Hubert Biskupski

i

Autor: ARCHIWUM

Hubert Biskupski: Kłamaliśmy rano, nocą i wieczorem, czyli jak PiS niszczy klasę średnią

2016-10-03 4:00

Czy przypominacie sobie państwo, żeby PiS zapowiadał podnoszenie podatków? Nie przypominacie sobie? Ja też sobie nie przypominam, bo oczywiście nigdy takich zapowiedzi nie było. W przypływie łaskawości pominę milczeniem okres kampanii wyborczej, w trakcie której z ust polityków kłamstwa sączą się jeszcze częściej niż zwykle.  

- Nie będzie wyższych podatków, a możliwe jest nawet obniżenie stawek VAT po czerwcu - mówiła premier Beata Szydło na początku kwietnia 2016 r., czyli wtedy, kiedy PiS samodzielnie już sprawowało władzę, a PiS-owski minister finansów miał możliwość zapoznania się ze stanem budżetu.

"Nie zamierzamy absolutnie podnosić podatków. Jestem optymistycznie nastawiona, jeśli chodzi o sytuację finansów publicznych w Polsce" - zapewniała jakże niedawno, bo 8 września, szefowa rządu.

Chwalić Boga, mamy już październik i wiemy na pewno, że wyższa stawka VAT zostanie utrzymana co najmniej do 2019 roku. Przyjęty zaś przez rząd w kwietniu tego roku "Wieloletni plan finansowy państwa" na lata 2014-2017 zakłada, że do 2017 r. po raz kolejny utrzymane zostaną na obecnym poziomie: kwota wolna od podatku, jak również próg podatkowy - 85 528 zł rocznie. Czymże innym, jak nie podniesieniem podatku, jest zamrożenie progów i kwoty od niego wolnej?!

Prawdziwe uderzenie czeka nas wraz z wejściem w życie jednolitego podatku, co ma nastąpić już w 2018 roku. Zapłacą więcej wszyscy, którzy dziś prowadzą działalność gospodarczą i korzystają z podatku liniowego 19 proc. Stracą, i to bardzo dużo, wszyscy ci, którzy zarabiają ponad 10 tys. zł miesięcznie, bo będą musieli odprowadzić składkę ZUS od całości kwoty, a nie tylko od 30-krotności przeciętnego wynagrodzenia. Ale nie samo obciążenie jest tu skandalem, ale to, że składka na ZUS nie trafi już na indywidualne konto pracownika. Koniec z zasadą, że twoja emerytura zależy od twoich zarobków. Teraz zależeć będzie od widzimisię państwa. PiS, jeśli się ostatecznie na to rozwiązanie zdecyduje, dokona całkowitego demontażu obecnego systemu emerytalnego, który kilka lat temu rozpoczęła PO.

Rząd PiS miał pozyskać dodatkowe środki do budżetu m.in. z podatku bankowego i handlowego. Ten pierwszy przynosi znacznie mniejsze od prognozowanych wpływy. Ten drugi okazał się totalną klapą i pewnie nigdy nie wejdzie w życie. Rząd zamiast kopać się z Komisją Europejską i potężnymi sieciami handlowymi, woli złupić swoich obywateli. To prostsze. Prostsze tym bardziej, że tych, którzy przekraczają drugi próg podatkowy i rozliczają się, korzystając ze stawki 19 proc., jest około półtora miliona i na pewno nie będą pod Kancelarią Premiera palić opon, nie będą blokować torów i wysypywać zboża na drogi. Mogą natomiast i zapewne część z nich to zrobi, uciec z firmą do Słowacji. Albo w ogóle wyemigrują z kraju, którego władza pogardza klasą średnią, a system emerytalny i podatkowy jest równie stabilny jak chorągiewka na wietrze.

Już wiem, jakie argumenty padną z ust rządzących, gdy nastąpi oficjalna prezentacja jednolitego podatku - zasada solidarności społecznej wymaga, by bogacze dzielili się swym majątkiem z najuboższymi. Niby redystrybucja dóbr, a w rzeczywistości PiS-owska walka klas. Ale bogacze od dawna mają firmy zarejestrowane w Luksemburgu albo innym Monako i śmieją się z waszych pomysłów. Jedyne co osiągniecie, to dobicie powoli odradzającej się klasy średniej.

"Kłamaliśmy rano, nocą i wieczorem" - mówił premier Węgier Ferenc Gyurcsany. A może to była Beata Szydło?

Zobacz: Tadeusz Płużański: Państwo podziemne i Kijowski