Łukasz Warzecha

i

Autor: Andrzej Lange

Łukasz Warzecha: Jaki na prezydenta?

2017-10-06 4:00

Legendarna sprawność i przebiegłość Grzegorza Schetyny okazuje się właśnie tylko tym: legendą. Dowodów mieliśmy na to już wiele, ale jednym z najpoważniejszych jest sprawa Hanny Gronkiewicz-Waltz. Gdy na jaw zaczęła wychodzić skala przekrętu pseudoreprywatyzacyjnego w Warszawie, przewodniczący Platformy miał dwie drogi.

Pierwszą było natychmiastowe odcięcie się od prezydent stolicy - doprowadzenie do jej odwołania z funkcji wiceprzewodniczącej partii, nawet jeśli pociągnęłoby to za sobą koszty w postaci zamieszania w Platformie, oraz jasne postawienie sprawy: PO zależy na głębokim wyjaśnieniu procederu, nawet gdyby byli w niego zamieszani jej ludzie. HGW musiałaby radzić sobie sama.

Dziś też w dużej mierze musi, ale dodatkowo pociąga za sobą w dół całą partię, bo Schetyna wybrał jednak drugą drogę - kunktatorstwa, zwlekania z decyzją, momentami porywania się nawet na obronę pani prezydent, choć, jako żywo, i z etycznego, i z politycznego punktu widzenia bronić nie ma czego. W ten sposób ku wyborom samorządowym Platforma zmierza z wielkim worem kamieni na plecach w postaci Hanny Gronkiewicz-Waltz, uparcie odmawiającej pojawienia się przed komisją Patryka Jakiego. Prawdopodobnie ze strachu przed koniecznością składania zeznań pod przysięgą. Tymczasem właśnie szef komisji zyskuje dzięki swojemu stanowisku coraz lepszą pozycję startową do miejsca po Gronkiewicz-Waltz. Już dziś można by sobie wyobrazić, z jakim przesłaniem Jaki mógłby próbować swoich sił w samorządowym wyścigu w przyszłym roku: po pierwsze - szeryf przywracający sprawiedliwość poprzez działania komisji, a więc w przyszłości dbający o mieszkańców znacznie lepiej niż poprzedniczka; po drugie - zwolennik zwrócenia miasta zwykłym ludziom, zamiast urządzania go pod dyktando rowerzystów, rolkarzy, biegaczy. Oczywiście problemem dla Jakiego będzie wystawienie przez PiS swojego kandydata, ale jeśli faktycznie miałby nim być poczciwy, ale nijaki i bardzo słabo rozpoznawalny Stanisław Karczewski - PiS nie miałby wielkich szans. Jaki byłby inny, świeży, intrygujący - nawet jeśli wiele osób wkurzałby swoim niewyparzonym językiem. Jego kandydowanie byłoby swego rodzaju eksperymentem, ale eksperymentem bardzo ciekawym i niepozbawionym szansy na wygraną.

Zobacz: Mirosław Skowron: Grzegorz "zniszcz się sam" Schetyna

Przeczytaj też: Prof. Elżbieta Mączyńska o kwocie wolnej od podatku: Mały krok ku sprawiedliwości

Polecamy: Walczak: Petru wolność kocha, ale jej nie rozumie

Nasi Partnerzy polecają