Jarosław Flis

i

Autor: red Jarosław Flis

Czy PiS ma już "limuzynozę"? Rozmowa z prof. Jarosławem Flisem

2018-03-29 4:00

W rozmowie z "Super Expressem" prof. Jarosław Flis komentuje: - Do tej pory PiS nigdy nie przyznawał się do błędów, nawet gdy zmienił zdanie o 180 stopni. Ponadto Beata Szydło przez działaczy PiS jest uznawana za swoją w dużo większym stopniu niż Morawiecki. Troszczy się o nich, wie czego oczekują. Ona bardziej zabiegała tu o opinię kolegów z partii, a premier Morawiecki bardziej o opinię ogółu wyborców.

"Super Express": - To jeden sondaż, a nie tendencja, ale badanie Millward Brown dla TVN to pierwszy taki zjazd PiS. Z 40 do 28 punktów procentowych! Można to wiązać z nagrodami przyznanymi członkom rządu i obroną tych nagród? Zwłaszcza ostrą obroną ze strony premier Szydło, która krzyczała z trybuny, że "należało się"?

Prof. Jarosław Flis: - Prezesowi PiS "pokazywanie pazurków" przez panią Szydło się podobało. Z moich doświadczeń wynika jednak, że wyborcy za "pazurkami" nie przepadają. Na pewno nie ci, którzy przesądzają o wyniku wyborów. I stało się tak, że obydwie strony powtarzają błędy przeciwników.

- Czyli?

- Opozycja jakiś czas temu wpadła w jeszcze większą histerię niż PiS, kiedy był w opozycji. A teraz PiS wpada w taką arogancję, w jaką zdarzało się wpadać Platformie po kilku latach rządów. Oprócz tego, że "się należy" w wypowiedzi wicepremier Szydło było też jedno ciekawe zdanie: "atak na rząd jest atakiem na Polskę". Ryzykowna teza, bo w takim razie PiS, przez osiem lat będąc w opozycji, atakował Polskę nieustannie.

- Ostra obrona nagród dla ministrów i "się należy" zaszkodzi PiS?

- Ten sondaż to raczej nie jest jeszcze wynik wypowiedzi pani premier, bo ludzie przez chwilę takie rzeczy jednak dyskutują. Bardziej nagród jako takich. Mniej więcej rok temu w sondażach był spadek PiS ze względu na nieudaną szarżę na Tuska...

- I poparcie dla PiS wróciło.

- I teraz też może wrócić. PO za jej rządów też raz spadało, później wracało, aż wreszcie wracać przestało. Wyborcy widzą, kiedy ktoś zhardzieje. Zauważają jednak, kiedy ktoś spokornieje. Powinien to być kubeł zimnej wody i jako taki nie powinien zaszkodzić. Chyba, że PiS wpadnie w panikę.

- To znaczy?

- Łatwo jest utrzymać jedność, kiedy wszystko idzie dobrze. Kłótnie w obozie władzy, dyskusja, co zrobić, żeby nie było źle, nie są łatwe.

- Do tej pory wiele pomysłów, które nie podobały się wyborcom, potrafił odwołać Jarosław Kaczyński. Wykazywał się wyczuciem, którego brakowało jego kolegom. Teraz poparł nagrody dla ministrów. Błąd?

- Polemizowałbym, czy Jarosław Kaczyński zawsze wyczuwał nastroje. Raczej łatwiej wskazać, kiedy ich nie wyczuwał. Bez wątpienia reagował lepiej. Musimy jednak pamiętać, że prezes PiS też podlega naciskowi swojego otoczenia, jest podatny na problemy związane z władzą.

- Jakie problemy?

- Zdiagnozował to kiedyś doświadczony pracownik administracji, a ja nazwałem to "limuzynoza". To ciężka choroba, polegająca na oderwaniu się od rzeczywistości w wyniku posiadania limuzyny z kierowcą. Być może PiS wpadł już w ostrzejszą fazę "limuzynozy". Na początku to są małe błędy, a później politycy się wściekają, kiedy się je wypomina.

- Wicepremier Szydło mówi, że nagrody "należały się", a premier Mateusz Morawiecki, że u niego nagród nie będzie. O czym świadczy ta różnica zdań?

- O tym, że obecnie jest więcej napięć w obozie władzy niż na początku. Im więcej napięć, tym bardziej trzeszczy. Do tej pory PiS nigdy nie przyznawał się do błędów, nawet gdy zmienił zdanie o 180 stopni. Ponadto Beata Szydło przez działaczy PiS jest uznawana za swoją w dużo większym stopniu niż Morawiecki. Troszczy się o nich, wie czego oczekują. Ona bardziej zabiegała tu o opinię kolegów z partii, a premier Morawiecki bardziej o opinię ogółu wyborców.

- Opozycja wykorzysta sprawę nagród czy znów jej się nie uda?

- W czasie wojen napoleońskich mówiono, że to artyleria zdobywa teren, a piechota tylko go zajmuje. Zazwyczaj rząd przegrywa z wydarzeniami, a opozycja zajmuje miejsce po nim. Platforma też przegrała z własną arogancją i aferą podsłuchową. I wbrew spiskowym teoriom PO to nie PiS stał za aferą, a także nie PiS kazał politykom PO wygłaszać te opinie, za które wyborcy ją ukarali.

- Ta historia się powtórzy?

- Trzeba chcieć to wykorzystać. PiS zrobił ruch w tym kierunku. Poszukał nowych twarzy, pochował najbardziej drażniących polityków, otworzył się na nowe metody. Samo się nie wygra. W USA mówiono, że Bush albo Trump przegraliby z każdym, ale Demokraci wystawili Kerry'ego i Clinton. I samo się nie wygrało.

Sprawdź: SPISKOWA teoria Kaczyńskiego w sprawie sondażu