Łukasz Warzecha komentuje:Pasztet od pana Bronisława, czyli o JOW-ach

2015-07-03 4:00

Skoro już zostawił nas Bronisław Komorowski z referendum, które wymyślił, żeby rzutem na taśmę obronić się w wyborach prezydenckich, to musimy tę żabę zjeść. Komorowskiemu to i tak nie pomogło, ale żaba, czyli pasztet pozostał. Kiedy dziś politycy opozycji proponują, żeby dodać do referendum kwestie istotne dla Polaków, ustępujący prezydent z właściwym sobie szarmem, pokorą i elegancją mówi, że dopisać to się można do wycieczki szkolnej albo do pamiętnika. Z tym pamiętnikiem to bym na miejscu Bronisława Komorowskiego akurat uważał, bo może się okazać, że wpis jest "w bulu i nadzieji".

Tak czy owak, będzie we wrześniowym referendum pytanie o jednomandatowe okręgi wyborcze. To nie jest, jak niektórzy twierdzą, system skrojony pod Platformę. Gdyby tak było, to mielibyśmy JOW-y już od paru lat. PO dostała ten prezent od pana Bronisława, choć wcale o niego nie prosiła. Ponieważ jednak JOW-ów chce Kukiz, potencjalny sojusznik PiS, a PiS z kolei ich nie chce, więc PO musi się opowiedzieć za, żeby wbić między obie siły klin i zwabić wyborców Kukiza do siebie. Szczególnie że za zamierzchłych czasów miała je faktycznie w programie.

Tymczasem zmiana ordynacji, zwłaszcza tak radykalna, jaką byłoby wprowadzenie JOW-ów w czystej postaci (są też możliwe systemy mieszane lub JOW-y z drugą turą - bardzo ciekawe rozwiązania), wymaga naprawdę głębokiej dyskusji, a nie awantury.

Przeciwnicy JOW-ów - w tym z największej partii opozycyjnej - roztaczają apokaliptyczne wizje. Duża część ich argumentów to wymysły. Choćby ten o kupowaniu sobie przez bogaczy miejsc w Sejmie. Po co oligarchom sejmowe obowiązki? I czy dziś, przy systemie proporcjonalnym - vide nagrania z Sowy - nie mają wystarczającego wpływu na to, na co chcą go mieć? Ponadto w jednomandatowych okręgach wybieramy od paru kadencji senatorów. Gdyby przeciwnicy JOW-ów mieli rację, Senat już dawno powinni zasiedlać przedstawiciele osób z listy stu najbogatszych.

Co do jednego przeciwnicy JOW-ów się nie mylą: w tym systemie jest możliwe, że więcej miejsc w Sejmie zdobyłaby partia, która w skali kraju zyskałaby mniej głosów. I dobrze by było, gdyby wyborcy głosujący za JOW-ami to rozumieli.

Tylko że to nie jest wada systemu jednomandatowego. On po prostu taki jest i to jest jedna z zasadniczych różnic w stosunku do systemu proporcjonalnego. Tu ważne jest, kto dostaje więcej głosów w okręgu, a nie w kraju. Jeżeli jesteśmy za JOW-ami, trzeba się pogodzić z tym, że choć partia, za którą się opowiadamy, wygra ogólną liczbą głosów - rządzić nie będzie. Ja jestem gotowy podjąć takie ryzyko. Od wieków tak rządzą się dwie stare demokracje - amerykańska i brytyjska - i mam wrażenie, że radzą sobie odrobinkę lepiej niż nasza.