnego dnia przybyła tam Budzyńska. Za jej namową, niestabilna psychicznie Villas podjęła decyzję o dalszym dobrowolnym leczeniu i na własne żądanie została wypuszczona do domu. Tam też po czterech latach biedy zmarła 5 grudnia 2011 r. W niewyjaśnionych do tej pory okolicznościach.

Małgorzata Gospodarek, synowa:

- Makabryczna sytuacja. Odetchnęłam z ulgą dopiero wtedy, kiedy Krzysztof zadzwonił do mnie i powiedział, że wraca z ciałem mamy do Warszawy...

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki

Nasi Partnerzy polecają