Katarzyna Kądziela

i

Autor: Agnieszka K. Jurek

Katarzyna Kądziela: Bite kobiety muszą wiedzieć, że nie są same

2017-04-19 4:00

Katarzyna Kądziela, ekspert do spraw praw kobiet w rozmowie z "Super Expressem".

"Super Express": - W ostatnich dniach niezwykle głośno o bulwersującej sprawie bydgoskiego radnego, który maltretował swoją żonę. Zdesperowana żona opublikowała nawet nagrania, dzięki którym poznaliśmy prawdziwe oblicze tego pana. Typowy przykład przemocy domowej?

Katarzyna Kądziela: - Przez lata pracy z ofiarami przemocy domowej podobnych historii poznałam wiele. Za każdym razem bolą mnie one tak samo i za każdym razem jednak zaskakują. Proszę mi wierzyć, że nie ma takiej tortury, jakiej sprawca przemocy domowej nie dopuścił się wobec swoich bliskich. Słyszę czasami, że trzeba mieć problemy psychiczne, żeby takich czynów się dopuszczać.

- Rzeczywiście?

- Nie, to zdrowi na umyśle ludzie, ale prości socjopaci ze skłonnościami sadystycznymi, którzy wierzą w swoją bezkarność. Przecież ten radny wystąpił o rozwód z winy żony! A żeby tego było mało, uzasadniał polską tradycją konserwatywną i katolicką. Tłumaczył, że wychował się w rodzinie, w której twardą ręką rządził ojciec. To obrzydliwe, że ktoś potrafi uzasadniać w ten sposób bicie, poniewieranie i dręczenie swojej partnerki.

- Zapewne gdyby nie był osobą publiczną, to sprawa mogłaby pozostać rodzinnym dramatem, jak to bardzo często się dzieje. Co powinny zrobić kobiety będące ofiarami przemocy domowej, żeby ją przerwać?

- Przede wszystkim trzeba sobie bardzo mocno powiedzieć, że nie jestem sama. Pierwsze, co robi taki pseudomacho swoim ofiarom, to odcina je od otoczenia. Wmawia, że są absolutnie samotne, nikt im nie pomoże, a każda próba poskarżenia poskutkuje w najlepszym razie drwiną, wzruszeniem ramionami. To, oczywiście, nieprawda. Trzeba o tym powiedzieć komuś, komu się ufa i poprosić o wsparcie w udaniu się na policję.

- Na ten krok bardzo trudno się jednak zdecydować. Istnieją organizacje, które udzielają wsparcia takim kobietom?

- Istnieją, ale niestety pracują z dużym trudem, ponieważ rządzący celowo, ze względów ideologicznych i politycznych, odcinają je od finansowania.

- Głośny przykład "Niebieskiej linii", której Ministerstwo Sprawiedliwości znacząco obcięło fundusze i ten telefon zaufania przez kilka miesięcy po prostu milczał.

- Tak, ten los spotkał "Niebieską linię", ale nie tylko. To także Centrum Praw Kobiet czy Stowarzyszenia na rzecz Kobiet BABA. A przecież to organizacje, w których kobiety będące ofiarami przemocy znajdują wsparcie psychologiczne, prawne, a także zapewniają dach nad głową, kiedy kobieta musi uciekać z domu. Tego schronienia jest jednak coraz mniej. Na przykład w Warszawie władze miasta z nieznanych zupełnie przyczyn obcięły na ten cel fundusze, choć nie jest to na tyle biedne miasto, żeby bite kobiety pozostawały bez dachu nad głową! A przecież nie mogą zostać w domu, w którym łaskawca dziś bije i gwałci, a następnego dnia sięgnie po nóż! Państwo musi rozumieć, że ma tu ogromną rolę do odegrania, choćby w kwestii finansowania pomocy dla maltretowanych kobiet. To wręcz jego obowiązek, bo chodzi o zdrowie i życie obywatelek naszego kraju.

- Kolejnym krokiem jest zgłoszenie sprawy o przemoc domową na policji. Ofiara może się obawiać, że nadal będzie mieszkać ze swoim oprawcą?

- Od 2005 roku obowiązuje ustawa o przeciwdziałaniu przemocy w rodzinie. Na mocy jej i prawa karnego możliwe jest izolowanie sprawcy od ofiary przez wydanie przez prokuratora tzw. nakazu opuszczenia wspólnie zajmowanego lokalu.

- Prawo prawem, ale jak to wygląda w praktyce?

- Jeśli policjant chce i umie skorzystać ze swoich uprawnień, to zawiadomi prokuraturę. I może to zrobić natychmiast. Jeśli prokurator chce korzystać z prawa, to z niego korzysta.

- A jeśli nie skorzysta?

- Należy składać zażalenie na prokuratora, który nie wszczął postępowania. Niestety, w praktyce wygląda to więc różnie, bo wszystko zależy tu od człowieka. I tu zaczyna się problem, bo przykład idzie z góry. Przecież całkiem niedawno prezydent Andrzej Duda mówił w wywiadzie telewizyjnym, żeby nie stosować tzw. konwencji antyprzemocowej, która nakłada na Polskę obowiązek większej ochrony ofiar, niż było to do czasu jej ratyfikacji. Już pomijam, że prezydent wzywa w ten sposób do łamania prawa - bo konwencja przyjęta i ratyfikowana przez Polskę staje się obowiązującym prawem - ale także daje przyzwolenie odpowiedzialnym za pomoc ofiarom przemocy domowej, by umywać od tego ręce.

Zobacz: Radny Rafał Piasecki ZBLUZGAŁ żonę, adwokat go broni: To wołanie o MIŁOŚĆ