Bronisław Wildstein: Upadek Pyjasa ze schodów wykluczyła nawet sama SB

2011-02-25 13:45

Przeciek z ekspertyzy IPN i opinie mediów komentuje przyjaciel Stanisława Pyjasa z opozycji.

"Super Express": - Pojawił się przeciek z ekspertyzy IPN dotyczącej szczątków Stanisława Pyjasa. Według niego śmierć miała nastąpić w wyniku upadku z wysokości, a nie pobicia.

Bronisław Wildstein: - Dziwią mnie takie nagłe, fundamentalne rewizje istotnych faktów z historii najnowszej. Na jakiej podstawie? Wyłącznie przecieku z dokumentu, którego treść jest nieznana? Ci, którzy to robią, są skrajnie nieodpowiedzialni. Wyciąganie z jednego zdania daleko idących wniosków na temat skomplikowanych i badanych wielokrotnie wydarzeń nie świadczy najlepiej o komentatorach i ich kompetencjach.

Patrz też: Gilowice, śląskie: Ekshumacja szczątków Stanisława Pyjasa

- Określenie "śmierć w wyniku upadku z wysokości" nie wyklucza jednak tego, że Pyjas został zamordowany. Ktoś mu w tym upadku mógł "pomóc".

- Dopóki nie poznamy całości badań IPN, takie dywagacje są bezzasadne. Tych, którzy je podnoszą, należałoby zapytać, jak mawiano za minionego reżimu: "komu to służy"? Tworzy się jakieś rozbudowane teorie oparte na niczym. Tak publicyści wyciągający wspomniane wnioski, tak i ja nie znamy dokumentu IPN. Wiem, że pojawia się tam jednak sformułowanie, że "nie można niczego wykluczyć". Na podstawie analizy szkieletu nie jest możliwe stwierdzenie bezpośredniej przyczyny śmierci. Dziwię się, że w tym świetle buduje się teorie podważające wcześniejsze ustalenia. Zderzenie z jakimś przedmiotem może być upadkiem, ale równie dobrze uderzeniem czymś twardym.

- Janina Paradowska, publicystka "Polityki", skomentowała to zdaniem: "każdy, kto ośmielał się podejrzewać, że Pyjas mógł po prostu spaść ze schodów (…) osądzany był od czci i wiary".

- Pani Paradowska nie jest osobą, która cieszy się moim uznaniem jako publicystka i zazwyczaj nie zwracam uwagi na jej komentarze. Zastanawiam się, co powoduje takimi ludźmi? Czy mają nadzieję usłyszeć kiedyś, że górnicy w "Wujku" albo robotnicy na Wybrzeżu zastrzelili się sami? Jeżeli prawdą jest powrót hipotezy o upadku ze schodów, to świadczyłoby to o nieodpowiedzialności ekspertów. Podkreślam tryb warunkowy, gdyż znamy tylko przeciek.

- Hipoteza o "upadku ze schodów" już się kiedyś pojawiała.

- To była pierwotna, esbecka hipoteza, prezentowana w PRL-owskich mediach już kilka godzin po śmierci Pyjasa. Pisano: "pijany student spadł ze schodów". Potem zaczęto sprawę badać pod nadzorem adwokata z krakowskiej kurii. I okazało się, że położenie schodów i ułożenie ciała wykluczały taki upadek. Wykluczył to nawet ówczesny ekspert Zdzisław Marek i sama SB! Wówczas wymyślono jeszcze bardziej idiotyczną tezę o tym, że Staszek przewrócił się na posadzce. W swoim czasie doszło do skazania szefów krakowskiej SB za "sprowadzanie śledztwa na fałszywe tory". Czy ci, którzy wracają do tezy o wypadku, uważają, że oficerowie SB odwracali uwagę od wypadku?

- Eksperci zajmowali się sprawą Pyjasa kilkukrotnie już w III RP...

- Szef komisji z czasów PRL, która uznała śmierć Pyjasa za wypadek, pytany w 1990 roku przez dziennikarkę Radia Kraków trzykrotnie podkreślał: "To jasne, że ktoś Pyjasowi dał w mordę". Nie wiedział, że jest nagrywany. To była opinia eksperta, który badał sprawę, ale oficjalnie uznał ją za wypadek. Późniejsza ekspertyza w 1991 roku stwierdzała śmierć na skutek pobicia. Nie stwierdziła, czy to pobicie było śmiertelne, czy nie. Przypuszczano, że zwłoki zostały podrzucone w miejsce, w którym je znaleziono. Po drodze mieliśmy kilka bardzo dziwnych jak na "wypadek" wydarzeń. Między innymi kolejne zabójstwa. Zamordowano świadka, który ostatni widział Staszka z jakimś człowiekiem. Śmierć po upadku ze schodów poniósł też agent bezpieki, który chwalił się udziałem w zamordowaniu Pyjasa i czekał na pieniądze, których nie dostał.

- Janina Paradowska komentując przeciek, poszła dalej. Podkreśliła, że morderstwo Pyjasa "zyskało rangę mitu założycielskiego" środowiska prawicy, które "uaktywniło się z narodzinami IV RP". Pisze, że śmierć Pyjasa i jej tajemnice "napędzały nastroje lustracyjne, gorączkę tropienia agentów". Pyta: "jak rozstać się z mitem", który spaja "wpływowe, medialne środowisko"?

- Zespół nonsensów zawarty w tych stwierdzeniach jest uderzający. Pyjasa zamordowano w 1977 roku. Po jego śmierci miały miejsce manifestacje, powstały SKS-y... I ta pani sugeruje, że pojawiliśmy się nagle "wraz z narodzinami IV RP", w 2005 roku? Budując pozycję na śmierci Pyjasa? Tego się nawet nie da skomentować. Nie lubię nadużywania słowa "podłość". To raczej tamto środowisko uwielbia nadużywać go przy okazji różnych analiz. Powiem tylko, że używanie zbrodni do swoich gier politycznych budzi we mnie odrazę. Tak proceder, jak i ludzie, którzy go uprawiają.

Bronisław Wildstein

Publicysta "Rzeczpospolitej", przyjaciel S. Pyjasa, opozycjonista