Janusz Palikot: Nie chcę być służącym Tuska

2010-09-28 13:45

Wokół Tuska istnieje atmosfera napięcia. Premier rzeczywiście czasami nad przyjaźń czy znajomość przedkłada interesy polityczne - mówi "Super Expressowi" Janusz Palikot

"Super Express": - Dalej kocha pan Platformę czy uczucia ostygły? Pytam o to, bo, jak mi się wydaje, gdy się kogoś kocha, to się chce z nim być...

Janusz Palikot: - A ja z miłości do Platformy odejdę z niej. Dlatego że taka, jaka jest teraz, okazała się niezdolna do właściwego reagowania na bieżące wyzwania. A reakcje społeczne po 10 kwietnia są tylko jednym z wielu przykładów.

- To nie lepiej zostać w partii i ją naprawiać?

- Nie, nie lepiej. Bo się nie da. Po sobotnim wystąpieniu premiera na konwencji krajowej Platformy Obywatelskiej widać wyraźnie, że nie jest on zdolny do dokonania potrzebnej zmiany.

- Co powinno być istotą tej zmiany?

- Zmiana politycznej i społecznej diagnozy. Donald Tusk powtarza diagnozę z lat 2005-2007 r., która sprowadza się do lokowania głównego zagrożenia po stronie PiS i osoby jego prezesa. Za tym idzie straszenie - że jakiekolwiek odejście od dotychczasowych sposobów działania będzie skutkować zwycięstwem partii Kaczyńskiego. Trzymając się takiego myślenia, Donald Tusk zakłada, że większość tych ludzi, którzy mają inne oczekiwania niż oferuje im program Platformy - ale mimo to głosowali na nią ze strachu przed PiS - nadal będzie wierna PO, bo strach wciąż jest w nich obecny. I to jest błąd. Sytuacja uległa zmianie. Kaczyński ulega marginalizacji - sam spycha swoją partię na pozycję stabilnego, ale niewielkiego poparcia. Jest to odpowiedni czas dla Platformy, żeby 20 czy 30 proc. ze swoich dotychczasowych wyborców - głosujących na PO, choć nie do końca zgadzających się z ideałami tej partii - zaproponować atrakcyjne dla nich wartości. Inaczej pójdą gdzie indziej. A teraz wróćmy do mnie. Piekło polityczne czeka nie tego, który odchodzi z Platformy, aby budować trochę bardziej lewicową formację, lecz tych, którzy zostają w PO i nie są w stanie dokonać pewnej korekty.

- "Chłopie, nie stój w przeciągu. Albo w tę, albo we w tę". Tymi słowami premier odniósł się do pana deklaracji. Jak rozumiem, pan już się nie waha...

- Tak, ja zamykam drzwi. Nie zamierzam stać w przeciągu.

- Kto pójdzie za panem?

- Do mojego ruchu zapisało się 8 tysięcy osób.

- W jakiej formie będzie pan funkcjonować? Jak zamierza pan finansować swoją nową inicjatywę?

- To są sprawy wymagające jeszcze dyskusji. Chcę, żeby każda z tych 8 tysięcy osób miała poczucie, że w praktyce stosuje się do nich hasło: nic o nas bez nas. Na pewno ważne będzie jak najdłuższe utrzymywanie formuły stowarzyszenia. Stowarzyszenie jest łatwiej finansować niż partię. A poza tym ta formuła jest też lepsza ze społecznego punktu widzenia. Nie wszyscy chcą od razu angażować się w sztywną strukturę, jaką jest partia. Być może trzeba będzie stworzyć komitet wyborczy i funkcjonować właśnie z pozycji ruchu społecznego? Ale, jak powiedziałem, to musi być wspólna decyzja.

- Michał Karnowski powiedział na łamach "Super Expressu", że w PO czy nie w PO - pan będzie wiernie służył Donaldowi Tuskowi...

- Słowo "służył" jest tu obraźliwie, poniżające. Ja nie mam obowiązku służenia, bo nie jestem niczyim służącym. Jestem wolnym, niezależnym człowiekiem Platformy. Ale jeżeli dalej będzie ona ewoluowała w kierunku konserwatywnym - i jej twarzą będzie w większym stopniu Jarosław Gowin - to taka sytuacja wytoczy nieprzekraczalną granicę współpracy. Oczywiście, proszę się nie dziwić, że dziś w naturalny sposób Platforma wydaje mi się bliższa niż jakakolwiek inna formacja. Przecież to w niej spędziłem pięć lat życia. I to ta partia odegrała ważną rolę w ostatnich latach. To Platforma powstrzymała PiS i Kaczyńskiego. Nie ma powodu, żeby się na Platformę dzisiaj obrażać. Trzeba jej pomóc i wykazać, że to najwyższy czas na opamiętanie się - tylko to pozwoli tej partii na utrzymanie jej pozycji.

- Instytut Badania Opinii Homo Homini przeprowadził na zlecenie Polskiego Radia wśród Polaków sondaż, z którego wynika, że 29,2 proc. badanych chce usunięcia pana z partii, a 12,1 proc. uważa, że należy pana ukarać naganą. Może miałby pan coś do powiedzenia tym ludziom?

- Apeluję do nich, żeby jeszcze raz przemyśleli, czy za słowa należy wyrzucać z partii.

- Pozostańmy więc przy słowach. Andrzej Halicki w wywiadzie dla "Polska The Times" powiedział, że Donald Tusk otacza się lizusami i upokarza przyjaciół. Pan też tak postrzega sytuację w Platformie?

- Zgadzam się z tym w połowie. Nie uważam, żeby Tuska otaczały lizusy. Wokół niego istnieje raczej atmosfera napięcia. Natomiast premier rzeczywiście czasami nad przyjaźń czy znajomość przedkłada interesy polityczne.

- Na konwencji krajowej Donald Tusk zapowiedział, że do końca roku Platforma Obywatelska doprowadzi do uchwalenia ponad 40 ustaw. Uda się?

- To jest możliwe.

- A jak pan ocenia zmianę statutu Platformy? Zarząd krajowy został poszerzony z 15 do 25 osób...

- Dobrze oceniam... Aczkolwiek władza w dużym stopniu przechodzi w ręce szefów regionów, którzy tworząc pewną nieformalną spółdzielnię, będą mieli podobną pozycję jak Tusk i Schetyna. Ale jednak to jest dobry ruch, bo demokratyzuje partię.

Janusz Palikot

Poseł PO