DUDA KOPIUJE AMERYKE

i

Autor: East News KAMPANIA WYBORCZA, ANDRZEJ DUDA, AMERYKA, POLSKA

Andrzej Duda: Nie będę prezydentem salonów

2015-05-22 4:00

Ostatnie przed wyborami rozmowy z kandydatami na prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej.

"Super Express": - Pańskie obietnice z tych wyborów ekonomiści oceniają na 50-60 miliardów zł rocznie. Twierdzą, że dwukrotnie podwoi to deficyt budżetowy. PiS zarzucał Platformie, że zadłużyła Polskę bardziej niż Gierek. Chcecie ich przebić?

Andrzej Duda: - Od ośmiu lat rządów PO i pięciu lat prezydentury Komorowskiego słyszymy, że czegoś "się nie da" i czegoś "nie można", zwłaszcza dla polepszenia sytuacji zwykłych Polaków. Otóż da się, można i trzeba zmienić Polskę, w której wzrost gospodarczy służy dziś tylko 10 procentom Polaków, a nie odczuwa go 90 procent naszych obywateli. Dzisiejszy obóz władzy i wspierający go niektórzy analitycy patrzą na budżet państwa przez pryzmat liczb, statystyk i procentów. A gdzie w tym wszystkim jest podatnik, student, emeryt, pracownik, konsument i przedsiębiorca? Ekonomia w wykonaniu władzy publicznej ma służyć ludziom. Dziwię się, że ekonomiści nie dostrzegają tego, że wiele moich propozycji, jak np. podwyższenie kwoty wolnej od podatku, zwiększa konsumpcję, a co za tym idzie - produkcję, zmniejsza bezrobocie, ogólnie rzecz biorąc napędza gospodarkę. Ich wyliczenia są często z sufitu. Zgadzam się z profesorem Krzysztofem Rybińskim, że Donald Tusk bardziej zadłużył Polskę niż Edward Gierek. Wystarczy spojrzeć na dług publiczny, za rządów Platformy wzrósł o ponad połowę, czyli o jakieś 300 miliardów złotych. I dziś roczna obsługa tego długu wynosi tyle, co cały budżet MON, czyli ok. 40 mld zł. I to akurat są fakty, a nie prognozy.

- Czy potrafi pan powiedzieć, ale tak konkretnie, czym różniły się rządy PiS w Ministerstwie Finansów od rządów Platformy? Obiecywaliście Polskę solidarną, ale było tak samo liberalnie jak za rządów PO. Czy pana prezydentura nie będzie kontynuacją tej polityki?

- Dzisiejszy obóz władzy obiecywał, że będzie obniżać podatki, tymczasem je podwyższał. Za rządów PiS podatki były obniżane, dzięki temu w kieszeniach Polaków było więcej pieniędzy. Nawet niechętni nam ekonomiści mówią, że dzięki temu uniknęliśmy skutków światowego kryzysu ekonomicznego. Ja zadeklarowałem, że chcę być prezydentem sprawiedliwej Polski, będę robił wszystko co w mojej mocy, żeby Polacy godnie żyli w bezpiecznym kraju. Dzisiaj dla Polaków najważniejsze są dwie rzeczy: praca i płaca. Oznacza to konieczność walki z bezrobociem, konieczność budowania nowoczesnej gospodarki opartej na wiedzy i innowacjach, odbudowę polskiego przemysłu, wspieranie polskiej przedsiębiorczości. Nie może być tak, że Prezydent RP nie robi nic, wiedząc, po 25 latach, iż realna średnia płaca Polaków to 1800 zł "na rękę", a 63 proc. obywateli nie stać na żadne oszczędności, przez co żyją z dnia na dzień. Zapewniam, że ja nie będę prezydentem salonów, będę prezydentem wszystkich Polaków i wszystkich najważniejszych ich problemów.

- Dlaczego lata temu wstąpił pan do Unii Wolności, a nie partii Jarosława Kaczyńskiego? I co pan w tamtym czasie myślał o Jarosławie Kaczyńskim?

- Do UW zapisałem się, bo krakowskie środowisko Unii Wolności było wówczas mocno osadzone w środowisku naukowym, w którym działałem. I była to bardzo krótka przygoda. Z czasem, zajmując się zawodowo prawem, zauważyłem, że państwo wymaga naprawy i dlatego znalazłem się w PiS.

- Poparł pana homoseksualny działacz Krystian Legierski. Krystyna Pawłowicz zasugerowała, że nie życzy sobie popierania PiS przez homoseksualistów, a pan na Twitterze jakiś czas powielał list naukowców, w którym określili homoseksualizm jako anomalię. Jak pan odbiera to poparcie?

- Jeśli pan Krystian Legierski mnie popiera, czyni to jako obywatel, który ma prawa wyborcze i tak jak wielu Polaków po prostu oczekuje zmiany w kraju. Jak widać, nie ma środowiska, które nie zawiodłoby się na PO i Bronisławie Komorowskim. Szanuję każdego człowieka, ale w przeciwieństwie do mojego kontrkandydata nie będę zmieniał na użytek kampanii wyborczej swojego zdania w sprawach obyczajowych. Uważam, że rolą państwa jest ochrona i wspieranie tradycyjnej rodziny, rozumianej jako związek kobiety i mężczyzny, co jest zapisane w naszej konstytucji. Myślę, że pan Legierski chce głosować na mnie, bo jestem w stosunku do tego środowiska uczciwy, nie mamię ich obietnicami, które później są niedotrzymane. Uczciwe postawienie sprawy cenią bardziej niż puste obietnice obecnej władzy.

- W dość powszechnym odczuciu w czasie pierwszej debaty z Bronisławem Komorowskim był pan nieco spięty. Skoro tak, to jak mogą wyglądać spotkania z takimi politykami jak Putin lub Merkel?

- Debata pokazała, kto tak naprawdę jest kandydatem zgody, a kto zachowuje się agresywnie, co w moim odczuciu nie przystoi urzędowi prezydenta. Wiele osób oczekiwało, że mocno zaatakuję prezydenta. Ale tu nie o to chodzi. Wyżej cenię sobie klasę i opanowanie. Agresja, brutalne ataki, kłamstwa i złe wychowanie nie są po prostu w moim stylu. Jestem przekonany, że w kontaktach dyplomatycznych bardziej ceni się tych, którzy są spokojni, opanowani i rozważni, niż tych, którzy potrafią niespodziewanie wejść na krzesło w zagranicznym parlamencie.

- Konkurent zarzuca panu, że ma pan nad sobą prezesa. Jeżeli mielibyśmy wierzyć w pańską niezależność, jakie, ale konkretne, trzy istotne kwestie różnią pańskie poglądy od poglądów Jarosława Kaczyńskiego?

- Start Bronisława Komorowskiego był możliwy tylko dlatego, że Donald Tusk zrezygnował z ubiegania się o prezydenturę, bo twierdził, że nie interesuje go "żyrandol". Przez całą kadencję Komorowski był sterowany przez Donalda Tuska. Widać to wyraźnie na przykładzie ustaw, które w większości podpisywał, niezależnie od tego, jak wielką szkodę wyrządzały Polakom. Za mną stoją moja rodzina, przyjaciele, wszyscy ci, którzy chcą pozytywnie zmieniać Polskę. Jeśli zostanę Prezydentem RP, moim jedynym zwierzchnikiem będzie naród, któremu chcę służyć i którego nie zawiodę.

 

Zobacz też: Andrzej Duda dla Super Expressu: Nie będę prezydentem salonów