"Super Express": - Polska zamierza sprowadzać skroplony gaz ze Stanów Zjednoczonych. Po co w ogóle ta współpraca z Amerykanami?
Adam Abramowicz: - Z prostej przyczyny - Polska musi dywersyfikować dostawy gazu. Nie możemy utrzymywać sytuacji, w której jesteśmy uzależnieni tylko od jednego dostawcy.
- Wielu ekspertów przekonuje jednak, że gaz amerykański jest drogi, nawet o 80 proc. droższy od tego sprowadzanego z Rosji?
- Ale nie mamy żadnej gwarancji, że niska cena gazu od jednego dostawcy utrzyma się zawsze. Dywersyfikujemy dostawy gazu także po to, by móc samemu negocjować i ustalać ceny tego surowca. W przypadku uzależnienia od jednego źródła zawsze istnieje ryzyko, że nagle cena zostanie zmieniona. Czasem wystarczy jakieś tąpnięcie czy zamieszanie w polityce międzynarodowej. Przykład Ukrainy dobitnie nam to pokazał.
- Skąd w takim razie biorą się głosy mówiące o tym, że sprowadzanie gazu z USA jest całkowicie nieopłacalne, należy jedynie postawić na surowiec rosyjski?
- Mówiąc delikatnie - by nikogo nie urazić - wydaje mi się, że opinie takie wynikają po prostu z niewiedzy tych, którzy je głoszą.
- Złośliwi przypominają jednak o sprowadzaniu gazu z Kataru czy zakupie Możejek. To nie było zbyt opłacalne?
- Jak to nie było? Gaz z Kataru już przypłynął do Polski, będziemy korzystać też z innych źródeł dostaw. To nie jest tak, że będziemy sprowadzać wyłącznie gaz z Ameryki. Naszym celem jest jak największe zróżnicowanie źródeł dostaw i właśnie ten cel realizuje obecny rząd.
- Jedni krytykują, że gaz z USA jest zbyt drogi, z kolei inni utrzymują, że Amerykanie, którzy przez wiele lat mieli zakaz eksportu własnych surowców, teraz będą usiłowali narzucić ceny dumpingowe, a ich gaz będzie dużo tańszy.
- Nie można wykluczyć, że gaz z USA będzie w przyszłości tanieć - pamiętajmy, że technologie wydobycia, skraplania czy transportu będą się zmieniać, mogą być więc coraz bardziej ekonomiczne.
Zobacz: Henryk Wujec: Będę namawiał Frasyniuka, by jednak nie siadał