Łukasz Warzecha SE.pl

i

Autor: Fotomontaż SE

Łukasz Warzecha komentuje: Dramat dziadzia Adasia - nikt go już nie słucha

2016-11-25 3:00

Dziadziuś Adaś jest bardzo wkurzony. Dziadziuś Adaś jeździ po Polsce i opowiada, jak się straszliwie zirytował i dlaczego. No bo było wcześniej tak dobrze, gazetka dziadziusia Adasia może nie sprzedawała się rewelacyjnie, ale przynajmniej po kilka egzemplarzy kupowały różne urzędy, ministerstwa, instytucje. One też dawały w niej swoje ogłoszenia, których może nikt nie czytał, ale przecież i tak nie o to chodziło.

A teraz rządzi zły reżym, paskudny reżym, i ten reżym chce gazetkę dziadzia Adasia zniszczyć. Nie kupuje i ogłoszeń nie daje, i dziadzio Adaś się martwi, że pieniążków jest mało. On się oczywiście nie martwi o siebie, bo jemu nie dadzą zginąć. On się też nie martwi o dziennikarzy z gazetki, którzy już wylecieli na zbitą twarz albo dopiero wylecą - oni go niewiele obchodzą. On się martwi o to, że jak kaski będzie za mało, to ktoś w zarządzie może w końcu pomyśleć, że może to dlatego, że gazetka dziadzia Adasia zrobiła z siebie propagandową broszurkę, której już nikt normalny nie chce czytać tak sam z siebie, więc i kupują ludzie niechętnie. I że ten ktoś powie: "Po co nam te wypociny? Zróbmy z tego normalny dziennik albo opchnijmy to komuś, i róbmy to, z czego jest kasa".

Kompletnie już dziadzia Adasia dobija fakt, że jego gazetkę w kioskach - czyli w takiej właśnie normalnej, niewymuszonej sprzedaży - dogonił i nawet przegonił jakiś wstrętny tabloid, bulwarówka, brukowiec kierowany przez mięśniaka, który ciągle pokrzykuje coś o lewaczkach i w ogóle nie wykazuje należytego szacunku dla dziadzia Adasia, dziadzia Bronisława i innych szacownych dziadziów. Mało tego, ten brukowiec skończył właśnie 25 lat, ma się znakomicie, choć nigdy żadnych rządowych pieniędzy z ogłoszeń nie dostawał, a na urodzinach był nawet pan prezydent. Owszem, gazetka dziadzia Adasia próbowała tę imprezę zohydzić jak się dało, ale potem dziadzio Adaś siedział w swoim gabinecie, ponuro popijał łyskacza i gryzł paznokcie, bo wiedział, że to na nic. Że wszyscy, łącznie z panem prezydentem, mają te pokrzykiwania gdzieś. Dziadzio Adaś cierpi, bo widzi, że kiedyś na pstryknięcie wchodził do premiera i prezydenta, i mówił im, co mają robić, a teksty w jego gazetce ludzi niszczyły albo wynosiły, a dzisiaj co? Jajco. Wzięło i się rypło. Zajumali dziadziusiowi Polskę, kasę, wpływy - wszystko mu zajumali. Ni ma, panie.

Zobacz także: Para prezydencka weźmie udział w Szlachetnej Paczce

Więc jeździ dziadziuś Adaś po Polsce, skarży się złą dolę, a tu jeszcze gówniarz jakiś wyskoczy i prosi bezczelnie, żeby brata dziadziuś Adaś pozdrowił. "Straszne czasy nastały" - duma dziadzio Adaś i z ponurą miną nalewa sobie kolejną szklaneczkę wódki. Bo na trzeźwo się już nie da.