Inicjały zbrodni

i

Autor: materiały prasowe

Herkules Poirot znowu na tropie. Recenzja książki „Inicjały zbrodni” Sophie Hannah

2014-09-09 15:26

Kiedy 6 sierpnia 1975 roku „New York Times” nekrologiem żegnał Herkulesa Poirota wydawało się, że oto kultura popularna na dobre rozstaje się z jednym ze swoich najpopularniejszych bohaterów. Popkultura nie znosi jednak takich rozstań i postać detektywa, stworzona przez mistrzynię kryminału Agathę Christie musiała w końcu powrócić.

Pierwszy raz czytelnicy spotkali Poirota w 1920 roku, kiedy Christie opublikowała „Tajemniczą historię w Styles”. Powracał potem w 32 kolejnych powieściach i 54 opowiadaniach. Ostatni raz w „Kurtynie” wydanej w 1975 roku na kilka miesięcy przed śmiercią autorki. Pedantyczny Belg o genialnym umyśle i wielkim ego, jak przyznawała Christie, strasznie ją irytował, ale w przeciwieństwie do swojego wielkiego poprzednika Arthura Conan Doyle'a, który nie cierpiał swojego Sherlocka Holmesa, angielska pisarka nie zabiła swojego bohatera u szczytu popularności. Z jednej strony mówiła, że winna jest swoim czytelnikom trochę rozrywki, a z drugiej uczciwie przyznawała, że Poirot był jej głównym źródeł utrzymania. A pieniądze przynosił ogromne. Christie była najpoczytniejszą autorką w historii, sprzedając imponujące 4 miliardy książek. Główną dźwigną jej sukcesu były powieści o belgijskim detektywie.

Nic dziwnego, że na fali nowych powieści o Sherlocku Holmesie i Jamesie Bondzie również spadkobiercy Christie postanowili trochę na Poirocie zarobić. Trudno, oczywiście, mieć im to za złe. Na pewno szczęśliwi będą fani, który po raz kolejny razem ze swoim ukochanym detektywem ruszą na spotkanie zbrodni i rozwiążą kolejną kryminalną zagadkę. Do życia Poirota przywraca Sophie Hannah. Ta poczytna autorka thrillerów psychologicznych dostała oficjalne błogosławieństwo strażników pamięci po Christie i po zaprezentowaniu 100-stronnicowego szkicu nowej powieści „Inicjały zbrodni” ujęła nawet wnuka angielskiej mistrzyni kryminału.

Mamy rok 1929. Poirot chowa się przed światem, by korzystać z uroków krótkiego urlopu od tropienia kolejnych morderców. Jego plan zmienia się, gdy pewnego dnia dowiaduje się, że w pewnym londyńskim hotelu znaleziono ciała trzech osób, które zginęły w tym samym czasie w swoich pokojach. Poirot szybko łączy tę zbrodnię z pewną kobietą, spotkaną w kawiarni, której jest stałym klientem. Razem ze swoim współlokatorem, inspektorem Scotland Yardu Edwardem Catchpoolem, starają się dociec, kto za tą tajemniczą zbrodnią stoi.

Hannah – fanka Christie – tworzy charakterystyczną dla swojej mistrzyni fabułę kryminalną, w której nieprzeciętny umysł Poirot prowadzi detektywa przez kolejne wskazówki do odkrycia prawdy. Tak jak u Christie pojawiają się kolejne przekonujące hipotezy, które zaraz są odrzucane na rzecz innych, by na koniec pozostawić czytelnika z jedną, która wydaje się najbardziej prawdziwa. Poirot tradycyjnie opiera się na swojej sztuce dedukcji, kolekcjonując pozornie nieistotne szczegóły, które wyławia z rozmów z kolejnymi świadkami i podejrzanymi. Momentami można odnieść wrażenie, że konstruując swoją fabułę Hannah jest jeszcze bardziej pedantyczna niż sam Poirot i dźwignią akcji stają się zbyt subtelne niuanse. Niemniej „Inicjały zbrodni” urzekają swoją programową staroświeckością. Co prawda cały czas mamy świadomość obcowania z imitacją, ale jednak na tyle dobrą, że po książkę Hannah warto sięgnąć. Dla jednych może być to zachęta do zapoznania się z twórczością Christie, a dla jej wielbicieli przeżycie jeszcze jednej przygody swojego ukochanego bohatera.

Sophie Hannah „Inicjały zbrodni”, Wydawnictwo Literackie, Kraków 2014