Ja, Ukrainiec

i

Autor: materiały prasowe

Maksym Kidruk: Putinowi nie uda się odzyskać Ukrainy

2015-07-10 23:19

Nie chciałbym, żeby Polacy formułowali swoje zdanie o współczesnej Ukrainie, bazując jedynie na wydarzeniach sprzed ponad 70 lat, których nawet sami Ukraińcy nie do końca rozumieją – uważa ukraiński pisarz, autor książki „Ja, Ukrainiec”

„Super Express”: - Patrząc na zabiegi Rosji wokół Ukrainy, wydaje się, że Władimir Putin nadal wierzy w to, że Ukraina wróci w końcu do rosyjskiej sfery wpływów. Pana zdaniem, może mu się to udać?
Maksym Kidruk: - Zdecydowanie nie. Jeśli porównać wyniki wyborów z 2012 roku i ostatnich wyborów prezydenckich, to staje się to jeszcze jaśniejsze. Trzy lata temu Ukraina dzieliła się mniej więcej na pół jeśli chodzi o sympatie wobec partii proeuropejskich i prorosyjskich. Obecnie sympatie prorosyjskie widać w pojedynczych miejsca w obwodach charkowskim, donieckim i ługańskim. Reszta Ukrainy zdecydowanie opowiedziała się za politykami, którzy wybrali kurs na Europę. Jestem przekonany, że wypowiadając Ukrainie wojnę, Putin utracił nasz kraj na dziesiątki lat. Normalne relacje między naszymi krajami będą po prostu niemożliwe.
Rozumiem, że od aneksji Krymu stosunek samych Ukraińców do Rosji całkowicie się przewartościował?
Niestety tak. Sytuacja jest o tyle dramatyczna, że po różnych stronach barykady znaleźli się często ludzie z jednej rodziny. Dla mnie to szczególnie bolesne, ponieważ sam jestem w połowie Rosjaninem. Moja matka jest Rosjanką. Wszyscy jej krewni żyją teraz w Rosji. Mój wujek – a jej brat – który do tego czasu bywał u nas w domu, siedział przy jednym stole z moim ojcem, pił wódkę, śpiewał ukraińskie piosenki, nazywa mnie teraz wprost ukraińskim nazistą.
To ciekawe - i jednocześnie przerażające - co od początku Putinowskiej agresji na Ukrainę stało się z Rosjanami. Wielu do niedawna pokojowo nastawionych do świata ludzi, których znam, wyrażających swoją miłość do Ukraińców, nazywających ich braćmi, stało się nagle wojującymi rosyjskimi nacjonalistami, ziejącymi czystą nienawiścią.
Tak niestety się stało. Przyczyna tej nienawiści jest jasna – to serwowana przez Kreml propaganda. Przy czym jest to tak ordynarna propaganda, że trudno mi uwierzyć, że ktoś w Rosji mógł dać się na nią złapać. To niesamowite, że w erze internetu Kreml stosuje te same metody, które stosowała władza radziecka. Co mnie szczególnie zadziwia to fakt, że ludzie tacy jak pan czy ja – trzydziestokilkulatkowie – widząc coś takiego w telewizji, nie sprawdzi podanych tam informacji w sieci. Że w jego głowie nie pojawi się myśl, ze to wszystko wierutne kłamstwa.
Wydaje się, że Putin i jego ludzie doskonale wiedzieli, na jakich nutach zagrać, żeby melodia była przyjemna dla ucha przeciętnego Rosjanina.
Wydaje mi się, że wiara w propagandę jest niejako wpisana w DNA Rosjan jako masy ludzkiej. Łgarstwo stało się formą patriotyzmu. Najgorsze w tym wszystkim jest to, że nawet utrata władzy przez Putina niewiele zmieni. Spirala nienawiści, którą rozpętała putinowska propaganda będzie jeszcze trwała długo po jego zejściu ze sceny.
A jakie uczucia u Ukraińców wywołują Rosjanie? Na nienawiść odpowiadacie nienawiścią?
Nasze uczucia wobec Rosjan są skomplikowane, choć nie mówiłbym tu o nienawiści. W przeciwieństwie do tego, co się wyprawia w Rosji, na Ukrainie nie zobaczy pan zwykłego człowieka, który będzie palił rosyjską flagę. Większość moich rodaków bardziej zajmuje się wewnętrznymi problemami kraju niż patrzy krzywo na Rosjan. Patrzymy raczej z podziwem na Polskę i chcemy, by za waszym przykładem rozwijać się w kierunku demokracji i ogólnego dobrobytu. Choć na początku lat 90., kiedy i Ukraina, i Polska wychodziła z komunizmu, byliśmy w podobnym miejscu. Dziś widać, jak ten czas wykorzystaliście wy, a jak my. Ukraina dostała drugą szansę i tym razem chcemy ja wykorzystać.
Na ile Ukraińcy wierzą w to, że politycy będą zdolni zmodernizować ich kraj? Obserwując sytuację z zewnątrz, odnoszę wrażenie, że dla klasy politycznej na Ukrainie liczy się przede wszystkim walka o władzę, a nie reformy, które wydźwignęłyby wasz kraj z dramatycznej sytuacji, w której się znalazł.
Nie chcę powiedzieć, że bezkrytycznie wierzę w naszych polityków, ale biorąc pod uwagę sytuację Ukrainy i presję międzynarodowych instytucji, będą oni zmuszeni do reform. Jeśli nawet nie znają się na nich, nie umieją ich przeprowadzić albo po prostu ich nie chcą,  nie mają innego wyjścia.
Polsce zaserwowano w latach 90. głębokie i bolesne reformy, które wyciągnęły nasz kraj z gospodarczego dna. Niepopularne działania, bijące bardzo mocno w społeczeństwo, firmowała Solidarność, co nieco łagodziło nastroje. Na Ukrainie nie ma takiej siły politycznej czy społecznej, której jej obywatele mogliby zaufać. Nie boi się pan tego, że w końcu zmęczeni wyrzeczeniami Ukraińcy, zwrócą się ku partiom prorosyjskim, które obiecają im koniec tej gehenny?
Polaków w początkach transformacji jednoczyła Solidarność. U nas, co tu kryć, społeczeństwo jednoczy wojna. Terapia szokowa zawsze jest problemem. Zachodzące na Ukrainie zmiany, nawet bez takiej terapii, już są uciążliwe dla społeczeństwa, które przywykło do radzieckiego modelu, subsydiującego różne usługi publiczne. Śladów histerii jednak nie widać. Ukraińskie społeczeństwo wydaje się rozumieć, że przez jakiś czas musi być gorzej, żeby w końcu było lepiej. Oczywiście, boję się, że tęsknota za systemem, w którym płacisz mniej, a nie zarabiasz więcej – a tak w skrócie wyglądał  radziecki model socjalny – może wygrać.
Muszę zapytać o bolesne sprawy w relacjach polsko-ukraińskich. Znajdzie pan u nas takich, którzy cały czas patrzą na Ukrainę jak na państwo UPA. Nie jest to może liczna grupa, ale jednak głośna. Sporo kontrowersji wywołała swego czasu uchwała Rady Najwyższej, która mówi o tym, że UPA była organizacją walczącą o niepodległość Ukrainy. Jak ta pamięć o UPA w rzeczywistości funkcjonuje? Można zaobserwować antypolonizm, którego tak niektórzy się w Polsce obawiają?
Chciałbym, żeby Polacy zrozumieli jedną bardzo ważną rzecz – wśród ludzi, którzy darzą UPA i Stepana Banderę sympatią, nie ma świadomości tego, że był taki okres, kiedy ta organizacja ta walczyła z Polakami. UPA w powszechnej świadomości to armia, która walczyła w pierwszym rzędzie z Rosją Radziecką. Nawet jeśli ktoś wie, jakie krzywdy UPA wyrządziła Polakom, nikt ich nie usprawiedliwia. Trzeba też rozumieć, że w XX w. Ukraina ogłaszała niepodległość trzy razy. Deklaracja niepodległości Bendery był jednym z nich. Jest mi niezmiernie przykro, że zrobił to akurat człowiek, który walczył z ludnością polską na tych terenach. Niestety, nikt inny tego wtedy nie zrobił. Warto podkreślić, że ci, którzy czczą pamięć o Banderze – a to na samej Ukrainie postać bardzo kontrowersyjna – nie robią tego dlatego, że walczył z Polakami, ale dlatego, że ogłosił niepodległość Ukrainy. Na pewno nie chciałbym, żeby Polacy formułowali swoje zdanie o współczesnej Ukrainie, bazując jedynie na wydarzeniach sprzed ponad 70 lat, których nawet sami Ukraińcy nie do końca rozumieją.
Rozmawiał Tomasz Walczak

Maksym Kidruk. Ukraiński pisarz. Autor książki „Ja, Ukrainiec”