Leszek Miller

i

Autor: Piotr Piwowarski

Leszek Miller: Dwóch muszkieterów i słoń

2016-09-07 4:00

Witold Waszczykowski i Mariusz Błaszczak udali się do Londynu, aby przypomnieć tamtejszym władzom, że przebywający na Wyspach Polacy ciężko pracują, płacą podatki i zasługują na opiekę. Ministrowie chcieli sprawdzić, czy służby odpowiedzialne za bezpieczeństwo należycie wykonują swoją pracę i czy Polacy są w Wielkiej Brytanii traktowani jednakowo z obywatelami innych nacji.

Nasi wysłannicy nie mieli łatwego zadania, gdyż wśród skazanych imigrantów z krajów Unii Europejskiej najwięcej jest Polaków. W ubiegłym roku za winnych uznano 10 300 naszych rodaków. Na drugim miejscu uplasowali się Rumuni - 6249, na trzecim Irlandczycy - 5164. Przewaga Polaków w tej niesławnej statystyce jest oczywista, a ostatnio do grona najbardziej znanych polskich skazańców oprócz morderców i gwałcicieli dołączył Ryszard J., który trafił na 9 lat za kratki za próbę produkcji na masową skalę czystej amfetaminy w tajnym laboratorium w Grantham. Roczne utrzymanie zagranicznych więźniów kosztuje Brytyjczyków prawie 2 mld złotych, co było często wykorzystywane w niedawnym referendum przez zwolenników wyjścia Wielkiej Brytanii z UE.

Nasza ministerialna dwójka - trzeci muszkieter Zbigniew Ziobro czujnie nie doleciał - nie miała łatwo także z innego powodu. Wielu sympatyków i polityków PiS trzymało kciuki za Brexitem. Tymczasem kampania przedreferendalna na Wyspach przebiegała pod hasłem niechęci do imigrantów ekonomicznych, wśród których Polacy wiodą prym. Nastroje te po głosowaniu zaowocowały wybrykami motywowanymi niechęcią do obcych, także do Polaków, których tragicznym zwieńczeniem była śmierć polskiego imigranta w Harlow. Wystąpienia pod hasłem "Brytania dla Brytyjczyków" mają ten sam rodowód co "Polska dla Polaków", co nad Wisłą jest łatwo zapominane.

Brexit nie wywołał tylko negatywnych skutków wśród imigrantów ekonomicznych, ale też wyostrzył różnice kulturowe. Tu jednak Tamiza nie ma się co porównywać z Wartą, gdzie kilka lat temu lokalny polityk zaniepokoił się, że przebywający na terenie poznańskiego ogrodu zoologicznego słoń Ninio jest gejem. - Nie po to wydawaliśmy 37 mln zł na największą w Europie słoniarnię, aby mieszkał w niej słoń gej - denerwował się radny Grześ. Mieliśmy mieć stado słoni, a skoro Ninio woli kolegów od koleżanek, to w jaki sposób spłodzi potomstwo? - zamartwiał się znany działacz samorządowy. Obecnie pan radny protestuje przeciwko przybyciu lampartów, które mają wspierać propagandę prezydenta Putina. Poznańskie zoo wpisuje się w tę strategię, co z lampartów perskich vel panter kaukaskich czyni groźną broń niszczącą nie tylko morale zwierząt, ale także odwiedzających je ludzi. Rodowód polityczny radnego pozostawiam inteligencji czytelników.

Zobacz: Żerko: Upokorzenie dla pani kanclerz