Marcin Kierwiński gościem Sławomira Jastrzębowskiego w programie Więc jak?

i

Autor: Paweł Dąbrowski Marcin Kierwiński gościem Sławomira Jastrzębowskiego w programie "Więc jak?"

Marcin Kierwiński w WIĘC JAK: Duda zachowuje się jak prezydent PiS

2015-08-26 4:00

Marcin Kierwiński w rozmowie ze Sławomirem Jastrzębowskim komentuje początki prezydentury Andrzeja Dudy.

"Super Express": - Sondaże psują wam humory? Np. ten dla "Super Expressu", który mówi, że możecie liczyć jedynie na 19 proc. poparcia, a PiS mógłby rządzić samodzielnie.

Marcin Kierwiński: - Jedynym wiążącym sondażem są wybory. Wybory parlamentarne 25 października zweryfikują wszystkie sondaże. Jedne z nich dają PO 30, drugie 20 proc. Wiem jedno - to sygnał, że trzeba jeszcze mocniej pracować.

- Widać tendencje, że rośnie PiS, a wam spada. Z czego to wynika?

- Proszę zwrócić uwagę, że sondaże robione są w specyficznym momencie. Kilka tygodni po zaprzysiężeniu prezydenta Dudy, wywodzącego się ze środowiska PiS. Wielu analityków zwracało uwagę, że z tego względu sierpień będzie się wiązał ze wzrostem zainteresowania i zaufania do PiS.

- Chce pan powiedzieć, że Andrzej Duda jest prezydentem PiS?

- Tak się zachowuje. Szanuję urząd prezydenta i samego prezydenta Dudę. Powiem więcej, po wyborach miałem pozytywne oczekiwania wobec jego prezydentury, chociaż na niego nie głosowałem.

Zobacz: Marek Król: Striptiz troski

- Używa pan czasu przeszłego. To już pan ich nie ma?

- Niestety, nie. Uważałem, że skoro Andrzej Duda deklaruje, że chce zasypywać podziały, to będzie chciał coś konkretnego w tym kierunku robić. Tymczasem choćby decyzja o rozpisaniu referendum w dniu wyborów parlamentarnych jest wyraźnie spowodowana interesem jednej partii politycznej. Takie działanie nie jest czymś, co łączy Polaków.

- Skoro jednak Senat decyduje, czy to referendum się odbędzie, a w Senacie większość ma PO, to referendum nie będzie i nie ma się czego obawiać?

- Ta decyzja należy do senatorów. Opinia publiczna formułuje wiele pytań, które mogły być poddane pod referendum. Ale Andrzej Duda zdecydował się uwzględnić pytania tylko jednej opcji politycznej. Uważam, że bardzo źle się stało i będzie to miało wpływ na decyzje senatorów.

- A jakie pytania by pan chciał w referendum?

- Nie w tym rzecz. Problem jest taki, że jedna strona sporu politycznego przy wsparciu prezydenta Dudy, mając na celu swój interes polityczny, formułuje konkretne pytania. A pytanie - to dotyczące prywatyzacji Lasów Państwowych - jest abstrakcyjne, bo nikt tego nie chce. No chyba że PiS, który niedawno głosował za niewpisywaniem ochrony Lasów Państwowych do konstytucji.

- To jakie pytania pan by sformułował?

- Choćby o obowiązkowy pobór do wojska, bo takie pomysły już rodzą się w głowach polityków PiS. Także o procedurę in vitro, którą opisaliśmy w ustawie, ale już słychać ze strony PiS pomysły, by to zmieniać.

- Jak powinno brzmieć pytanie o in vitro?

- Nie ja powinienem formułować pytania. To domena prezydenta, który powinien wsłuchać się w głos wszystkich Polaków. Prawnicy prezydenccy powinni skonstruować precyzyjne pytania. A tymczasem pytanie, które przedstawił prezydent, dotyczące wieku emerytalnego, jest pytaniem wyjątkowo nieprecyzyjnym. Zdziwiłem się, że Andrzej Duda, którego pamiętam z Sejmu jako dobrego prawnika, zdecydował się takie pytania podpisać. Może to pierwsze dni urzędowania i brak doświadczenia albo raczej pośpiech był zbyt duży. Przede wszystkim jednak swym działaniem Andrzej Duda stworzył niebezpieczny precedens. Kwestie, które rozstrzygają ustawy, a które przegłosowuje się zwykłą większością głosów, prezydent chce poddawać pod referendum.

- Pan jest przeciwko temu, żeby społeczeństwo to oceniało?

- Uważam, że referendum powinno być wykorzystywane do rozstrzygania kluczowych kwestii ustrojowych, takich jak choćby ordynacja wyborcza.

- W takiej ugruntowanej demokracji jak szwajcarska referenda odbywają się kilka razy do roku.

- Nie chciałbym polskiego systemu politycznego porównywać do jakiegokolwiek innego, wyciągając tylko jeden parametr. Łatwo znajdzie pan kraje, w których referenda są stosowane bardzo rzadko.

- No tak, ale PO nie cierpi referendów.

- Skąd pan wie?

- Kukiz mi powiedział.

- Musi pan zmienić informatorów (śmiech).

- Kukiz mówi jednak, że jego ruch wziął się m.in. z tego, że PO nie traktuje obywateli poważnie.

- Paweł Kukiz jest politykiem, który szuka miejsca dla siebie na scenie - tym razem politycznej, i trudno, żeby dobrze mówił o konkurencji.

- Swoją popularność budował na krytykowaniu was. Słusznie?

- Nie, ale rolą polityka jest także to, żeby wyciągać wnioski z krytyki, której jest poddawany.

- To gdzie konkretnie ma rację?

- Nie powiedziałem, że ma. To wyborcy decydują, który z polityków ma rację. Wzięliśmy sobie do serca przegraną Bronisława Komorowskiego i wyciągnęliśmy stosowne wnioski.

- Jakie?

- Proszę zwrócić uwagę na nowe twarze i otwarcie na dyskusje o programie PO.

- Zastanawiam się, czy trochę pana nie przyłapałem...

- Na czym?

- Przecież Bronisław Komorowski był prezydentem wszystkich Polaków, a pan jako człowiek PO mówi, że wyciągnęliście wnioski z jego porażki.

- Każdy z kandydatów na prezydenta popierany był przez określone środowiska polityczne. Tak jest w każdej dojrzałej demokracji. PO popierała Bronisława Komorowskiego, bo uważaliśmy, że jego kadencja była dobrym czasem dla Polski i zaangażowaliśmy się w jego kampanię. Skoro jej nie wygrał, to wyciągamy z tego wnioski.

- W takim razie niespecjalnie możecie krytykować Andrzeja Dudę za to, że popiera bardziej PiS.

- Uważa pan, że prezydent powinien kierować się interesem jednej partii?

- Prezydent Komorowski nie kierował się interesem jednej partii?

- Nie mam poczucia, że tak było. Na pewno nie rozpisałby referendum z datą w dniu wyborów parlamentarnych i na podstawie pytań zgłoszonych przez lidera jednej partii politycznej. Proszę zwrócić uwagę, że w zeszłym tygodniu prezydent Duda spotykał się z przedstawicielami różnych inicjatyw referendalnych i o potencjalnych scenariuszach nie informował nikt z Kancelarii Prezydenta, ale politycy PiS . To wyraźnie pokazuje zaangażowanie kampanijne prezydenta Dudy.

- Czy osoby wplątane w aferę taśmową powinny być na waszych listach?

- Są takie osoby, które nie zdecydowały się kandydować i będzie brakowało ich w polskim życiu publicznym.

- Brakuje już panu Sikorskiego?

- Wziąwszy pod uwagę jego osiągnięcia jako ministra spraw zagranicznych, uważam, że będzie to strata.

- Odwodziliście go od tej decyzji?

- To była jego osobista decyzja.

- Mogliście powiedzieć: "Radek, nie rób nam tego".

- Jest samodzielnym politykiem. Podjął taką decyzją i ją ogłosił. Przyzna pan, że jego osiągnięcia są na tyle duże, że jedna kolacja i kilka niefortunnych wypowiedzi nie powinny tego przekreślać. Niektórzy z polityków PO, którzy zostali - trzeba to podkreślić - nielegalnie nagrani, znajdują się na listach wyborczych. Ale na dalszych miejscach. Przypomnę, że nie mają oni żadnych prokuratorskich zarzutów, ale niech wyborcy zdecydują, czy chcą widzieć te osoby w życiu publicznym, czy nie.

- Mówi pan, że nagrania były nielegalne, ale nie mówiliście o nielegalności w momencie, kiedy Michnik nagrywał Rywina. I co? Michnik jest przestępcą?

- Porównuje pan dwie zupełnie inne sprawy. Porównuje pan rozmowę, która utrwaliła ślady przestępstwa...

- Niektórzy politycy twierdzą, że rozmowa Belki i Sienkiewicza też utrwaliła ślady przestępstwa.

- Politycy nie są od oceny prawnej. Mogą wyrażać jedynie swoje opinie. Ocenę prawną pozostawmy prokuraturze.