Nie byłoby też problemu, gdyby politycy PiS, będąc w opozycji, mówili: "Rozumiemy, że spółki Skarbu Państwa każdy chce obsadzać swoimi ludźmi i nie mamy o to do Platformy pretensji. Ale proszę się liczyć z tym, że gdy my przejmiemy władzę, też poutykamy tam swoich, bo przecież muszą gdzieś pracować i zarabiać". Problem jednak jest, ponieważ ta sama Małgorzata Sadurska w listopadzie 2013 roku w Sejmie grzmiała o "liście wstydu", zawierającej 428 nazwisk członków PO, zasiadających w spółkach i instytucjach państwowych.
Żeby nie wiem jak się wysilać i jakich umysłowych łamańców dokonywać, nijak nie da się pogodzić oczekiwanej nominacji pani Sadurskiej z oskarżeniami tejże samej pani Sadurskiej wobec PO sprzed trzech i pół roku.
Oczywiście nietrudno odtworzyć mechanizm myślowy, który za takimi posunięciami stoi. Bardzo zgrabnie opisał go Rafał Ziemkiewicz w swojej najnowszej książce "Złowrogi cień Marszałka". Książka nie opowiada o rządach PiS, ale o politycznej drodze Piłsudskiego, co nie zmienia faktu, że przy okazji idealnie opisuje wiele mechanizmów działających w Polsce i dziś. Nie bez powodu złośliwie mówi się o obecnej władzy, że to grupa rekonstrukcyjna sanacji.
Mechanizm, który uzasadniał różne wątpliwe posunięcia sanacji i uzasadnia wątpliwe posunięcia PiS, jest identyczny: to my walczyliśmy o nową Polskę, to nas przez lata gnojono, a więc moralna racja jest po naszej stronie, zatem różne etyczne ograniczenia, które chcieliśmy narzucać innym, nie obowiązują. Nam wolno więcej.
I tu tkwi zasadniczy błąd: drodzy politycy PiS, wam nie tylko nie wolno więcej, ale przeciwnie - wolno wam mniej, bo swoją pozycję i ofertę polityczną w 2015 roku zbudowaliście na zapewnieniach, że skończycie z traktowaniem państwa jako łupu. Chyba że pani Sadurska przyzna, że w 2013 roku cynicznie robiła słuchaczy w bambuko. Taką szczerość trzeba by docenić.