"Super Express": - Na początek ogromna prośba - niech pan w drugiej części rozmowy zerwie wywiad i wyjdzie, bo wtedy to się dobrze sprzedaje.
Paweł Kukiz: - Z przyjemnością, panie Sławku.
- A poważnie, to chyba czasami nie panuje pan nad nerwami.
- Jakbym nie panował, tobym z panem nie rozmawiał.
- Dlaczego wyszedł pan z Telewizji Republika? Profesjonalni politycy raczej się tak nie zachowują. Trzymają nerwy na wodzy.
- Ale ja nie jestem profesjonalnym politykiem w rozumieniu naszej wyrafinowanej i cynicznej polityki. Jestem żywym człowiekiem, muzykiem. Jestem też człowiekiem wrażliwym i jeśli naprzeciwko mnie siedzi pani, która partycypuje w tym systemie i to w telewizji, która mieni się medium niezależnym, to nerwy mogą w pewnym momencie zawieść.
- Naubliżał pan nie tylko dziennikarce, ale także PiS.
- Nie naubliżałem dziennikarce. Mówiłem w liczbie mnogiej i dotyczyło to całego profilu telewizji.
- Ale z PiS może pan będzie w jakiejś koalicji...
- Może, ale tylko wtedy, gdy pan Kaczyński ogłosi, że idzie zmieniać konstytucję. Nowy Sejm ma być konstytuantą. Wówczas możemy wchodzić w pewną celową koalicję, która będzie np. dążyć do tego, żeby zmienić ustrój państwa na prezydencki, przy jednomandatowych okręgach wyborczych.
- A jakby miał pan stanąć przed dylematem, że albo władzę weźmie PO, ZL, Nowoczesna i PSL, albo pan wejdzie w pełną koalicję z PiS, żeby tamta koalicja się nie utworzyła?
- Nie będzie żadnej trwałej koalicji. Dotyczy to jednej i drugiej strony. Każda mniejsza formacja jest pożerana przez większą partię w przypadku wejścia w koalicję. Na czym zresztą te koalicje polegają? Na wspólnym dealu.
- Nie chce pan mieć stanowisk?
- Nie chcę.
- A pana ludzie?
- Robiliśmy wszystko, aby ci ludzie, dla których podstawą jest idea naprawy państwa i zmiany konstytucji, znaleźli się na jak najwyższych miejscach. Aby idea dyscyplinowała tych ludzi. Przyzwyczailiśmy się do polityki, która polega na dzieleniu między sobą stanowisk i łupieniu narodu. Ale proszę mi wierzyć - żyje idea obywatelskości. Mnóstwo jest jeszcze ludzi przyzwoitych i takich mam na listach.
- A jakby tak PiS przyszło do pana ludzi i namawiało do przejścia do ich formacji w zamian za tekę ministra?
- Na pewno będą przychodzić. Jednak to, że politycy są sprostytuowani, nie znaczy, że wprowadzam do Sejmu prostytutki.
- I co? Ręczy pan za swoich ludzi?
- Mogę ręczyć tylko za siebie. Z całą pewnością zrobiliśmy wszystko, by na czele list byli ludzie godni zaufania.
- A co pan sądzi o Kaczyńskim? Prywatnie i państwowo.
- To bardzo samotny człowiek. Nie chciałbym być na jego miejscu - nie posiadać rodziny i być w centrum tego całego bagna. To jeśli chodzi o czysto ludzkie podejście. Mam nadzieję, że komunikaty ze strony pana Kaczyńskiego o konieczności zmiany ustroju państwa są prawdziwe, a nie jest to tylko gra, którą musi prowadzić w ramach opcji, której przewodzi.
- A Andrzej Duda?
- Sądziłem coś innego, ale jak zobaczyłem jego zdjęcie z Aleksandrem Kwaśniewskim, lekko mi się perspektywa zmieniła. Zaczynam mieć wrażenie, że Andrzeja Dudę z Piotrem Dudą łączy tylko nazwisko i zaczyna to iść w stronę ośmiorniczek. Można się obawiać tego, że właściwie jest to dalsze trwanie systemu naczyń połączonych - niby ze sobą polemizują, ale tak naprawdę to jest jedna grupa trzymająca władzę.
- Nie sądzi pan, że jest coś takiego, jak dyplomacja i dyplomaci na zewnątrz pokazują wysoką kulturę, a tak naprawdę ci ludzie mogą myśleć o sobie jak najgorzej?
- Gdyby to było rozciągnięte w czasie, tobym zrozumiał. Ale nie może być tak, że w kampanii jechał po postkomunistach jak po burej suce, a nagle widzę na zdjęciu dwóch uśmiechniętych panów z różnych stron barykady.
- Ale widział pan ich na meczu.
- Panu może się to podobać. Mnie niekoniecznie.
- A co z Beatą Szydło? Może być premierem. Będzie samodzielnie rządzić?
- Nawet jeśli pani Szydło będzie premierem, to de facto premierem będzie i tak Jarosław Kaczyński. Póki nie zmienimy ustroju, nic się nie zmieni. Zmieniają się tylko twarze. Żałuję, że Andrzej Duda zawetował ustawę o uzgadnianiu płci.
- Serio?
- No tak, bo gdyby nie zawetował, to Zjednoczona Lewicy nie musiałaby wystawiać pani Nowackiej, bo Miller albo Palikot w trybie błyskawicznym zmieniliby płeć. Bo o to w tym wszystkim chodzi.
- Że o parytety?
- Tak. Ma pan panią Szydło, panią Kopacz. Miałby pan też panią Palikotową czy Millerową. A brzydcy nie są. Przecież pan wie.
- A jak było z referendum dotyczącym JOW-ów? Jakoś się pan nie za bardzo zaangażował.
- O, proszę pana...
- To już ten moment, kiedy pan kończy wywiad?
- Jeszcze pozbieram parę takich kwestii i może wtedy.
- To co? Całym sercem pan się w to zaangażował?
- Praktycznie nie wychodziłem z samochodu. Jeździliśmy po całej Polsce i tłumaczyłem ludziom JOW-y. Gdybym nie pojechał, system, używając mediów, wskazałby: Kukiz tyle o tym mówi, a zajmuje się polityką. Idzie do żłoba, a nie po demokrację.
- A jak to się stało, że w wyborach prezydenckich miał pan 20 proc., a teraz sondaże dają panu nie więcej niż 10 proc.?
- Już nie będę mówić, co myślę o sondażach.
- Niech pan mówi. Wytrzymamy to.
- Marcin Pallade mówił mi, jak robią sondaże i jak to zależy od tego, kto i ile płaci.
Jak "Super Express" zamawia sondaże, to nie chcę, żeby były robione pod tezę albo pode mnie.
- Chwała panu za to. Muszę panu wierzyć, bo jest pan trzy razy większy ode mnie.
Ale coś pan zmarnował z tego wielkiego entuzjazmu?
- Ten entuzjazm jest, ale zrobił się bardziej elitarny.
- Nie ma w internecie głosów, że pan zdradził ludzi?
- Jasne, że są. Wszystkie podmioty polityczne są na scenie od ćwierć wieku. To, co się dzieje wokół nas, dzieje się od trzech miesięcy. To, że udało nam się zarejestrować listy i umieścić na nich wspaniałych ideowych ludzi, jest ogromnym sukcesem. Musimy teraz wprowadzić tylu parlamentarzystów, żeby ani jedni, ani drudzy nie zdobyli większości w Sejmie.
- Chce być pan języczkiem u wagi?
- Chcemy, żeby zmieniono konstytucję. Nie idziemy po władzę dla władzy. Nie idziemy po stołki, np. w KGHM. Tych, którzy po te stołki szli, odsunęliśmy. Nie chcę takiego entuzjazmu, że wygrywamy i ktoś będzie prezesem KGHM. Nie. Ja chcę entuzjazmu, w którym idziemy po nowe państwo.
- Mówi pan, że ma na listach wspaniałych ludzi. Jest m.in. Piotr Marzec, znany jako Liroy, który kiedyś śpiewał "J...ć mi się chce"...
- A co pan taki zbulwersowany? Panu się nigdy nie chce?
- To dość melodyjna piosenka, mówiąca o podstawowych rzeczach. Ale przystoi taki parlamentarzysta?
- Niech pan weźmie rozmowy u Sowy. Przy nich Liroy jest purytaninem. W każdym razie zajmujmy się sprawami merytorycznymi. Zwołałem konferencję prasową, żeby zaprosić do merytorycznej dyskusji i wie pan, jaki był odzew? Był tylko TVN24 i Polskie Radio.
- "Super Express" i Superstacja zawsze pana zapraszają.
- Dlatego nie wiem, jak mam stąd wyjść w nerwach. Może pan mnie jakoś sprowokuje?
- Panie Pawle, strasznie jest pan chudy.
- O żeż ty, nakoksowany! A idź ty! Dajcie spokój! (Kukiz wychodzi - przyp. red.).
Zobacz także: NAJNOWSZE SONDAŻE: Kukiz wraca do gry! PO poniżej 20%! Kaczyński wszędzie wygrywa!