Leszek Miller GRATULUJE Tuskowi: Liga Mistrzów

2014-09-03 4:00

Legii Warszawa się nie udało, ale premierowi już tak. Grał tak samo dobrze jak mistrz Polski, ale nie popełnił błędów proceduralnych i dostał się na europejskie szczyty. Szczerze gratuluję. To jest jego sukces. Czy nasz? Oczywiście, ale nie dla wszystkich.

Jeszcze nie przebrzmiały oklaski, jeszcze płatki nie opadły z bukietów, a już nasza umysłowa prowincja nowo wybranemu przewodniczącemu Rady Europejskiej podsuwa przed oczy listę spraw, które ma załatwić "dla Polski", jeśli chce liczyć na dobre oceny w kraju. Tymczasem Donald Tusk będzie reprezentantem 28 państw członkowskich Unii, w tym Polski, a nie tylko Polski. Co nie znaczy oczywiście, że nie może nic dla Polski zrobić. Może, tylko inaczej. Może na przykład podnieść prestiż i znaczenie naszego kraju w strukturach europejskich, gdyby przyczynił się do rozwiązania tragicznego problemu Ukrainy. Unia ma tu wielkie pole do popisu, przewodniczący Rady Europejskiej, który wspólnie ze swoimi 28 partnerami opracowałby plan pokojowy i ten plan zacząłby działać, na pewno wszedłby do historii, a Polska wraz z nim.

W kraju są jednak liczące się środowiska polityczne, które mają inne wyobrażenie nie tylko o roli przewodniczącego Rady Europejskiej, ale o naszym członkostwie w Unii w ogóle. Wielka idea Europy sfederalizowanych państw, ze wspólną reprezentacją polityczną, połączonych wspólną walutą, polityką gospodarczą, zagraniczną i obronną, jest im wstrętna. W ich oczach Unia przybiera wyłącznie kształt bankomatu. Czy urosną w siłę, gdy Platforma po odejściu Donalda Tuska osłabnie? SLD od początku i jednoznacznie opowiadający się za pełnym, wielowymiarowym członkostwem w UE zrobi wszystko, by eurosceptycy, jak eufemistycznie się ich nazywa, nie mieli decydującego wpływu na bieg europejskich spraw w naszym kraju. Premier też rozumie, że we współczesnej Europie prestiż Polski buduje się, zdobywając silne pozycje w strukturach Unii, że mogą go budować ludzie kompetentni i rzutcy, bez reszty przekonani, że Unia jest wielką szansą dla Polski na trwały rozwój i stałą obecność w świecie prawa, demokracji i postępu.

Mam dziś osobistą satysfakcję, gdy słyszę, jak premier przekonuje, że Polska w Unii to wielka sprawa. Gdy prowadziłem negocjacje poprzedzające przystąpienie do Unii, nie miałem łatwego życia. Przeciwnicy UE szaleli, biskup Napierała wzywał wiernych, by w referendum powiedzieli "nie Europie bez Boga". Biskup Frankowski - kapelan i honorowy członek Solidarności, wołał "non possumus", zaś kompletnie rozwiedziony z głową poseł LPR Bogdan Pęk mówił w Sejmie: "Traktat Akcesyjny jest głęboką, historyczną przegraną i stwarza następnym pokoleniom szansę drugiej albo i trzeciej kategorii w Europie". Najnowszy zaś stronnik premiera, dawny fan Augusto Pinocheta, Michał Kamiński sugerował, by po wejściu Polski do Unii rozliczyć mnie i mój rząd za nieszczęście, jakie na kraj sprowadziliśmy… Nie pamiętam, żeby w tych gorących dniach dzisiejszy przewodniczący Rady Europejskiej jakoś polemizował z przeciwnikami naszego członkostwa we wspólnej Europie. W obliczu tej dzikiej nagonki on i Platforma zachowywali się poprawnie, ale raczej wstrzemięźliwie, w każdym razie nie walczyli jak lwy. Widocznie ten lew, który dziś poprowadził premiera do tak znaczącego sukcesu międzynarodowego, wówczas w nim drzemał. Jak już się przebudził, niech prowadzi Tuska dalej.

Zobacz: Kasia Tusk została KRÓLEWNĄ EUROPY! Blog Make Life Easier podbije świat?

ZAPISZ SIĘ: Codziennie wiadomości Super Expressu na e-mail