Łukasz Warzecha

i

Autor: Andrzej Lange

Łukasz Warzecha: Siostry Szeloby nie zejdą do podziemia

2016-10-21 4:00

"Nie zejdziemy do podziemia!" - grzmią panie, które pod domem Jarosława Kaczyńskiego doradzały mu "kota se ochrzcij". One do podziemia nie zejdą (nie żeby je tam ktoś specjalnie wysyłał, najbardziej pocieszne są jednak na powierzchni), ale też nie pozwolą zejść innym. Całkiem dosłownie. Oto bowiem w najbliższy poniedziałek zamierzają zablokować w godzinach popołudniowego szczytu najbardziej zatłoczone przejście podziemne w samym środku Warszawy, pod rondem Dmowskiego (tak trochę ironicznie), żeby zwrócić uwagę na różne palące problemy. Nie na kwestię zaostrzenia ustawy antyaborcyjnej, bo to spadło z agendy. Ale tak ogólnie - że kobiety są, ich zdaniem, poniewierane, dyskryminowane, że patriarchat panuje i tak dalej.

Ale wiadomo, że przede wszystkim chodzi o to, że zły Kaczor rządzi i to on jest przyczyną wszelkiego zła. Okiem Saurona, można by rzec, choć podejrzewam, że panie, które zamierzają blokować, nie wiedzą, kto to był Sauron, ponieważ z literatury znają głównie "Pisma wszystkie Magdaleny Środy". Która to Magdalena Środa, też zapewne Saurona niekojarząca, nie obrazi się przecież, gdy napiszę, że mnie z kolei przywodzi na myśl Szelobę. Z tej samej książki.

I teraz tak się zastanawiam, jakiego efektu oczekują panie organizujące protest. Czy spodziewają się, że warszawianie, zatrzymani w drodze do tramwaju, autobusu lub pociągu (bo wspomnianym przejściem idzie się w stronę dworców Warszawa Śródmieście i Warszawa Centralna), przystaną przed blokadą, z zaciekawieniem wysłuchają opowieści o strasznym patriarchacie, wdadzą się w ciekawą dyskusję, popomstują trochę na wstrętnego Kaczafiego, a następnie spokojnie pójdą dalej, gdy łaskawie zostaną przepuszczeni? Ba, może nawet nie pójdą, ale sami dołączą do blokady, wstrząśnięci losem polskich ciemiężonych kobiet?

Otóż myślę, że wątpię. Myślę, że jakaś spiesząca się do dzieci, ciężko pracująca warszawianka zamaluje w gębę którąś z protestujących feministek, aż się tej ostatniej sojowe latte ze starbunia rozleje, i tak się ta cała heca skończy.

Przyglądając się podobnym ekscesom paniuś, roztrząsających na co dzień w różnych fundacjach i instytutach zagadnienia wątków homoseksualnych w poezji Kochanowskiego albo omawiających patriarchalne wzorce zawarte w "Pieśni o Rolandzie", mam głębokie przekonanie, że ich rewolucyjny zapał nie rozbije się wcale o twarde piersi męskich szowinistów, ale raczej o zdrowy rozsądek normalnych kobiet. Używam tu z pełną premedytacją przymiotnika "normalnych" w kontraście do pań od propozycji ochrzczenia kota, gdyż dla określenia ich stanu wyjątkowo adekwatna wydaje się pamiętna kwestia Maksa z "Seksmisji": "Sfiksowałyście, boście chłopa dawno nie miały".

Zobacz: Patryk Jaki: Dość bezkarności cwaniaków!