Anna Paluch

i

Autor: East News

Anna Paluch: Cenne drzewa nadal są chronione przez prawo

2017-02-21 3:00

"Super Express": - W miastach trwa rzeź drzew - alarmuje opozycja. A wszystko przez waszą nowelizację Ustawy o ochronie przyrody, która pozwala na wycinkę drzew na prywatnych posesjach bez zezwolenia. Macie wyrzuty sumienia? Anna Paluch: - Przypominam, że zmiana ustawy dotyczy działek prywatnych i wycinania drzew nie na cele prowadzonej działalności gospodarczej, ale stosownie do planów właściciela odnośnie do rzeczonych działek. Istnieje przecież prawo własności i przepisy, które obowiązywały do naszej nowelizacji, prowadziły do tego, że nie można było swoją własnością rozporządzać.

- Wasza nowelizacja doprowadziła do tego, że mamy w tej materii wolnoamerykankę i w imię "świętego prawa własności" drzewa znikają na potęgę.

- Nie wiem, czy znikają na potęgę, bo nie znam żadnych danych na ten temat. Przepisy, owszem, zostały znowelizowane, ale nadal wobec cennych drzew decyzja o wycince należy do odpowiednich urzędów. Pamiętajmy też o jednej rzeczy - 95 proc. decyzji, które były wydawane na podstawie poprzedniej ustawy o ochronie przyrody, było rozpatrywanych pozytywnie. To oznacza, że ta urzędnicza mitręga - uciążliwa i dla właściciela działki, i dla gminy - była niepotrzebna.

- Ale zdaniem przeciwników waszej nowelizacji oznacza to absolutny brak ochrony przyrody na terenach prywatnych.

- Tak jak wspomniałam, nie każde drzewo można wyciąć wedle własnego uznania. Jeśli na wysokości pierśnicy - czyli na wysokości 1,3 metra - drzewo ma ponad 120 cm obwodu, decyzja o jego wycince nadal musi zostać zatwierdzona przez urzędników. To oznacza, że starsze, cenne drzewa, nadal są pod ochroną. Nie jest więc tak, jak twierdzą ci, którzy nas krytykują, że można wyciąć wszystko.

- Najbardziej chyba bolesne w poprzednich przepisach były ogromne kary za nielegalną wycinkę drzew na swojej posesji. Dla zwykłego człowieka często zabójcze. Może wystarczyło obniżyć te kary, a nie wylewać dziecko z kąpielą?

- No właśnie, te kary także obniżyliśmy. W ogóle absurdem było to, że trzeba było płacić ogromne pieniądze za niezatwierdzone przez urzędnika wycięcie drzewa, które ktoś posadził na działce 20 lat temu, a które dziś zagraża bezpieczeństwu właściciela działki. Na decyzje administracyjne, pozwalające na wycinkę takiego niebezpiecznego drzewa, czekało się długo. Dlatego trzeba było to zmienić, żeby ułatwić właścicielom działek korzystanie z nich. Z tego powodu uważam, że cała ta awantura jest zupełnie niezrozumiała.

- No tak, ale problem polega głównie na tym, że z nowych przepisów korzystają przede wszystkim nie zwykli właściciele domów z ogródkiem, ale deweloperzy, który hurtowo mogą sobie teraz wycinać drzewa ze swoich działek.

- Trzeba w takim razie sprawdzić, czy nie nadużywają oni prawa. Przecież przez 10 lat, kiedy rządzi Warszawą pani Gronkiewicz-Waltz, też obowiązywały rządy prawa, prawo własności i co? Skończyło się gigantycznym skandalem reprywatyzacyjnym, kiedy sądy potrafiły orzekać ustanowienia kuratora na nieruchomość należącą do 140-latka. Trzeba odróżnić przepisy prawa od ich implementacji.

- Być może popełniliście błąd w przepisach, dając zbyt dużą swobodę biznesowi?

- Mówię jeszcze raz: to kwestia stosowania przepisów. Wycinka drzew, które mają więcej niż 120 cm obwodu w pierśnicy, podlega decyzji administracyjnej. Drzewa cenne i duże nadal są chronione. Nie ulegajmy więc histerii rozpętanej przez naszą biedną, niemerytoryczną opozycję, która nie mając Polakom nic do zaproponowania, rozpaczliwie szuka każdej, nawet najbardziej absurdalnej okazji, aby zaatakować rząd.

Zobacz: PiS nie daje żadnych szans na porozumienie