Andrzej Halicki i Ryszard Czarnecki o Radosławie Sikorskim: Po wielkim upadku Jaśnie Pana

i

Autor: fotomontaż "SE"

Andrzej Halicki i Ryszard Czarnecki o Radosławie Sikorskim: Po wielkim upadku Jaśnie Pana

2015-07-22 4:00

"Super Express": - Co było największym osiągnięciem w karierze Radosława Sikorskiego?

Andrzej Halicki: - W latach 2007-2014 kierował polską dyplomacją. Był najdłużej sprawującym swój urząd ministrem spraw zagranicznych po 1989 roku. On sam zyskał ogromny prestiż jako osoba, ale zyskała też polska dyplomacja, która dzięki Sikorskiemu stała się ceniona w całej Unii Europejskiej.

Ryszard Czarnecki: - Sukcesem było niewątpliwie utrzymanie się w rządzie, mimo całkowitej zmiany opcji. Był w rządzie PiS-u jako minister obrony, a potem przez prawie osiem lat ministrem spraw zagranicznych w rządzie Platformy Obywatelskiej. Jeśli chodzi o umiejętność płynięcia z falą, był mistrzem.

- Co było największą porażką?

A.H.: - O porażkach zawsze mówić jest dużo mniej przyjemnie. Nie chcę więc wytykać tu rzeczy, które Radosław Sikorski zauważał, a nawet sam o nich mówił. Był osobą, która wzbudzała kontrowersje przez dość mocne postawienie sprawy czy ostre sformułowania. Na pewno przez to budził dodatkowe emocje.

R.Cz.: - Największą porażką był fakt, że uczynił z polskiej polityki zagranicznej zakładnika swoich ambicji osobistych. Kandydował na stanowisko sekretarza generalnego NATO, chciał być komisarzem odpowiedzialnym za politykę zagraniczną Unii Europejskiej, marzył o funkcji sekretarza generalnego ONZ. Na przykład, kiedy mówił "więcej Niemiec w Europie", mówił to tylko po to, by uzyskać poparcie Berlina dla swoich starań o stanowisko w NATO. Gdy mówił, że w przyszłości nie jest wykluczone, że Rosja wejdzie do NATO, a taką bzdurę powiedział, to mówił to tylko po to, by pozbyć się przypisywanej mu łatki rusofoba, która mogła mu przeszkadzać w staraniach o międzynarodowe stanowiska. To była klęska, bo to minister spraw zagranicznych powinien być dla polskiego państwa, a nie polskie państwo dla spełniania ambicji personalnych szefa MSZ.

- Czy dobrze zrobił, że rezygnuje z kandydowania do parlamentu?

A.H.: - Ja każdemu pozostawiam taką decyzję. Rozumiem ją, choć jestem zaskoczony. Jednak zdaję sobie sprawę, że wynika ona z wielu zdarzeń, które miały miejsce. Atmosfery, która jest wokół. Mówię o złych emocjach, bardzo nasilonej w tej chwili aktywności hejterskiej. Chodzi o ludzi, którzy pod przykryciem, nickiem w internecie uprawiają politykę. Oni, jak również niektórzy autorzy piszący pod nazwiskiem, przez swoją agresję dewaluują polską debatę publiczną. Powodują, że wiele osób się zastanawia, czy samych siebie i swoich bliskich narażać na dyskomfort. I podejmuje decyzję o wycofaniu się.

R.Cz.: - To racjonalna decyzja, bo musiałby być przeczołgany przez premier Ewę Kopacz. Mówię tu o pozbawieniu funkcji jedynki na bydgoskiej liście PO. Używając metafory - Sikorski to moneta kontrowersyjna, ale w tym wypadku wyparta została przez monetę jeszcze gorszą. Jedynką w Bydgoszczy ma być przecież minister spraw wewnętrznych Teresa Piotrowska. To świadczy o tym, że standardy Platformy lecą po równi pochyłej w dół, także pod względem personalnym.

Zobacz: Tomasz Nałęcz: Też mi zdarzyło się pływać z płonącymi pochodniami!

Nasi Partnerzy polecają