Grzegorz Bierecki w WIĘC JAK: Trzeba pytać o WSI

2015-03-20 8:28

Sławomir Jastrzębowski, redaktor naczelny "Super Expressu", rozmawiał z Grzegorzem Biereckim, senatorem PiS, twórcą SKOK-ów.

"Super Express": - Czy to przez pana upadł SKOK Wołomin?

Grzegorz Bierecki: - Nie. Historia tego SKOK-u się już zakończyła. Teraz trzeba posprzątać i ustalić, kto do jego upadku doprowadził. Pojawia się bardzo wiele pytań, na które odpowiedzi nie znamy. To pytania, na które powinny odpowiedzieć osoby, stojące w naszym państwie bardzo wysoko.

- Chciałbym, żeby pan, choć częściowo, udzielił nam odpowiedzi.

- Do 2012 roku SKOK Wołomin był pod nadzorem Kasy Krajowej, której byłem prezesem.

- Do tego czasu przeprowadzaliście kontrole i wszystko było w porządku?

- SKOK Wołomin był na liście kas pod obserwacją.

- Co to znaczy?

- Wydawało nam się, że coś tam jest nie w porządku. Wymagało to jednak dalszych ustaleń. Niestety, zauważenie pewnych nieregularności...

- Nieregularności?

- Zauważyliśmy dziwne operacje.

- Jakie? Udzielanie tzw. kredytów ninja osobom bez żadnej zdolności kredytowej?

- W tym przypadku mieliśmy do czynienia z ordynarnym oszustwem przeprowadzonym przez zorganizowaną grupę przestępczą.

- Kiedy to zauważyliście?

- Tuż przed przekazaniem nadzoru do KNF w 2012 roku. Przekazałem KNF informacje, że w tej konkretnej kasie należy prowadzić dalsze intensywne działania nadzorcze.

- To był alarm?

- Jeszcze nie. Nie mogłem wtedy stwierdzić, że prowadzona tam była działalność przestępcza.

- Pisze pan pismo do KNF i co? Umywa pan ręce?

- Nie mam już uprawnień, bo przestałem sprawować nadzór. Pragnę przypomnieć, że kiedy ten nadzór sprawowałem przez 20 lat, żadna kasa nie upadła i nikt nie stracił ani złotówki.

- I co robi z pana pismem KNF?

- Właśnie nie wiem. Wiemy, że w czerwcu 2013 roku KNF decyduje się zawiadomić prokuraturę. I tu jest najdziwniejsza rzecz, z której urzędnicy KNF będą musieli się wytłumaczyć. Jeśli jest zawiadomienie, to KNF musiała uznać, że tam jest prowadzona przestępcza działalność, a jednocześnie nie wprowadziła zarządu komisarycznego.

- SKOK Wołomin dalej działał?

- I to intensywnie. Prowadził agresywną kampanię reklamową, której nie dało się nie zauważyć. Co sobie musiał pomyśleć urzędnik KNF, który te reklamy widział i nie reagował, chociaż jest zawiadomienie do prokuratury? Zarząd komisaryczny zostaje wprowadzony dopiero 1,5 roku później.

- Chce mi pan powiedzieć, że ta grupa ludzi, która dokonywała przestępstw, mogła działać dalej i wyciągnęła pieniądze z depozytów swoich członków?

- Mam jeszcze gorszą myśl. To nie tylko KNF wysyła zawiadomienie do prokuratury, ale także wiceminister finansów. I ludzie, którzy tę działalność przestępczą prowadzili, nie byli niepokojeni przez organa państwa.

- Dlaczego?

- Trzeba zapytać, kto w Polsce może mieć taką moc.

- No to pytam: kto?

- Trzeba zapytać o sprawę SKOK Wołomin i związki z tymi ludźmi, tymi byłymi oficerami Wojskowych Służb Informacyjnych.

- Skąd pan wie, że to ludzie związani z WSI?

- Wcześniejsza działalność pana Piotra P., który, jak twierdzi prokuratura, przewodził zorganizowanej grupie przestępczej w Wołominie, jest bardzo dobrze opisana w tzw. raporcie Macierewicza. Tam jest opisana historia wyłudzenia ogromnych pieniędzy z banku PKO.

- Dlaczego twierdzi pan w wywiadach, że za tę sprawę powinien odpowiedzieć Bronisław Komorowski?

- Pan Piotr P. - prezes fundacji Pro Civili zrzeszającej negatywnie zweryfikowanych oficerów WSI - korzystał z życzliwości pana prezydenta.

- To znaczy?

- Pan prezydent wspierał tę fundację i to środowisko.

- W jaki sposób?

- To wszystko jest dostępne publicznie. Dziennikarze wielokrotnie o tym pisali.

- Niech pan powie.

- Trzeba zapytać czy i ile razy pan prezydent spotykał się z Piotrem P. I kiedy ostatni raz się z nim spotkał.

- Pan sugeruje, że prezydent pomagał wyciągać pieniądze ze SKOK-ów?

- Absolutnie tego nie sugeruję. Natomiast ci ludzie, którzy to robili, korzystali z czyjejś ochrony. 1,5 roku bezczynności organów państwa świadczy o tym, że taka ochrona nad nimi istniała.

- Mówił pan też, że Piotr P. zatrudniał kogoś z bliskiego grona pan prezydenta.

- Prowadził szeroką działalność. Słyszymy ostatnio o jego przestępczej działalności w Mostostalu.

- Kogo zatrudniał?

- Prasa podaje, że prokurentem w jednej z firm jest pan Tadeusz Komorowski. Czyli syn Bronisława Komorowskiego.

- Jest w dalszym ciągu?

- Tego nie wiem. Swoją wiedzę opieram na materiałach prasowych.

- Wyciągnął pan 70 mln zł z jednej spółki do drugiej, co zarzuca panu KNF?

- Nie wiem, co znaczy wyciągnął.

- Przelał z konta na konto.

- Tak, przelałem. Ale nie 70 mln - bo to wartość majątku. Przelewu nie było. Przekazanie tak.

- I teraz zarządza pan majątkiem wartym 70 mln zł w spółce z ograniczoną odpowiedzialnością?

- To spółka jawna, która prowadzi Spółdzielczy Instytut Naukowy.

- Czym się on zajmuje?

- Przede wszystkim badaniami z zakresu prawa spółdzielczego i działalności gospodarczej spółdzielczości.

- Ci, którzy pana krytykują, wyrażają zarzut, że za pieniądze ze SKOK-ów stworzył pan potęgę, która jest pana własnością i pan decyduje, co z tymi pieniędzmi robić.

- Cały proces likwidacji fundacji, z której przekazano majątek, odbył się zgodnie z wolą fundatora. Środki zostały przekazane na użyteczną publicznie działalność. Takie instytuty działają w większości krajów świata, w których rozwinięta jest działalność spółdzielcza. Co więcej, one zawsze są instytucjami prywatnymi. To nic dziwnego. Czuję się bardziej powiernikiem środków tego majątku. To nie jest 70 mln, które można wziąć i przelać. To majątek, który pracuje, daje dochody i pozwala utrzymać działalność naukową przez wiele lat. Ja będę ten majątek pomnażał.

- Z tej spółki będzie pan opłacał swoje media? Bo ma pan swoje media.

- Wyłącznie inwestując w celu pomnożenia środków, które mają być potem przeznaczone na działalność naukową i badawczą.

- Czyli może pan?

- Jeśli będą to dobre projekty biznesowe, to czemu nie.

Zobacz: Andrzej Malinowski w WIĘC JAK: Fiskus jak średniowieczni poborcy podatkowi

Zapisz się: Codziennie wiadomości Super Expressu na e-mail