Łukasz Warzecha

i

Autor: Andrzej Lange

Łukasz Warzecha: Dziękuję za te dwa lata

2017-10-27 4:00

"Dziękuję za dwa lata dobrej zmiany" - napisała na Twitterze dwa dni temu premier Beata Szydło. Podałem tego tłita dalej, dopisując komentarz: "Ja także dziękuję za dwa lata dobrej zmiany". Jak spostrzeże każdy czytelnik niepozbawiony wyczucia językowego, to stwierdzenie dwuznaczne.

Nie przypadkiem. Jako zgryźliwy sceptyk, wieczny malkontent, ale przede wszystkim tradycyjny polski republikanin - a to oznacza głęboko zakorzenioną nieufność wobec każdej władzy - daleko mi po dwóch latach do bezwarunkowego entuzjazmu. Ilekroć padają argumenty mające dowieść, że jest świetnie - jak choćby w sprawie uszczelnienia systemu VAT - natychmiast myślę o kontrargumentach. W tym wypadku nieznanej, ale - jak wynika z anegdotycznych relacji przedsiębiorców - wcale niemałej skali wstrzymywania zwrotów VAT pod byle pretekstem. Słyszę o wstawaniu z kolan w polityce zagranicznej i cieszę się, że Polska nie zgodziła się na wmuszanie krajom UE imigrantów - ale zaraz myślę o absurdalnej, zorganizowanej w ostatniej chwili batalii przeciwko reelekcji Donalda Tuska na stanowisko szefa Rady Europejskiej albo o naszej ostatniej porażce w sprawie pracowników delegowanych. Albo o aroganckim, niepotrzebnie zadrażniającym sytuację sposobie, w jaki zerwaliśmy z Francuzami kontrakt na caracale.

Gdy przypominam sobie tyrady polityków PiS na temat kumoterstwa i politycznych nominacji w spółkach Skarbu Państwa za PO - nie mówię nic, bo co tu gadać. Ręce opadają mi, gdy wspominam korowody wokół Bartłomieja Misiewicza. Wspominam, jak w exposé premier Szydło zapowiadała, że w ciągu 100 dni rząd podniesie wszystkim kwotę wolną od podatku do 8 tys. zł, i przypomina mi się Donald Tusk, który w swoim pierwszym exposé zapewniał, że jego rząd nigdy nie podniesie podatków.

Gdy widzę, jak PiS ugina się pod aroganckim naciskiem Solidarności, chcąc nam regulować życie w weekendy poprzez absurdalny, nielogiczny zakaz handlu - zalewa mnie krew. A to tylko jeden z wielu przykładów pisowskiego paternalizmu, czyli przeświadczenia, że państwo wie lepiej od obywatela, czego mu trzeba, a czego nie.

Coraz częściej mam poczucie, że to nie jest żadna dobra zmiana, a tylko "dobra, zmiana". Że zamiast myśleć o tym, jakie państwo powinniśmy budować, główną troską jest, kto je będzie budował. A mogą to być tylko zaufani towarzysze.

Zobacz: Michał Kamiński: Kaczyński nie jest łasy na stanowiska, ale chce realizować niedobry program

Przeczytaj też: Mirosław Skowron komentuje: Kaszub z pałką w głowie

Polecamy: Prof. Antoni Dudek: Niepewna przyszłość Macierewicza