Dr Jens Boysen: My emocjonujemy się Holandią

2011-09-08 4:00

Dlaczego spotkania reprezentacji Polski i Niemiec wywołują u nas tak wielkie emocje - zastanawiają się polski politolog i niemiecki historyk

"Super Express": - Mieszkając w Polsce, zauważył pan zapewne skalę emocji, jaką wzbudzają mecze Polska - Niemcy?

Dr Jens Boysen: - Nie da się tego przeoczyć. Kibice i media podkreślają, że Niemcy to szczególny przeciwnik. Mam nadzieję, że polityki zostało w tym już jednak niewiele... Oczywiście w części mediów przytacza się przy tym kontekst historyczny, ale dla większości chyba jest on już marginalny. Choć pomimo dobrych stosunków między sąsiadami, element konkurencji będzie zawsze istniał. Tak jak w rywalizacji braci - starszemu i większemu chce się pokazać, że nie jest się gorszym. Niemcy uchodzą jednak za silną reprezentację i mecze z nimi wszędzie wzbudzają emocje.

- Mecze Polski z Hiszpanią, Holandią czy Brazylią wzbudzają jednak nieco inne emocje. Może chodzi o jakiś nasz kompleks?

- Chodzi zapewne o to, że Polska nigdy jeszcze w piłkę z Niemcami nie wygrała. Co do kompleksu, to podchodziłbym do tego ostrożnie.

- U nas mecze z Rosją, pomimo wiadomych zaszłości, są odbierane nieco inaczej.

- Wobec Rosjan Polacy nie mają też jakichkolwiek kompleksów. To jest jeszcze zaszłość po PRL. Dla świadomości narodu ważne było poczucie przynależności do Zachodu. Ale czy dziś remis z Niemcami coś zmienił? Pechowa strata bramki pod koniec raczej społeczeństwa nie zdruzgotała.

- U pana w kraju któryś z rywali wzbudza takie emocje, jak u nas Niemcy? Z reakcji mediów brytyjskich wnoszę, że może Anglia?

- To jest podobna reakcja, też nie do końca racjonalna. Ale przy okazji tych spotkań londyńskie tabloidy mają rzeczywiście raj. Widać to też w niemieckich mediach, ale ostatnio jako zjawisko społeczne jest to wyraźnie słabsze. W latach 60. spotkania z Anglią, jak to na Wembley, poruszało jednak coś więcej niż emocje sportowe. Bardziej niż u was mecze Polska - Niemcy. O wiele większe emocje wywoływały jednak mecze z innym naszym sąsiadem...

- Logicznie rzecz biorąc z Francją? To byłoby historycznie uzasadnione...

- Otóż nie, mówię o meczach z Holandią! Te stare porachunki i stereotypy miały tu swoje znaczenie. Holendrzy, mały kraj, podchodzili do tych pojedynków w sposób szczególny. Nawet kilka, kilkanaście lat temu to były mecze tzw. podwyższonego ryzyka. I ewidentnie odzywały się tam echa wojennych kompleksów. Kiedy popatrzymy na mapę Europy, takich historii, które objawiają się już tylko w rywalizacji sportowej, jest jednak więcej.

- Pamiętam mecz Irlandia - Anglia na mundialu we Włoszech. Irlandczycy zremisowali, ale podkreślali, że gdyby udało im się wygrać, to już po pierwszym meczu mistrzostwa mogłyby się dla nich zakończyć.

- I to było w 1990, więc stosunkowo niedawno. Takie podkręcanie narodowej dumy przez niekrwawą rywalizację jest zrozumiałe. Choć ostatnio coraz trudniejsze, bo te drużyny narodowe stały się mieszane.

- No tak, wczoraj Niemcy, Polacy, Turcy i Brazylijczycy zremisowali z Polakami, Niemcami i Francuzami...

- Właśnie. To coraz częściej jest już sportowy biznes. A z symboliki zostają koszulki i szaliki. Kiedy mówimy o tej narodowej dumie, to Niemcy mają świadomość, że grają u nich Podolski czy Klose...

- W Polsce mamy zaś pierwszy wypadek w dziejach, kiedy ludziom z niemieckim obywatelstwem zależy na polskim paszporcie...

- Rzeczywiście (śmiech)... Co do tej narodowej dumy, to obserwujemy bardzo ciekawe zjawisko. Nie tak dawno wielu niemieckich kibiców miało za złe Kevinowi Boatengowi, że urodził się i wychował w Niemczech, a wybrał reprezentację Ghany. To zresztą ciekawa historia rodzinna, bo jego brat wybrał tymczasem Niemcy. Ale dziś takie sytuacje dziwią już wszystkich coraz mniej.

Dr Jens Boysen

Historyk,Niemiecki Instytut Historyczny w Warszawie