Marek Król komentuje: Habemus Trump

2017-07-10 4:00

Nic tak nie cieszy jak seria z pepeszy! Ryk wściekłych lewaków przeszedł przez media polskie, a następnie zagraniczne po wystąpieniu Donalda Trumpa w Warszawie. Takiej mobilizacji rezonatorów moskiewskich cymbałów już dawno nie widziałem.

Cóż się zatem stało 6 lipca w Warszawie, co dotknęło do żywego instynkt samozachowawczy lewaków i postępaków? Sprawił to Trump, który nie pytając o zgodę Unii Europejskiej ani - co jest niewybaczalne - Putina, ogłosił się przywódcą cywilizacji Zachodu. Oświadczył w stolicy Polski, że będzie bronił fundamentalnych wartości tej cywilizacji. Zapewnił, że doprowadzi do zwycięstwa w walce ze śmiertelnym zagrożeniem, którym jest nie tylko terroryzm islamski, ale przede wszystkim wyzbycie się wartości, które przez stulecia budowały cywilizację Zachodu.

Nicolás Gómez Dávila, kolumbijski myśliciel i teolog polityczny, ostrzegał w latach 50.: "Przemoc nie jest konieczna, by zniszczyć cywilizację. Każda cywilizacja ginie z powodu obojętności wobec unikatowych wartości, jakie ją stworzyły". I tę myśl powtórzył Trump w Warszawie, oznajmiając: "Możemy mieć największe gospodarki i najbardziej śmiercionośną broń na Ziemi, natomiast jeśli nie będziemy mieli silnej rodziny, silnych wartości, to wtedy będziemy słabi i nie przetrwamy". Polska, jej historia i niezłomna postawa naszego narodu w walce o wolność zostały przez Trumpa przedstawione jako przykład do naśladowania dla świata Zachodu.

To musiał być bolesny policzek dla zachodnich polityków pokpiwających, jak były prezydent Francji Holland, że polski rząd ma zasady, a oni mają pieniądze. Cóż ma teraz zrobić następca cynicznego Hollanda Macron, który zarzucał nam brak solidarności i kontestowanie europejskich wartości? Przemówienie Trumpa, będące hołdem złożonym polskości, to cios nokautujący polityka Tuska, który uważa, że polskość to nienormalność.

Trudno się zatem dziwić, że lewakom i postępakom została tylko seria z pepeszy, by rozstrzelać słowa Trumpa. Gorący szczyt G20 w Hamburgu, gorący od płonących samochodów i opon podpalanych przez lewackie bojówki, potwierdził przywódczą pozycję Trumpa. Angela Merkel przestanie w końcu narzekać, że nie można liczyć na Stany Zjednoczone. Teraz ma szefa, wyznaczone zadania i może niebawem zrobić syfona Putinowi, jeśli Trump jej na to pozwoli. Dziś, kiedy nie ma z nami św. Jana Pawła II, Ronalda Reagana, wielkich przywódców zachodniej cywilizacji, możemy powiedzieć: "Habemus Trump". Zapowiedział on kontynuację walki w obronie Boga, honoru i patriotyzmu.