Jan Wróbel

i

Autor: Paweł Supernak Jan Wróbel Nauczyciel, publicysta, historyk

Jan Wróbel: To bardzo dobry wynik

2015-07-01 4:00

"Super Express": - Donald Tusk mówił, gdy był premierem, że lepiej być pracującym hydraulikiem niż bezrobotnym politologiem. Czy 26 proc. niezdanych matur to realizacja tego hasła w praktyce? Jan Wróbel: - Tu są dwie sprawy. Osobną jest wykształcenie, osobną wykonywana praca. Wykształcenie zdobywa się z innych powodów niż tylko z chęci znalezienia odpowiedniej pracy. Mam nadzieję, że młodzi Polacy inaczej podchodzą do szukania zawodowej pracy, a inaczej do ogólnego wykształcenia, które choć nie musi dać zarobku, dla ich ogólnego poziomu jest potrzebne.

"Super Express": - Donald Tusk mówił, gdy był premierem, że lepiej być pracującym hydraulikiem niż bezrobotnym politologiem. Czy 26 proc. niezdanych matur to realizacja tego hasła w praktyce?

Jan Wróbel: - Tu są dwie sprawy. Osobną jest wykształcenie, osobną wykonywana praca. Wykształcenie zdobywa się z innych powodów niż tylko z chęci znalezienia odpowiedniej pracy. Mam nadzieję, że młodzi Polacy inaczej podchodzą do szukania zawodowej pracy, a inaczej do ogólnego wykształcenia, które choć nie musi dać zarobku, dla ich ogólnego poziomu jest potrzebne.

- Ale te 26 proc. niezdanych matur w tym roku, 29 w ubiegłym. Co jest powodem tak fatalnego wyniku?

- Wynik matur jest bardzo dobry! To trochę tak, jakby mówić, że wynik igrzysk olimpijskich był słaby, bo 25 proc. uczestników znalazło się w ostatniej ćwiartce stawki. Ci uczniowie, którzy się do matur dobrze przygotowali, zdali matury na ogół dobrze. Ci, którzy przygotowali się słabo, bo nie wystarczyło im możliwości intelektualnych albo pracowitości, zdali maturę słabo albo nie zdali jej w ogóle.

- Największym problemem na maturze jest matematyka. Nie każdy ma zdolności do przedmiotów ścisłych. Czy nie było błędem wprowadzenie matematyki jako obowiązkowego przedmiotu na egzaminie dojrzałości?

- Ale odróżnijmy brak zdolności do przedmiotów ścisłych od egzaminu na poziomie podstawowym, do którego zdania wystarczy 30 proc. punktów. Trzeba zwrócić uwagę, że do matur przystępują także osoby, które mają inne priorytety niż matura, licząc, że a nuż się uda. Przystępują też osoby ze szkół, których dyrekcje uczciwie przyznają, że ich zasadniczą dobrą stroną nie jest przygotowanie do matur, jak licea profilowane czy technika. Wielu uczniów z tych szkół matur nie zdaje. Wracając do pańskiego pytania - jak się obejrzy zakres pytań z podstawowego egzaminu z matematyki, to rzeczywiście - przygotowanie do tego przedmiotu zająć musi sporo czasu, wymaga pracy i systematyczności. Nie przekracza jednak możliwości przeciętnie zdolnego ucznia.

- Ponad 70 proc. maturzystów egzamin dojrzałości zdało, idzie dalej. Skończenie studiów w ostatnich latach nie stanowi większego problemu, ci, którzy chcą, studia bez problemu kończą. Czy jednak upowszechnienie wykształcenia nie powoduje obniżenia jego jakości?

- Upowszechnianie wyższego wykształcenia jest nonsensem. Pięknie upozorowanym zwykłym celem korporacyjnym wykładowców, działających w myśl zasady: "abyśmy mieli pracę". To jak wydobywanie węgla tylko po to, by górnicy mogli mieć zatrudnienie. Ale odróżnić należy przyjmowanie na studia od wyników matur. Nikt nie każe przyjmować uczniów, których oceny z matur są żenująco niskie.

- Cierpią na tym dobrzy studenci, którzy potem muszą zaniżać swój poziom do znacznie mniej lotnych i słabszych kolegów?

- Owszem. Ale to nie jest wina matur, tylko tych, którzy nie przejmują się ich wynikami. 30 proc. minimum z jakiegoś przedmiotu występuje tylko na maturze. Nie spotkałem się jeszcze z nauczycielem szkoły średniej, który by ocenę pozytywną z jakiegoś przedmiotu wystawił na podstawie tak niskich kryteriów. Jak się przyjmuje ludzi, którzy na maturze otrzymali bardzo słabe wyniki, czyli certyfikat niewielkich zdolności intelektualnych i prawdopodobnie niskich możliwości akademickich, to ma się potem bardzo słabych studentów. I trzeba do nich dostosować program nauczania, praktykę życia uniwersyteckiego. Żenujące są działania wykładowców akademickich, którzy robią wielkie oczy, dziwiąc się, że ci bardzo słabi uczniowie nie są dziś dobrymi studentami. To jak dziwić się, że za mała wtyczka nie pasuje do kontaktu.

Zobacz jeszcze: Kaczyński MIAŻDŻY Kopacz. Znowu jej to zrobił! Nowy spot PiS