Sławomir Jastrzębowski

i

Autor: Marcin Smulczyński

Jastrzębowski: Są dwa scenariusze, obydwa słabe

2017-09-23 7:00

W polityce fakty mają to do siebie, że nie są najważniejsze. Najważniejsze, jak zostaną zinterpretowane. Nasze dwa scenariusze, którymi się tu zajmiemy, zaczęły się od tego, że prezydent Andrzej Duda zawetował ustawy o Sądzie Najwyższym i Krajowej Radzie Sądownictwa. Powodem takiej decyzji były nadzwyczajne kompetencje, jakie otrzymałby minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro, gdyby ustawy weszły w życie.

Andrzej Duda nie chciał, żeby prokurator generalny, jego były szef i człowiek, który wprowadził go do wielkiej polityki, skupił w ręku tak wielką władzę. I wtedy, delikatnie mówiąc, rachityczna przyjaźń między Dudą a Ziobrą zwiędła na amen. Prezydent zapowiedział, że przedstawi swoje projekty ustaw w ten poniedziałek. Wiadomo jednak było, że pracuje nad nimi młody profesor i adwokat Michał Królikowski. To ciekawa postać, której z pewnością zarzucić nie można, że jest blisko związana ideowo czy towarzysko z PiS. Przeciwnie. Był wiceministrem w rządzie PO i jego poglądy na temat funkcjonowania wymiaru sprawiedliwości są dalekie od ortodoksji z ulicy Nowogrodzkiej. To, że taki człowiek pracuje nad niezwykle ważnymi dla reformy państwa przez PiS ustawami, uznano więc za policzek. I tu dochodzimy do dwóch teoretycznie możliwych scenariuszy. Scenariusz pierwszy, z obozu Ziobry pada czekistowskie "Znajdźcie mi coś na tego Królikowskiego". I wtedy okazuje się, że nie trzeba szukać, bo jest w zasadzie gotowe, gdyż adwokat Królikowski jakoś co najmniej niezręcznie grał ze swoimi klientami, którzy chyba nie chcieli płacić VAT za paliwa i są pewne podejrzenia, że część pieniędzy od tych ludzi, zdeponowana na koncie profesora adwokata, mogła zostać przez niego wydana, na co więziennym okiem patrzy prokurator. Opinii publicznej szukanie haka na kogokolwiek się nie spodoba, bo wpisuje się to w czarny PR opozycji, że PiS to dyktatura i wsadzą wszystkich. To zły scenariusz. Scenariusz drugi nie jest lepszy. Oto doradca prezydenta uwikłał się w szemrane interesy z setką tysięcy dolarów w tle, a teraz, pakując szczoteczkę do zębów, wymyśla sobie absurdalną linię obrony: chcą mnie wsadzić i zdyskredytować, bo z nimi zadarłem i szukają byle pretekstu. Z pewnością nie jest jednak dobrze, że przy ważnych dla Polski ustawach pracował człowiek, który nie został przez służby prezydenta sprawdzony. Kończąc: reforma sądów jest niezbędna.

Zobacz także: Przemysław Harczuk komentuje: Panie pośle, dziękuję! Pan da te pieniądze!

Przeczytaj również: Adwokat Jerzy Kwaśniewski: Norwegia systemowo łamie prawo

Polecamy ponadto: Łukasz Warzecha: Pomroczność jasna pani sędzi