Rafał Chwedoruk

i

Autor: ARCHIWUM

Prof. Rafał Chwedoruk:Konflikt będzie się tlił za kulisami

2017-08-11 4:00

O relacjach między prezydentem Andrzejem Dudą a szefem MON Antonim Macierewiczem w rozmowie z "Super Expresssem" politolog prof. Rafał Chwedorku  z Uniwersytetu Warszawskiego.

- "Super Express": - Ostatnie zaostrzenie konfliktu Duda - Macierewicz chyba schłodziło rozgrzane głowy, bo szef MON uznał, że nie wypada mu komentować decyzji prezydenta. Czyżby miał więcej instynktu samozachowawczego niż Zbigniew Ziobro, który tak się obraził na Andrzeja Dudę, że nie szczędził mu słów krytyki? A może Macierewicz po prostu uznał, że przegrał?

- Prof. Rafał Chwedoruk: - Antoni Macierewicz jest trochę bliżej głównego nurtu PiS niż Zbigniew Ziobro, co oczywiście nie znaczy, że jest jego elementem. Mówiąc krótko, Ziobro ze względu na jego skomplikowaną drogę powrotną do PiS i słabszą pozycję polityczną niż szef MON, nie miał wyjścia - musiał zostać elementem antyprezydenckim. Antoni Macierewicz tego nie musi. Wspomniany główny nurt PiS orientuje się wyraźnie na wyciszenie sporu z Pałacem Prezydenckim i rozgrywanie go raczej zakulisowo, aniżeli przy otwartej kurtynie. Jak sądzę, tonująca wypowiedź Antoniego Macierewicza w tę taktykę się wpisuje.

- Czyli konflikt trwa i trwa mać? Nikt się tu nie wycofa?

- To realny konflikt o władzę nad bardzo łakomym politycznie kąskiem, jakim jest MON. Łakomym choćby ze względów ekonomicznych i możliwości kadrowych. Na pewno treść w tym sporze będzie ważniejsza od formy. Gra bowiem toczy się o zbyt wysoką stawkę, by pozwolić sobie na bardzo emocjonalne wypowiedzi. Dlatego spodziewałbym się tego, że to, co najciekawsze, będzie się teraz rozgrywało w obszarach, które są niedostępne dla opinii publicznej.

- Po dwóch wetach przy ustawach zmieniających system sądowniczy pojawiają się głosy, że prezydent się ośmielił i coraz pewniej stawia tamę różnym pomysłom rządu PiS. Decyzję ws. nominacji generalskich trzeba traktować jako kolejny element emancypacji głowy państwa. Rzeczywiście?

- Sposób rozstrzygnięcia ewentualnych prezydenckich projektów ustaw sądowych pokaże nam realny układ sił. Od wielu miesięcy bardzo wyraźnie z ośrodka prezydenckiego dobiegały - także w sprawach dotyczących obronności - sygnały niezadowolenia z niedowartościowania głowy państwa. Weto w sprawie regionalnych izb obrachunkowych, pomysł referendum konstytucyjnego i wreszcie ostatnie weta były tego potwierdzeniem. Do tego dochodzi myślenie Andrzeja Dudy i jego otoczenia o zabezpieczeniu jego reelekcji. PiS i jego wyborcy są niezbędni, żeby wejść do drugiej tury, ale żeby wygrać całą batalię, trzeba poszerzyć elektorat o centrum. Ośrodek prezydencki uznał, że trzeba się już teraz o to starać. Stąd też próby emancypacji.

- Uda się to ostatecznie?

- Jest jeden czynnik, który trzeba wziąć pod uwagę - to wyniki sondażowe PiS. Wygląda na to, że rządząca partia bez większych strat przetrwała zamieszanie sądowe, a to nie wróży niczego dobrego dla ośrodka prezydenckiego. Bez wątpienia uczyni to PiS mniej elastycznym w negocjacjach nt. treści ustaw sądowych. I to będzie rozstrzygająca sprawa - czy uda się prezydentowi przygotować takie projekty, które poprze nie tylko PiS, czy będzie tak, że partia Jarosława Kaczyńskiego przetrwa ofensywę prezydenta i tak naprawdę zostaną przyjęte bardzo podobne, staranniej napisane niż te, które zawetował Andrzej Duda. Być może nie będzie miał wyjścia i będzie musiał się dostosować.

- Chyba nie wróży pan sukcesów prezydentowi...

- Wszelkie doświadczenia prezydentów III RP zdecydowanie przemawiają przeciwko próbom usamodzielniania się. Najbardziej spektakularnie wyglądało to w przypadku Lecha Wałęsy, który tak się wyemancypował, że wypadł zupełnie z polityki. Także klęską skończyły się próby Aleksandra Kwaśniewskiego, który chciał rozmontować SLD i stworzyć nową centrowo-liberalną siłę. Źle skończyło się to i dla niego, i dla partii. Nie inaczej było z Bronisławem Komorowskim. Nie sądzę więc, żeby ośrodek prezydencki orientował się na tworzenie własnej formacji.

- Wyciągnie lekcję z historii?

- Kiedy przyjdzie moment ostatecznej decyzji, nie będzie miał wyboru. PiS jako partia tak czy siak przetrwa głosami przynajmniej 20 proc. elektoratu, który poprze tę partię choćby przez wzgląd na więzi emocjonalne umocnione po 2010 r. Andrzej Duda nie będzie miał się więc na kim politycznie oprzeć.

- BBWR bis nie będzie?

- (śmiech) Raczej nie grozi to polskiej demokracji.